Rozdział 4
Theo POV
Przez całą noc nie zmrużyłem oka, bo mała Nicole postanowiła uprzykrzyć nam życie ciągłym płaczem. Nie jestem typem mężczyzny, który szczególnie przepada za dziećmi - musiałem udawać, kiedy Shailene była w ciąży. Muszę udawać też dla Melody, która uwielbia dzieci. Kocham swoją córkę, Amberly, ale na początku też nie było łatwo. Zaczynam lubić dzieci, kiedy w końcu zaczynają coś rozumieć i nie drą się całymi dniami i nocami.
- Zróbże coś z nią, zaraz mi głowa pęknie - mówię do Melody.
- Sam spróbuj ją uspokoić jak jesteś taki mądry! - Wrzeszczy Melody, przez co Nicole zaczyna płakać jeszcze bardziej.
Zamykam oczy i nakrywam głowę poduszką, żeby stłumić trochę dźwięki, które docierają do moich biednych uszu.
Nagle nastaje cisza. Ściągam z siebie poduszkę i zerkam na Melody, po czym wytrzeszczam oczy. Jest naga i próbuje karmić Nicole piersią. Mała zaczyna ssać, ale gdy okazuje się, że nie ma mleka, znowu zaczyna krzyczeć.
- Co ty wyprawiasz? - Pytam, rozeźlony. - Nie masz pokarmu, więc po co to robisz?!
- Chciałam dobrze... - Melody zaczyna płakać.
Biorę od niej małą i przytulam do siebie, zaczynając ją kołysać. O dziwo, uspokaja się i zaczyna zamykać oczka.
Czuję się dziwnie. Zdołałem ją uspokoić. Nigdy nie spodziewałem się, że w tej kwestii zrobię coś lepiej niż Melody.
Odkładam Nicole do łóżeczka.
- Udało ci się - stwierdza Melody.
- Pewnie miałem farta - wzruszam ramionami. - Jadę dziś do Czerwonego Centrum. Trzeba wybrać sobie Podręczną.
- Już? Przecież dopiero co urodziła nam się córka...
- Wedle nowego prawa, musimy korzystać z Podręcznych cały czas. Tworzymy model rodziny wielodzietnej w dobie zaistniałego kryzysu demograficznego. Nie cieszysz się? Będziemy mieli całą gromadkę dzieci.
- A jeśli sobie nie poradzimy?
- Oczywiście, że tak. Wynajmiemy najlepsze opiekunki. Marta nam pomoże. O nic się nie martw - uśmiecham się do niej. Wygląda na zmęczoną. Podchodzę do niej i całuję ją lekko w usta. - Kocham cię. Pamiętaj o tym.
- Ja ciebie też - odpowiada.
>>>
Dostałem listę wszystkich Podręcznych, które przebywają w Czerwonym Centrum, ale miałem zbyt wiele pracy, żeby chociażby rzucić na nią okiem. Nie wybrałem jeszcze żadnej, ale nazwiska nic mi nie dadzą. Chcę ją zobaczyć zanim dokonam wyboru. W końcu urodzi dziecko dla mnie i Melody.
Podoba mi się nowy porządek, który nastał w Państwie. Ludzie dążyli do destrukcji, dlatego cieszę się, że w porę to zatrzymałem. Mogę być z siebie dumny.
Parkuję auto przed Czerwonym Centrum, po czym zmierzam do środka. Przy wejściu witam się z Ciotką Lydią, która okazała się wspaniałym wyborem, jeśli chodzi o to, jak powinno się poprowadzić i wyedukować Podręczne.
- Dostał pan listę z dostępnymi Podręcznymi, panie Taptiklis? - Dopytuje Ciotka Lydia.
- Tak, dziękuję ci bardzo, Ciotko Lydio, jednak nie miałem czasu do niej zajrzeć. Chciałbym się spotkać z dziewczętami twarzą w twarz. Czy mogłabyś zorganizować nam teraz takie spotkanie? To bardzo ułatwiłoby mi wybór.
- Oczywiście, panie Taptiklis. Proszę przejść do Sali Ćwiczeń. Tam je przyprowadzę.
Kiwam głową i idę w tamtym kierunku. Podręczne ćwiczą w tym pomieszczeniu poród.
Wkrótce potem zaczynają wchodzić kobiety w czerwonych sukniach, ze spuszczonymi głowami. Udaje mi się zamaskować zduszony okrzyk, kiedy widzę Shailene. Nie wyjechała. Nie skorzystała z szansy, którą jej dałem. Nie doceniła mojej wspaniałomyślności. W imię czego?
Zauważam, że też ma dziwną minę, kiedy na mnie patrzy. Zapłaci mi za to, że była nieposłuszna. Wśród dziewczyn zauważam także jej koleżankę Zoë i jej siostrę, Heather. Ku mojemu zaskoczeniu, zauważam też kolejną siostrę Shailene - szesnastoletnią Leilę. Nie wiedziałem, że jest w naszym Czerwonym Centrum.
Już wiem jak mogę się zemścić na Shailene.
- Wybieram Leilę Woodley - mówię.
- Nie! - Wyrywa się Shailene. - Ona ma szesnaście lat! Trzymaj te brudne łapska z dala od niej, rozumiesz?!
- Proszę ją zabrać - rozkazuje Ciotka Lydia strażnikom, którzy podchodzą do Shailene i zanim ją zabierają, używają paralizatora.
W moją stronę idzie ciemnowłosa Leila, ze spuszczoną głową.
- Witaj. Jako Podręczna zyskujesz nowe imię, od twojego właściciela - zaczynam. - Od teraz nazywasz się Thea, nie Leila. Rozumiesz? Powtórz jak się nazywasz.
- Thea - mówi nieśmiało dziewczyna.
- Znakomicie - rzucam jej uśmiech.
CDN.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top