10. "Potraktujcie to jako terapię"
Michael potarł zziębnięte ramiona, wyszukując ciągle wzrokiem blondwłosego chłopaka. Miał przecież dobrze się bawić, ale nie! Zachciało mu się służyć pomocą. Głośna muzyka dudniła w jego uszach, a roztańczeni ludzie obijali się o niego spoconymi ciałami, na co się wzdrygnął. Nie możliwą rzeczą było, aby znalazł go w takim tłumie, nawet znalezienie Ali czy dwóch idiotów określanych jako jego przyjaciół, było nie wykonalne. Michael warknął coś pod nosem i postanowił wrócić do hotelu. Chłopak wybrał inną drogę, przechodząc obok ogrodu i basenu. Jedno szczęście, że właśnie ją wybrał.
-Tutaj jesteś! -warknął, kiedy ujrzał blondyna nad hotelowym basenem. Luke odwrócił się w jego stronę i początkowo zmarszczył brwi, lecz potem głupio się uśmiechnął. Z niemałą trudnością wstał na proste nogi i powoli podszedł do Michaela. - Pomogłem ci, a ty uciekłeś i jeszcze zarzygałeś mi ubrania! -warknął, przybierając na twarzy czerwonego koloru. Luke wzruszył tylko ramionami i cicho zachichotał.
-Odegrałem się, za ufajdanie mojej koszulki lodami -wyszczerzył się w zwycięskim uśmiechu, powodując wzrastającą w Michaelu złość. -Zresztą nie chciałem twojej pomocy, ale to nie moja wina że jesteś naiwny -wzruszył ponownie ramionami, oddalając się od chłopaka na parę kroków. Michael zacisnął dłonie w piąstki i powstrzymywał się aby nie wybuchnąć. Blondyn irytował go i sprawiał że wpadał w szał, a jednocześnie leczył to swoim wyglądem, przez który miękły Michaelowi nogi. -Wracaj lepiej do tej swojej dziewiczej koleżanki -zaśmiał się wrednie , a następnie zachwiał, przez co o mało nie poleciał do tyłu. -No chyba że już się ktoś do niej dobrał, ale bez jakiegokolwiek doświadczenia, może wylądować martwa w krzakach...
-Dość! -krzyk wydobył się z ust Michaela, a Luke zdębiał. Kolorowowłosy, mógł być obrażany, poniżany, lecz nie potrafił znieść, jeśli obraźliwe słowa padały na osoby na których mu zależało. Byłby w stanie poświęcić dla nich na prawdę dużo.
-Złości cię to? -Luke znowu uśmiechnął się bezczelnie, pogrywając z Michaelem w swoją gierkę, jednak nie przypuszczał że może się to dla niego źle skończyć. -Dziewi... -Blondynowi nie było dane skończyć, kiedy dłonie Michaela ułożyły się na jego torsie, a następnie wkładając w to całą siłę, popchnęły go do tyłu. Luke zachłysnął się powietrzem i zamknął szybko oczy, kiedy jego ciało uderzyło o taflę wody. Michael zamrugał kilkukrotnie, zawieszając wzrok w basenie. Nie sądził że byłby do tego zdolny, nie miał pojęcia co go poniosło. Od razu poczuł przeszywające go zimno, kiedy blondyn nie wypływał na powierzchnię. Nie chciał mieć go na sumieniu, chociaż mocno go zdenerwował, to przecież nie mógł go zabić! Przeczesał drżącą dłonią włosy i bez zastanowienia zaczął ściągać obuwie po czym wskoczył do wody. Zaszczękał zębami, kiedy chłód opanował całe jego ciało. Zaczął rozglądać się za blondynem, jednak kompletnie zwątpił, kiedy nigdzie go nie ujrzał.
-Co do cho...
-Ty gnoju! -nagle poczuł jak ktoś naciska na jego głowę, przez co wpadł pod wodę, szybko wynurzając się z powrotem i zdezorientowanym wzrokiem patrząc na blondyna. -Jak mogłeś wrzucić mnie do wody? -zapytał z oburzeniem, zakładając ręce na piersiach.
