Część 4🥀

Trening dobiegał końca, a on siedział zdołowany, że głupie kwiatki go znowu pokonały. Nie dość, że nie mógł uczestniczyć w treningu to sam nie wiedział co z nim dalej, czemu się tak dzieje.

Kiedyś rodzice gdy był mały straszyli go tym, że gdy zje pestki owocu to wyrośnie z niego drzewo, ale nie dość, że wiedział iż było to kłamstwo, to przecież nie jadł wcześniej kwiatków.

Nagle źle się poczuł, na szczęście toaleta była blisko wiec zdążył. Wymiotował tymi głupimi kwiatami, czuł straszny ból. Gdy wreszcie otworzył oczy zauważył, że te kwiaty byly na prawde piękne.

Białe róże.

Kiedyś czytał o symbolice kwiatów. Białe róże znaczyły miłość i niewinność, symbolika ich jest bardzo szeroka, oznaczają chociażby czystość czy lojalność.

- Długo jeszcze będziesz oglądał tą toaletę? - Usłyszał głos za sobą. Szybko wstał spuścił wodę i obrócił się do tej osoby, którą okazał się Wojtek.

- Myśle, że nie? - Zastanawiało go czemu za nim poszedł, przecież poradziłby sobie.

- Widzę, że coś się poważnego dzieje, Nicola, proszę, chociaż raz zadbaj o siebie. Nie chcielibyśmy cię stracić.

- Wiem, ale nic się nie dzieje, chwila i przejdzie. - Odpowiedział wycierając usta z krwi.

- Tak? O ile wcześniej się nie wykrwawisz, nie wiem czemu nie zauważasz tego ile krwi tracisz, przecież jak tak dalej pójdzie, to to cie pokona Nicola. Proszę zastanów się nad tym i idź do tego jebanego lekarza. - Powiedział Wojtek i wyszedł, było widać, że był bardzo wkurzony, chociaż sam Nicola nie uważał by jego zdrowie miałoby obchodzić innych, może i fakt, ta krew nie wyglada najlepiej, ale przecież poboli i przestanie.

Chwile później sam wrócił na boisko po ubłaganiu trenera i zapewnieniach, że jak źle się poczuje to odrazu zejdzie. Nie chciał by ta sytuacja odbierała mu radość z życia. Widział wkurzony wzrok Szczęsnego, który był przeciwnikiem tego, żeby znów wchodził na boisko w tym stanie.

Cieszył się, że do końca treningu mógł spokojnie grać, chociaż wiedział, że w szatni będą robić mu wywody na temat jego zdrowia. Oczywiście gdy tylko drzwi się zamknęły zaczęło się.

- Więc Nicola, pewnie wiesz na jaki tor ta rozmowa zacznie zmierzać? - Powiedział Wojtek siadając na ławce.

- Taaa... - Odpowiedział i przewrócił oczami.

- Od jakiego czasu tak się dzieje i czemu uważasz to za coś normalnego. - Wtrącił agresywnie Lewandowski.

- No od niedawna, oraz myśle, że to nic poważnego, bo w sumie tak jest.

- Nic poważnego? Nicola! Czy ty siebie słyszysz? Nic poważnego to twoim zdaniem mdlenie i rzyganie litrami krwi? - Tym razem Szczęsny przejął inicjatywę, może troche zbyt agresywnie, ale byl wkurzony tym, że Nicola uważa to za coś normalnego.

- Nie przesadzaj. - Odpowiedział krotko i przewrócił oczami co tylko bardziej wkurzyło starszego.

- Jak twój stan się nie zmieni to osobiście zabije cie, o ile ta dziwna choroba nie zrobi tego pierwsza.

Wiedział, że Cash nie odzywał się teraz, bo potem mial całą ich drogę powrotną na prawienie morałów. Tak jak myślał tak i sie stało.

- Nicola. Musimy pogadać. - Zaczął spokojnie starszy.

- Wiem, przepraszam. - Odpowiedział, gdy nagle znowu złapał go atak kaszlu.

- Białe róże... piękne kwiaty, piękna czyta i niewinna miłość, wielka szczęściara z tej którą kochasz. - Nagle zaczęła starsza Pani.

- O czym Pani mówi? - Zaczął Matti.

- Hanahaki, na pozór piękna choroba, wydawać by się mogło, że romantyczna, chodź tragiczna, trzymaj się chłopcze. - Skończyła i odeszła bez dalszego słowa
zostawiajac ich z masa pytań.

- Co to było, jakie haganah... coś tam o co chodzi Nicola, znacie się? - Zaczął zasypywać go pytaniami

- Sam nie wiem, pierwszy raz na oczy widzę tą kobietę. - Powiedział patrząc na miejsce w którym jeszcze przed chwilą stała

- Wracając, strasznie się martwię o twój stan zdrowia, zresztą jak cala drużyna, niedługo mamy mecz na którym musisz zagrać. Gdyby coś się działo bardzo poważnego zadzwoń, przyjdź, powiedz, zawsze postaram się pomoc.

- Wiem, dzięki Matti. - Reszta drogi minęła im już bez żadnych akcji z dziwni ludźmi. Nie tylko Nicole zastanawiało to co przed chwilą się stało a i Matti nie mogł wyrzuć tego z głowy.

Cały wieczor myślał o tej kobiecie i o tym co mówiła, piękna choroba lecz tragiczna?Skąd ona wie, na co mógłby chorować, może istnieje więcej ludzi, którzy też kaszlą tymi dziwnymi kwiatami?

Postanowił wyszukać informacji na ten temat.

Hanahaki.

Wyszukał frazę w internecie i na szczęście znalazł artykuł o tym. Zdążył przeczytać, że jest to choroba nieodwzajemnionej miłości gdy nagle wyrzuciło go ze strony a on nie mógł jej znowu znaleść, jakby nagle została usunięta.

Sytuacja była bardzo dziwna, czyli, że to choroba na która zachorował przez nieodwzajemnioną miłość do Mattiego? Może o to chodziło tej kobiecie w słowach "wielka szczęściara z tej którą kochasz". Pewnie myślała, że podoba mu się jakaś dziewczyna.

_____________

Co myślicie? Podobał sie rozdział?

Zapraszam do komentowania i głosowania ⭐️ (to bardzo motywuje przez co rozdziały sa częściej❤️)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top