Część 3🥀

Następnego dnia Nico nie miał żadnych planów. Jedynie czekał na trening, mimo wszystko kochał je najbardziej na świecie, no dobra, zaraz po Mattim. To jego kochał najbardziej na świecie.

Ucieszył się gdy wreszcie wybił czas treningu, przez swoje natarczywe fanki nie mógł nawet spokojnie pochodzić po galerii, chociaż nie tylko galerii. Tak naprawdę największy spokój miał gdy wracał wieczorami z treningu, wtedy zawsze jest ciemno, 12 latki nie chodzą tak późno poza domem, a i jego w ciemności nie jest tak łatwo rozpoznać.

Jak zawsze Matti już przed czasem czekał na zakręcie rozdzielającym ich drogi. Zawsze był przed czasem i czekał cierpliwie, no może czasem i nie cierpliwie szczególnie kiedy młodszy zbyt długo się szykował przez co się spóźniał.

- Hej. - Przywitał się młodszy przytulając Mattiego na przywitanie, jak zawsze.

- Hej, co dziś przed czasem? - Spytał po czym się zaśmiał. Kochał jego śmiech.

- Nie zawsze się spóźniam. - Powiedział z udawanym fochem, na co starszy znowu się zaśmiał. - No i co się śmiejesz.

- No weź Nikosia nie wkurzaj się. - Odpowiedział, kochał każde zdrobnienie swojego imienia z jego ust, ale postanowił dalej udawać obrażonego.

- Jak się przestaniesz fochać zabiorę cie do maka. - Chłopak nie odpowiadał więc ten mówił dalej. - Lodowisko i maczek? - Zaproponował.

- Co? Jest środek lata, ale zgoda. - Sam maczek mu odpowiadał, ale każda dodatkowa aktywność z nim była dla niego jak spełnienie marzeń.

- No i co, że jest środek lata, ważne, że niektóre są całoroczne. - Powiedział znowu uroczo się uśmiechając.

- Ty to jednak jesteś głupi. - Powiedział na co drugi zaczął niszczyć jego fryzurę. Nie po to tyle stał przed lustrem, by jakaś gotówka niszczyła mu włosy. - Ej no! To było niesprawiedliwe, tyle te włosy układałem! - Udawał wkurzonego, chodź tak naprawę wybaczył mu wszystko odrazu. Wyciągnął telefon i zaczął poprawiać włosy.

- No już już, wyglądasz super nie musisz się tak poprawiać lalusiu. - Wiedział, że nienawidzi jak się tak do niego mówi.

- Wiesz co? Teraz to już na prawdę się obrażę. - Zrobił obrażoną minę co wyglądało komicznie w połączeniu z jego włosami na każdą stronę świata.

- No już już, chodź Nikolcia bo się spóźnimy.

Szli tą samą drogą co zawsze, nie mieli daleko, szybszym krokiem może 15 minut.
Nicola modlił się w duchu by tylko nie zauważyli tej krwi gdy kaszle, albo żeby chociaż nie mdlał. Nie chciał nikogo matrwić sobą.

Z początku było dobrze, nawet zapomniał, że rano myślał że udusi się własną krwią. Było to okropne.
Gra szła mu świetnie, chociaż chwile mógł się cieszyć z tego co kocha.

Nie trwało to długo, bo potem poczuł, że mu słabo, chciał po prostu zejść na bok i usiąść by nie zwracać na siebie uwagi. Niestety fakt, że był prawie na środku boiska nie ułatwiał mu tego. Chciał po prostu bez problemowo zejść gdy znowu złapał go ten okropny kaszel. Był tak okropny, że myślał, że zaraz umrze.

- Nicola! Hej! Nicola co jest? Skąd ta krew? - Podbiegł Zieliński.

Chłopak nie przestawał kaszleć, a krwi było coraz więcej. Piotr zobaczył, że chłopak ledwo co stoi i próbował doprowadzić go do ławek, można by się spodziewać, że w chwile przybiegło pare osób.

- Co z nim? Skąd a krew? - Spytał zaniepokojony Matti.

- Nie wiem, nic nie wiem, też chciałbym wiedzieć co z nim. - Odpowiedział, było widać, że jego też martwił stan chłopaka.

- Ej no! Nicola! Co jest? - Przybiegł Lewy.

- Przepraszam... - Odpowiedział ze łzami w oczach. Nie kaszlał już, ale z jego ust ciekła krew. Wszystko go bolało.

- To nie wygląda dobrze, może potrzeba karetki. - Powiedział Szczęsny, który także już przybiegł.

- Nie! Znaczy nie trzeba, czuje się dobrze, ale nie dzwońcie. - Odpowiedział szybko, nienawidził karetek, a tym bardziej teraz, wzięliby go za dziwaka gdyby zauważyli, że kaszle kwiatkami, chodź tym razem cieszył się, że ich nie było, tylko tego by mu brakowało.

Cieszył się, że pomogli mu dojść do ławki. Przez utratę krwi nie czuł się najlepiej. Może doszedł do tego fakt, że cały dzień nic nie jadł.

- Nie wiem co ci się dzieje, oraz czemu nam tego nie mówisz, ale tak już nie może być. Strasznie się martwimy o twój stan, powinieneś nam o wszystkim mówić. - Powiedział Lewandowski po czym podał mu chusteczkę.

Kolejny raz resztę treningu spędził na ławce, czuł się już dobrze, ale nie pozwolili mu wrócić na boisko. Wiedział, że musi coś z tym zrobić, jego samego to też wykańczało.


_____________

Tym razem trochę dłuższy❤️
Dziękuję za każdy komentarz, bardzo to motywuje do pisania❤️

Oraz zapraszam do zagłosowania ⭐️⭐️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top