Rozdział 2
Pov. Megan
Pozostałe treningi minęły wmiarę spokojnie, Lewis i George skończyli na wysokich pozycjach, Charles też się poprawił.
Biegłam przez padok z kawą w ręku, w pewnym momencie wpadłam na kogoś, momentalnie odrzuciło mnie do tyłu a kawa wylądowała na asfalcie.
-Cholera, przepraszam- Szybko wstałam i zaczęłam przepraszać chłopaka.
-Spokojnie, nic się nie stało- Zaśmiał się.
-Przepraszam, strasznie się śpieszę- Powiedziałam i już miałam biec do garażu Mercedesa gdy nagle nieznajomy mnie zatrzymał.
-Co byś powiedziała na to żebyśmy poszli na kawę? W ramach odkupienia tej biednej cappucino która leży na asfalcie- Zaproponował.
-Jasne, czemu nie, znajdziesz mnie w garażu Mercedesa, lub tam gdzie Lewis Hamilton jest- Uśmiechnęłam się i pobiegłam w stronę garażu.
Rzuciłam do Lewisa szybkie 'sorry za spóźnienie' i skierowałam się wgłąb garażu aby odłożyć swoją torbę.
-Czemu się spóźniłaś?-Spytał Hamilton.
-Czemu się nie przygotowujesz do Q1?- Odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-Jeszcze 10 minut- Lewis spojrzał na zegarek.
-Nadal nie dostałem odpowiedzi na moje pytanie- Przypomniał Lui.
-To raczej nie twoja sprawa- Odpowiedziałam chamsko.
-Obściskiwałaś się z Charlesem czy z innym naszym rywalem?- Brytyjczyk nie odpuszczał.
-Lewis!- Wkurzyłam się momentalnie, przecież wszyscy to mogli usłyszeć.
-Więc jednak.. Nie no, ja nie mam problemu z tym że obściskujesz się z swoim chłopakiem- Hamilton definitywnie chciał mnie wytrącić z równowagi.
-Charles to nie mój chłopak!- Wydarłam się. Moje słowa nie umknęły uwadze mojego ojca.
-Widzisz co narobiłeś?!- Wskazałam na Toto który pokazał gestem ręki żebym do niego podeszła.
-Mogę to wytłumaczyć- Próbowałam się jeszcze uratować od stracenia posady.
-Po kwalifikacjach do mojego biura. Teraz idź pomóż Lewisowi bo zaraz startuje- Powiedział krótko Toto po czym założył czarno-niebieskie słuchawki.
-Obyś się rozbił- Prychnęłam wściekła do Hamiltona po czym oddaliłam się na moje stanowisko.
<Time skip>
Kwalifikacje dobiegły końca. Mercedes miał cały pierwszy rząd na starcie dla siebie. Chciałam jak najszybciej wyjść z garażu nie przykuwając uwagi mojego ojca.
-Megan!- Usłyszałam gdy już wybiegałsm z garażu.
-Cholera jasna- Pomyślałam.
-Uspokój się, wyglądasz jakbyś szła na skazanie- Powiedział Lewis który jakimś cudem nagle stał obok mnie.
-Gdyby nie ty to bym mogła już wracać do domu- Warknęłam wściekła.
-No cóż, możemy się już pożegnać, ale tak ostatecznie. Jutro mnie już w pracy nie będzie- Wzruszyłam ramionami.
-Czekaj co?- Brytyjczyka wryło w podłogę niczym mnie gdy usłyszałam o tym kim jest mój ojciec.
-Mam nadzieję, że nie będziesz taki chamski dla swojej następnej asystentki- Powiedziałam po czym zostawiłam Hamiltona w osłupieniu i ruszyłam w stronę biura mojego ojca.
-To będzie krótka rozmowa- Zapewnił mnie Toto gdy weszłam do jego biura.
Nic nie odpowiedziałam. Byłam zbyt przerażona.
-Ty i Charles to para?- Spytał mężczyzna.
