Część 5🥀

Kolejnego dnia czuł się bardzo przygnębiony. Wiedział, że na pewno będzie jeszcze gorzej niż ostatnio. Wszystko bolało go tylko bardziej.

Ataki kaszlu coraz bardziej mu przeszkadzały. Krwi i kwiatów było więcej.
Sporo rozmyślał nad tym czy iść na trening. Wiedział, że ataki kaszlu go nie ominą chodź już bardziej kontrolował chwile przed kiedy nastąpią. 

Kiedy nadszedł czas treningu chłopak postanowił jednak iść, mimo wszystko nie chciał tracić rzeczy która kochał, ani pozbawiać się robienia rzeczy które sprawiały mu uśmiech przez jakieś głupie chwasty rosnące w nim.

Kiedy z Mattim dotarli do szatni tych ich brakowało, dlatego kapitan zaczął ogłaszać ważne rzeczy.

- Jak wiecie, niedługo mamy ważny mecz. Chciałbym żebyście już zaczęli psychicznie się przygotowywać, oraz mam nadzieje na to żeby wszyscy byli w pełnym zdrowiu. - Chwile zatrzymał się i popatrzał na Nicole po czym kontynuował. - Mimo, że nie wniesie on dużo to musimy pokonać te bagiety. - Skończył, a Nicola już wiedział, że nie zagra w tym meczu, no chyba, że w tydzień nagle wyzdrowieje, a ta dziwna choroba już nigdy nie powróci.

Gdy o tym myślał złapał go atak kaszlu. Mimo, że wszyscy byli już przyzwyczajeni to każde wymioty krwi były bolesnym widokiem dla każdego. Przynajmniej już nikt nie wypytywał go o to.

Nagle Szczęsny wkurzony wyszedł trzaskając drzwiami.

- A jemu znowu co? - Skomentował Krychowiak.

- Nie może patrzeć na to jak Nicola się męczy - Odpowiedział Kamiński pomagając Nicoli usiąść.

- Nie dziwie mu się. - Powiedział Matti podchodząc do chłopaka z butelką wody. - Pij to i nie marudź. - Rozkazał gdy chłopak skończył kaszleć. - Mamy sobie do porozmawiania. - Rzekł i poszedł dalej się przebierać.

- Powiedziałbym to samo, ale myśle, że Matti lepiej mu przemówi do rozsądku. - Dodał Robert patrzący na plamy krwi na podłodze. Nicola cieszył się, że wszystkie kwiaty udało mu się zatrzymać w chusteczkę, gdyby je zobaczyli to przecież uznaliby go za dziwnego.

Trening przebiegł mu dobrze, nawet przez chwile znowu nie złapał go ten kaszel. Bardzo go to cieszyło, że wreszcie bez problemów mógł grać z resztą, no prawie bez problemów nadal go bardzo bolało chodź umiał już to ukrywać. Nawet wyjątkowo dobrze szły mu strzały.

Po skończonej grze jak zawsze wracał z Mattim, wiedział, że chłopak zaraz będzie mu gadał, o tym by odpuścił treningi i poszedł do lekarza, ale nadal mimo to cieszyła go jego obecność. Gdy patrzył na niego kątem oka idącego obok czuł motylki w brzuchu.

- Nicola? Dobrze wiesz, że to wszystko źle na ciebie wpływa, wyniszcza się to. Każdy to zauważa oprócz ciebie. Musi... - Powiedział chłopak gdy nagle mu ktoś przerwał.

- Nie niej mu tego za złe. - Znowu usłyszeli ten znany im zachrypnięty głos. Gdy obrócili się w jego stronę zobaczyli tą starszą Panią z wczoraj.

- To Pani, wie Pani coś o tej chorobie! Na pewno. - Wypalił Nicola.

- Tak, wiem, chodź nie będzie to dla Ciebie dobra informacja. Lepiej byś się na to przygotował. Z nieodwzajemnionej miłości zrodziła się hanahaki, bardzo rzadka choroba dotykająca nieszczęśliwie zakochanego. Rzadka choroba, na pozór jest to piękna choroba, chodź teraz słychać o niej coraz więcej. Co raz więcej osób na nią choruje. Pojawia się, gdy ktoś darzy kogoś uczuciem tak silnym, że w głębi serca umiera z braku dotyku. Choroba przejawia się tym, że w płucach zapuszczają się kwiaty. Zaczyna sie od wykaszlenia paru płatków, aż w końcu dochodzi do tragedi. W zależności jak wielkim uczuciem dąży się druga osobe tak choroba szybko się rozprzestrzenia. Od paru dni do paru nawet i lat.

- Czyli, że rosną we mnie jakies chwasty przez nieodwzajemniona miłość? Da się to jakoś cofnąć nie wiem? - Odezwał się młodszy.

- Tak, spokojnie są metody jak sobie z tym radzic. Pierwsza polega na chirurgicznym usunięciu kwiatów, ale wiąże sie to z całkowita utrata wspomnień z kochana osoba. Po takiej operacji już nigdy nie można odczuwać żadnych uczuć z tą osobą, a z tego powodu większość chorych decyduje się na śmierć. Dla nich zapomnienie tej osoby byłoby najgorsza rzeczą na świecie, ich uczucia wydają się dla nich cenniejsze niż ich własne życie.

- Czyli bez operacji uduszę sie kwiatkami? Nie ma nic innego? Jakiekolwiek inne rozwiązanie? Ile czasu mi zostało?

- Myśle, że już niewiele, ale jest drugi sposób, chodź jest on bardzo rzadki do uzyskania, druga osoba musi szczerze pokochać chorą osobę, musi być to szczerze, bezinteresowne uczucie, takie jakim daży tą osobę chory. Nie może być ono wymuszone tym, że ta osoba wie, że to przez nią umiera. - Kobieta mówiąc to była bardzo smutna.

- A skąd Pani ma te informacje? To nie brzmi jakby mogło istnieć naprawdę. Jakim niby cudem jakieś kwiatki mogą w kimś rosnąć. - Powiedział agresywnie Matti, chodź nie wierzył w to co kobieta mówi to martwił się, że jego przyjaciel może umrzeć.

- Miałam córkę, była tylko nastolatką. Zachorowała na hanahaki, ale było już za późno. Wybrała trzeci sposób, popełniła samobójstwo dzien przed operacja, nie mogla już tego znieść. Dlatego prosze cie, nie wazne co by sie działo podejmij sie operacji, mam nadzieje, że chociaż z tobą bedzie wszystko okej. - Powiedziała i nagle zniknęła.

- To jest pojebane, nie wiem czy jej wierzyć. Jakie kwiatki?- Skomentował Matti.

- Obawiam się, że mówiła prawdę. Faktycznie podczas tego kaszlu krwią byly kwiatki. - Odrzekł i znowu zaczął kaszleć.

- Nie wierze, że mój przyjaciel umrze przez jakaś pustą laske, która nawet na niego nie zasługuje. - Powiedział pomagając przyjacielowi.

Nicola pomyślał, że nie może mu teraz nigdy powiedzieć, że to jego kocha, że to przez uczucia do niego może umrzeć. Nie dość, że przecież fakt, że kocha chłopaka był dziwny, to fakt, że umiera przez niego przecież by go załamał.

Nie miał mu tego za złe, jedynie winił siebie za to, że go kocha.

____________

Chciałabym wam podziękować, za takie zainteresowanie książka i AŻ tyle gwiazdek, kocham was!!! Dziękuję, za każdą gwiazdkę ❤️❤️

Oraz rozdziały są co raz dłuższe żebyście mieli co czytać ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top