-Jak mogłeś mówić tak o mojej przyjaciółce?! -odpowiedział mu pytaniem na pytanie, przez co Luke wywrócił wzrokiem.
-Wyluzuj, nic takiego nie powiedziałem.
-Nic takiego?! -warknął, uderzając pięścią w taflę wody i ochlapując tym Luke'a. Chłopak nie mając dłużej ochoty, na niepotrzebne sprzeczki, podążył do drabinki, aby opuścić basen. Nie mógł się powstrzymać od wystawienia środkowego palca, jednak miał nadzieję iż kolorowowłosy, tego nie zauważy.
-Zginiesz w końcu! -Michael rzucił się na jego plecy, w rezultacie czego obydwoje znaleźli się pod wodą.
-Czy ty jesteś normalny? -Luke zrzucił z siebie chłopaka, który nie odpuszczał i ciągle starał się go podtopić.
-Działasz mi na nerwy, jesteś aroganckim dupkiem!
-Ta, nie jesteś pierwszą osobą która mi to powiedziała.
-I cieszysz się z tego powodu? -Michael uniósł brwi, a Luke czuł się coraz bardziej podirytowany.
-Tak, daj mi już spokój! -syknął w jego stronę, ale czego on się spodziewał. Że tak po prostu uda mu się odejść, po tym jak rozwścieczył Michaela, który tak szybko nie odpuszcza?
-Nie! -chłopak umieścił swoją dłoń na blond włosach, aby znowu go podtopić, jednak Luke był szybszy i tym razem to Michael starał się wydostać na powierzchnię wody.
-Co tu się wyprawia?! -szybko cofnął swoją dłoń, kiedy doszedł go pewien rozwścieczony głos. Obydwoje skierowali wzrok w stronę z której wyłoniła się spora sylwetka. Dość sporych rozmiarów, ciemnoskóra kobieta, przyglądała im się z mordem w oczach.
-Cholera, policjantka -mruknął Michael, widząc jej strój i odznakę.
-Co ty nie powiesz -Luke parsknął, na co oberwał od niego z łokcia.
-Na mojej zmianie, niedopuszczalne jest, aby jakaś banda gejów przekrzykiwała się w baseniku hotelowym! -krzyknęła, stawiając obydwóch chłopaków do pionu.
-Jest nas tylko dwóch -sprzeciwił się nie potrzebnie Michael, dostając karcące spojrzenie od policjantki oraz Luke'a.
-Wyłazić, natychmiast! -Luke oraz Michael, posłusznie wygrzebali się z basenu, szczękając zębami i trzęsąc się jak galareta. -Jeśli myślicie o ręczniczkach to i tak ich nie dostaniecie -prychnęła wyciągając z tyłu spodni swój notes i długopis. -Dostaniecie małe ostrzeżenie i mam nadzieję że to się już nie powtórzy -popatrzyła na nich poważnie, na co pokiwali twierdząco głową. Kobieta odeszła od nich, kiedy jej telefon zadzwonił, a Michael długo się nie zastanawiając, uderzył blondyna w tył głowy.
-O co ci znowu chodzi?! -Luke odwrócił się w jego stronę z zszokowanym wyrazem twarzy, rozmasowując dłonią miejsce w które go uderzył.
-Tak na mnie działasz, że nie potrafię się powstrzymać od przywalenia ci -uśmiechnął się wrednie, jednak Luke postanowił mu oddać.
-Zamów dwa duże cheeseburgery z frytkami i colą... i czekaj! Janet! Weź dietetyczną, mój trener będzie ze mnie dum..... Cholera, Janet, muszę kończyć -policjantka mruknęła szybko do telefonu, kiedy doszły ją głośne krzyki. Chowając komórkę do kieszeni, odwróciła się gwałtownie w stronę chłopców, którzy okładali się dłońmi i szarpali za włosy. Co z tymi mężczyznami jest teraz nie tak? O ile w ogóle można ich tak nazwać.