-Nie! Znamy się niecałą dobę!- Uniosłam głos.
-W takim razie dlaczego Lewis uważa że jesteście parą?-
-Nie mam pojęcia!- Oburzyłam się.
-W takim razie muszę sobie porozmawiać z Hamiltonem- Stwierdził Wolff.
-Też tak myślę- W biurze pojawił się Brytyjczyk.
-Megan, wyjdź- Powiedział stanowczo mój ojciec.
Pov. Lewis.
Usiadłem na fotelu na którym wcześniej siedziała Meg.
-Mój drogi chłopcze, radzę trzymać łapy przy sobie, Jeżeli odważysz się dotknąć moją córkę jesteś trupem, zrozumieliśmy się?- Z początku zdziwiło mnie trochę to co powiedział mój szef.
-Okej- Wzruszyłem ramionami i wyszedłem z biura.
Megan siedziała na jednym z krzeseł na korytarzu.
-Nie mam pojęcia co ten twój ojciec ma w głowie- Westchnęłam siadając obok kobiety.
-Mam prośbę Lewis- Odezwała się po chwili ciszy Meg.
-Jaką?- Zdziwiłem się, że moja asystentka ma jakąś prośbę.
-Muszę kogoś znaleźć, tylko że totalnie nie wiem jak się nazywa- Powiedziała lekko zakłopotana.
-W takim razie opisz go z wyglądu- Zaproponowałem.
-Uh... W miarę wysoki, wyższy od ciebie, zauważyłam że miał koszulkę red-bulla. Niebieskie oczy, ciemno szatynowe włosy...- Mówiła Meg.
-Max- Stwierdziłem po krótkim opisie Holendra.
-Idę z nim na randkę, do zobaczenia!- Powiedziała po czym wzięła torebkę i po prostu poszła.
Max? Max Verstappen? Serio Megan? Lepszego materiału nie mogłaś wybrać?
Niewiele myśląc zadzwoniłem do mojej dziewczyny.
-Camila, jesteś zajęta?- Spytałem się kobiety.
-Tak- Powiedziała po czym się rozłączyła.
-Co.To.Kurwa.Było- Pomyślałem.
Wziąłem swoją torbę i ruszyłem w stronę garażu Aston- Martina, od razu gdy zobaczyłem mojego przyjaciela, Sebastiana, rzuciłem mu się w ramiona. Miałem wyjebane czy ktoś nam teraz zrobi zdjęcie. Po prostu potrzebowałam żeby mnie ktoś przytulił.
-Co jest Lulu?- Niemiec pogłaskał mnie po plecach.
-Potrzebowałem po prostu żeby ktoś mnie przytulił- Wyznałem.
-Biegłeś przez cały padok żeby mnie przytulić- Zaśmiał się Seb.
-Tak, do tego muszę się wyżalić komuś że moja asystentka poszła na randkę z Verstappenem- Wywróciłem oczami na samo wspomnienie o kierowcy Red-Bulla.
-Chodź wszystko mi opowiesz- Powiedział Vettel po czym pociągnął mnie w stronę trybun przy torze.
Pov. Megan.
Miałam ostatnie kilka minut, dostałam wiadomość, że Max przyjedzie pod mój apartament. Nie miałam zielonego pojęcia skąd on niby miał mój numer apartamentu ale chyba wolałam nie wiedzieć. Założyłam krótką, chyba trochę aż za krótką czarną sukienkę na ramiączkach, do tego czarne koturny z srebrnymi akcentami, całość dopełniał lekki makijaż oraz moje długie ciemne pofalowane włosy.
Usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
-Idealnie- Pomyślałam. Przejrzałam się po raz ostatni w lustrze, chwyciłam moją czarną torebkę z srebrnymi akcentami.
-Pięknie wyglądasz- Verstappen zlustrował mnie wzrokiem.
-Dziękuję- Uśmiechnęłam się lekko po czym podałam rękę Holendrowi który zaprowadził mnie do swojego auta.
