Rozdział 20

Leila POV

Ostatnie tygodnie nie należały do najłatwiejszych dla Shailene. Musiałam patrzeć jak cierpi i nie byłam w stanie jej pocieszyć. Jednocześnie już od dawna... nie czułam się tak szczęśliwa. Ja i Federico polubiliśmy się i staramy się spędzać jak najwiecej czasu razem. Wiem, że musimy być bardzo ostrożni, bo gdyby ktoś się o tym dowiedział, byłoby po nas. Jednak nawet świadomość ryzyka nie zmienia faktu, że nocne schadzki są dla nas czymś, na co wyczekujemy cały dzień.

Dobry humor psuje fakt, że dziś po raz kolejny ma dojść do próby zapłodnienia. Powinnam to raczej nazywać comiesięcznym gwałtem, bo tego nie chcę, ale nie mam wyboru. Muszę oddawać swoje ciało, bo według nowego Prawa, ono nie należy do mnie, tylko do danego Komendanta, który nas wybrał. Moim jest Theo.

Zwykle staram się po prostu zajmować czymś myśli, podczas gdy on robi swoje. Czuję różne rodzaje bólu. Między nogami, paznokcie Melody wbijające się w moją skórę, ale najgorszy jest ból psychiczny. Czasami myślę, że sobie na to zasłużyłam. Bo niby z jakiego innego powodu los miałby się tak do mnie przysrać? Potem jednak myślę, że to nie moja wina. Jak można winić dziecko za to w jakiej rodzinie się urodziło? Sama jej sobie nie wybrałam. Owszem, dokonywałam wyborów, ale nie miałam zbyt wiele perspektyw. Czasami musimy robić coś, z czego nie jesteśmy dumni, po to aby jakoś przetrwać.

Kiedy zbliża się wieczór, jestem coraz bardziej podenerwowana. Zdaję sobie sprawę z tego, że mam coraz mniej czasu. Jeśli w najbliższym czasie nie zajdę w ciążę, wymienią mnie na inną Podręczną. Co się stanie ze mną? Pewnie uznają mnie za bezpłodną i ześlą do obozu pracy. Na samą myśl zaczynam drżeć. Słyszałam, że kobiety, które zostały tam zesłane umierają w ciągu kilku tygodni.

Chciałabym się wyżalić Shailene, ale wiem, że ma teraz na głowie własne zmartwienia. Moje problemy zdają się być błahostką w porównaniu z jej problemami.

>>>

Wieczorem biorę krótką kąpiel, ubieram się, po czym idę do sypialni Theo i Melody. Pukam i kiedy słyszę niechętne „proszę", wchodzę do środka. Theo jeszcze nie ma, za to Melody nerwowo przygładza pościel, chociaż nie widać na niej ani jednej zmarszczki.

- Co się tak gapisz? - Rzuca mi wściekłe spojrzenie.

Natychmiast odwracam wzrok, żeby jeszcze bardziej jej nie denerwować. Po prostu stoję i czekam. Kilka minut później do sypialni wchodzi Theo. Widać, że też nie jest w humorze, co sprawia, że mój poziom zdenerwowania wzrasta jeszcze bardziej.

- Na co czekacie? - Pyta Theo. Melody przewraca oczami i siada na środku łóżka, rozchylając nogi. Kładę się między nimi, również rozchylając swoje nogi. Theo rozpina rozporek i odwraca się. Przez dłuższą chwilę robi sobie dobrze ręką, po czym wraca do nas i podciąga moją suknię. Wchodzi we mnie mocno, a ja mimowolnie się krzywię. Nie potrafię się przygotować tak, żeby było to choć trochę mniej bolesne.

- Może tym razem się bardziej postaraj - warczy Melody.

- Może nam wszystkim byłoby łatwiej, gdybyś nie była taka bezużyteczna i mogła zajść w ciążę? - Odparowuje Theo, dysząc.

- To nie moja wina...

Theo wychodzi i ociera czoło.

- Jak nie? Nie jesteś w stanie spełnić  podstawowego obowiązku wobec swojego męża - prycha mężczyzna.

Melody schodzi gwałtownie z łóżka. Czuję się niekomfortowo, będąc świadkiem tej rozmowy.

- Wychodzę - oświadcza kobieta.

- Uważaj - Theo grozi jej palcem. - Mogę się ciebie pozbyć w bardzo łatwy sposób. Na twoim miejscu byłbym grzeczny i nie wychylałbym się za bardzo.

- To ma być groźba?

- Tak - Theo wzrusza ramionami. Melody rzuca mu wściekłe spojrzenie, po czym wychodzi.

Wciąż leżę z rozłożonymi nogami, zastanawiając się, czy mogę już wyjść. Theo jednak wraca do mnie spojrzeniem.

- Jeszcze nie skończyliśmy - oświadcza. Znowu we mnie wchodzi, a ja zamykam oczy i marzę o tym, żeby jak najszybciej skończył.

W końcu dochodzi, dysząc ciężko. Wychodzi ze mnie i zapina spodnie.

- To była twoja ostatnia szansa - warczy. - Jeśli tym razem nie zajdziesz w ciążę, weźmiemy inną Podręczną - dodaje i wychodzi z pokoju.

Niby jak mam zajść w ciążę, skoro Theo jest bezpłodny?

Przez chwilę leżę i zastanawiam się, czy nie powinnam uciec, zanim ześlą mnie do obozu pracy.

Chyba, że... poproszę Federico o przysługę. Dzisiaj w nocy.

CDN.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top