-Czy ja wyraziłam się nie jasno?! -jej krzyk ranił ich w uszy, jednak od razu się od siebie odsunęli. -Mam o wiele, ważniejsze rzeczy do roboty, niż zajmowanie się jakimiś niedorozwojami! -wcale nie jest to objadanie się w fast foodzie...
-To on zaczął! -bronił się Luke, kiedy ponownie dostał z otwartej dłoni w tył głowy. -Widzi pani, to wariat! -policjantka, przetarła twarz dłońmi i szepnęło pod nosem kilka przekleństw. -Suzan Jones zawsze coś wymyśli moje robaczki -powiedziała dumnie, podchodząc bliżej nich i wyciągając coś zza pleców.
-C-co ty robisz... -wyjąkał Luke, kiedy poczuł na swojej dłoni chłodny metal.
-Potraktujcie to jako terapię -ułożyła swoje usta, wysmarowane krwisto-czerwoną szminką w szerokim uśmiechu, jednak im wcale nie było wesoło, kiedy zobaczyli, co było tym jej "rozwiązaniem". Michael zerknął na zwój nadgarstek ozdobiony srebrną obręczą, i lekko potrząsnął ręką dokładnie jej się przyglądając.
-O, błyszczy -uśmiechnął się, zbierając od blondyna mordercze spojrzenie.
-Ta baba skuła nas kajdankami! -potrząsnął przed jego oczami srebrnym łańcuszkiem, łączącym dwie obręcze.
-Nie baba, tylko Suzan Jones, najlepsza policjantka w mieście -powiedziała, poprawiając swoją odznakę.
-Jak taka najlepsza, to dlaczego wpadła na tak idiotyczny pomysł? -oburzył się, szarpiąc swoją dłonią i przy okazji Michaela, na co chłopak jęknął.
-Zobaczysz cukiereczku, że jeszcze dojdziecie do porozumienia a może nawet się w sobie zakochacie, ale wtedy nie zapomnijcie wysłać mi zaproszenia na ślub i obowiązkowo skombinujcie tort z kremem dyniowym.
-Kto robi torty weselne z kremem dyniowym i kto w ogóle takie lubi? -Luke pokręcił niedowierzająco głową, tracąc wiarę w stojącą przed nim kobietę.
-Jeśli nie chcesz, abym nie złączyła jeszcze waszych nóg, to radzę ci się zamknąć -uśmiechnęła się złośliwe, powoli się od nich oddalając.
-G-gdzie ty idziesz? -pociągnął za sobą Michaela, który aktualnie starał się złapać kolorowego motylka...
-Wykonałam już swoją robotę -wzruszyła ramionami, jak by to było oczywiste.
-A klucz? -zapytał, patrząc na nią wyczekująco.
-Ty tak na poważnie? -wybuchnęła niekontrolowanym śmiechem, trzymając się za brzuch. -Jesteś taki zabawny! A teraz wybacz bo moje frytki stygną... Znaczy... pilnowanie pokoju! Złodzieje, muszę ich łapać. Miasto potrzebuje swojej bohaterki! -znowu poprawiła swoją odznakę i już ostatecznie od nich odeszła.
-No nie wierze! -pociągnął się za włosy jedną ręką, ponieważ długą miał skutą.
-No, ja też, jak można zamówić frytki zamiast Hamburgera? -kolorowowłosy powiedział z przejęciem, powodując tym rosnącą w Luke'u złość.
-To wszystko twoja wina! -warknął i jednocześnie syknął przez gwałtownie pociągnięcie ich skutych nadgarstków.
-To ty zacząłeś nabijać się z mojej przyjaciółki! -miał ochotę założyć ręce na piersiach, ale teraz było to niemożliwe.
-Och zamknij się już -odburknął Luke, chcąc od niego odejść, jednak przez ponowne szarpnięcie, przypomniał sobie że tak jak by nie może...
---
Jak na razie to najdłuższy rozdział, jaki napisałam w tym ff
No i wreszcie są kajdanki, aż nawet sama się cieszę :p
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top