Pojechaliśmy do klubu nocnego w samym środku Singapuru. Po dłuższym miłym spędzaniu czasu Max zaproponował że zawiezie mnie do jego apartamentu. Jedynym moim zmartwieniem było to że obydwoje dość dużo wypiliśmy, więc zaproponowałam żebyśmy pojechali Taxi.
-Świetnie się z tobą spędza czas- Zaśmiał się pijany Holender gdy już dotarliśmy do apartamentu.
-Wiem- Odparłam po czym rozsiadłam się na wygodnej kanapie.
Max usiadł obok mnie i położył rękę na moim udzie po czym zaczął ją przesuwać w kierunku miejsca w którym kończyła się moja sukienka.
-Vestappen, stop.- Powiedziałam stanowczo jednakże chłopak nie zaprzestał swoich działań.
-Max kurwa.- Syknęłam gdy holender wsunął ręce pod moją sukienkę.
Nie wiem jakim cudem i w którym momencie ale moje plecy zrównały się z kanapą.
-Max! Puść mnie!- Wydarłam się po czym próbowałam się wydostać z uścisku Holendra.
Kierowca nic nie robił sobie z moich słów.
-MAX- Krzyknęłam. Chciałam jeszcze raz użyć mojego w miarę głośnego głosu ale Verstappen mnie pocałował.
Odepchnęłam go z całej siły i wybiegłam z apartamentu biorąc po drodze moją kurtkę.
-Megan myśl, kto mieszka w pobliżu- Powiedziałam sama do siebie.
-Charles!- Olśniło mnie po chwili po czym skierowałam się szybkim tempem do apartamentu Monakijczyka.
-Megan?- Wymamrotał zaspany Leclerc gdy zapukałam do jego drzwi.
-Jezu dziecko jak ty wyglądasz- Powiedział gdy przetarł oczy.
Miał rację, rozmazana szminka i cieknący po policzkach tusz do rzęs nie były dobrym połączeniem.
-Uh.. Masz może adres Lewisa?- Zapytałam. Na początku chciałam poprosić Charlesa żebym mogła u niego przenocować ale gdy zobaczyłam jakąś kobietę chodzącą po apartamencie, od razu zrezygnowałam z tego pomysłu.
-Mhm, już ci daje- Monakijczyk zniknął na chwilę z zasięgu mojego wzroku ale po chwili wrócił z karteczką na której był jakiś adres.
-Dziękuję- Spojrzałam na mężczyznę z wdzięcznością.
-Nie ma za co, Dobranoc!- Powiedział mi Leclerc na odchodne.
Złapałam pierwszą lepszą Taxi i wskazałam kierowcy adres, gdy dotarłam szybko zapłaciłam i wyszłam z taksówki kierując się prosto do apartamentu kierowcy.
-Lui!- Wtuliłam się w Hamiltona gdy tylko zobaczyłam go w drzwiach.
-Randka nie wypaliła?- Zaśmiał się Brytyjczyk.
-Weź nic nawet nie mów, mogę u ciebie przenocować?- Spytałam.
-Jasne- Uśmiechnął się
-Wchodź- Zaprosił mnie gestem ręki do środka apartamentu urządzonego w beżowo-bialych kolorach.
-Więc co się stało, że ta randka nie wypaliła?- Zapytał Lui podając mi ciepłą herbatę.
-Um... Jakby to powiedzieć- Zakłopotałam się lekko.
-Czy on próbował ci coś zrobić?- Lewis spojrzał na mnie.
-Mhm- Mruknęłam po czym powstrzymywałam wszystkie moje łzy.
-Dobrze, że do mnie przyszłaś- Mężczyzna wplótł ręce w moje włosy, nie zauważyłam w którym momencie zasnęłam.
---------------------------------------------
Hejka kochani<3
Nie pytajcie co się stało w tym rozdziale XD
Miłego czytania, jak zawsze czekam na waszą opinię w komentarzach<333
Miłego Dnia/Nocy<3
~Pani Profesorka
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top