Rozdział 10
Shailene POV
Zoe obmyśliła cały plan, a my miałyśmy tylko się go trzymać. Zaprzedałabym duszę diabłu, byleby się tylko stąd wydostać. Nie miałam najmniejszej ochoty zostać krową rozpłodową.
Wieczorem zawsze musiałyśmy iść spać bardzo szybko, tuż po zachodzie słońca. Tym razem jednak wymknęłyśmy się w trójkę do łazienki. Widziałam w planie Zoe wiele dziur - praktycznie wszystko mogło pójść nie tak, stąpałyśmy po cienkim lodzie, ale warto zaryzykować.
Najtrudniejsza była pierwsza faza - a przynajmniej tak mi się wydawało. Musiałyśmy zwabić do łazienki trzy Ciotki, oczywiście nie równocześnie, bo nie miałybyśmy szans.
Stoimy przy lekko uchylonych drzwiach i czekamy. Serce wali mi jak szalone, pocę się jak mysz i mam wrażenie, że zaraz zejdę, tak bardzo się denerwuję. Heather wygląda podobnie, ale Zoe jest zdeterminowana. Chce się stąd wyrwać za wszelką cenę.
Kiedy zbliża się pierwsza Ciotka, Zoe odwraca się do mnie gwałtownie.
- Udawaj, że mnie dusisz.
- Co?
Dziewczyna przewraca oczami i sama sięga do mojej szyi. Kiedy nie reaguję, zaciska palce mocniej. Dopiero wtedy zaczynam rozumieć o co jej chodzi.
- Pomocy! - Krzyczę.
Udało się. Ciotka wpada do łazienki, patrząc na nas ze zgrozą. Nie zauważa jednak, że za drzwiami stoi Heather, która robi zamach nogą i wytrąca z rąk Ciotki paralizator, po który zwinnie sięga Zoe.
- Co wy...? - Ale Zoe już wpycha jej skarpetkę do ust. Ciągniemy ją do rur i zanim przywiązujemy ją do jednej, ściągamy z niej ubranie, które będzie nam potrzebne do wydostania się stąd.
Druga i trzecia Ciotka zostaje zwabiona w identyczny sposób. Czuję się coraz dziwniej, ogarnia mnie chora satysfakcja. Mogłybyśmy zrobić im to samo, co one nam. Są w tej chwili bezbronne, na naszej łasce.
- Shai, ubieraj się - rzuca Zoe, patrząc na mnie jak na idiotkę. Ja jednak obracam w rękach paralizator, zastanawiając się, która pierwsza powinna cierpieć. - Nie mamy na to czasu, musimy się pospieszyć!
Rzuca we mnie ubraniem jednej z Ciotek. Pospiesznie ściągam ubranie Podręcznej i zakładam brązowy uniform. Zwijam czerwoną suknię w rulon i rzucam nią w Ciotkę.
- Wsadź sobie ten strój w dupę, na pewno ci w niej czegoś brakuje - zbliżam się do niej z paralizator. Przytykam go do jej ciała, które ogarnia wstrząs. Robię to jeszcze kilka razy, aż Ciotka traci przytomność. Zoe jednak mnie odciąga i wypadamy na korytarz. Staram się uspokoić oddech. Heather patrzy na mnie z wahaniem i lekkim przerażeniem.
Nie jestem szalona. Czy to dziwne, że pragnę zemsty za to co mnie spotkało?
Niech no tylko dostanę w swoje ręce Theo. Nie będę miała żadnych skrupułów. Zabiję go z przyjemnością, choć przed śmiercią chciałabym go podręczyć. Żeby poczuł choć ułamek tego, przez co sama przechodzę w tej chwili. Chciałabym zrobić coś, co naprawdę go zaboli. Może najpierw na jego oczach zabiję Melody?
Jestem wdzięczna Heather, że trzyma mnie za rękę i ciągnie za sobą, bo myślami jestem daleko. Próbuję się skupić, ale w mojej głowie znowu słyszę płacz dziecka. Pojawia się nieoczekiwanie i jedyne na co mam wtedy ochotę, to położyć się zwinięta na podłodze i krzyczeć. Moje serce rozdziera ból - to płacz mojej córeczki, za którą tęskni każda komórka mojego ciała.
Udaje nam się przejść przez korytarz, nie spotykając nikogo, jednak na zewnątrz roi się od Strażników. Staramy się iść powoli i nie wzbudzać podejrzeń - w końcu mamy na sobie strój Ciotek, więc też za nie jesteśmy brane.
Wychodzimy na ulicę. Zoe prowadzi nas na lewo, niedaleko jest las. A jeśli nikt po nas nie przyjedzie?
W lesie skrywamy się za drzewami niedaleko drogi. Na każdy dźwięk reaguję gwałtownie - podskakuję, a moje serce chce wyskoczyć z piersi. Kiedy w oddali słyszę warkot silnika, moje nerwy są już tak napięte, że zaraz nie wytrzymam.
- Nie wychodźcie jeszcze - ostrzega nas Zoe. - Nie zanim nie upewnię się, że to właśnie to.
Duża ciężarówka zatrzymuje się niedaleko naszej kryjówki. Zoe mruży oczy i w końcu dostrzega coś, co wywołuje na jej twarzy uśmiech.
- Możemy iść - szepcze.
Wychodzimy z kryjówki, podbiegając do ciężarówki. Zoe wali pięścią w tylne drzwiczki, które po chwili się otwierają.
- Wsiadajcie, szybko! - Słyszę znajomy męski głos, przez co na moment staje mi serce.
CDN.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top