Rozdział 1
pov. Megan
Był ciepły i słoneczny letni poranek. Przemierzałam w spokoju ulice Monte-Carlo.
-Już jestem Mamo!- Krzyknęłam do mojej rodzicielki, pomimo tego że mam już 27 lat, nadal mieszkam z matką.
-Cześć słonko, już miałam do ciebie dzwonić- Uśmiechnęła się do mnie kobieta.
-Coś się stało?- Spytałam widząc jej lekko zmieszany wyraz twarzy.
-Twój ojciec dzwonił- Westchnęła.
Momentalnie stanęłąm jak wryta, mój ojciec? Ten który nie odzywał się do mnie od 25 lat i zostawił moją matkę bez alimentów?
-Em... Chciał coś ode mnie?- Zapytałam niepewnie.
-Tak- Powiedziała moja matka.
-Wyjątkowo niepodobne to do niego- Zdziwiłam się.
-Jednakże nic mu nie powiedziałam, ojciec chce żebys sama zdecydowała- Kontynuowała kobieta.
-Mów dalej mamo- Byłam lekko przerażona.
-Ojciec chce żebyś zdecydowała czy chcesz być jego astystentką w pracy, jeżeli tak, musisz już pakować walizki, jutro masz wylecieć do Singapuru- Zostanie asystentką ojca? Nieżle- pomyślałam.
-Muszę to przemyśleć- Powiedziałam po czym pobiegłam do mojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Tak na prawdę nie musiałam za długo myśleć, nic mnie nie trzymało w Monako. Co prawda mój ojciec zachował się jak totalny chuj, proponując mi pracę jako jego asystentka po tym jak się nie odzywał 25 lat.
Szybko wybrałam numer do ojca.
Po kilku sygnałach usłyszałam męski głos.
-Halo?- Odezwał się.
-Cześć tato- Zaśmiałam się cicho z reakcji mojego ojca.
-Megan?- Spytał niepewnie mężczyzna.
-Tak, to ja. Pomyślałam nad twoją propozycją, zgadzam się- Odetchnęłam z ulgą gdy skończyłam mówić.
-Świetnie, na lotnisku jutro o 6 będzie czekał na ciebie prywatny samolot- Powiedział mój ojciec po czym się rozłączył. Prywatny samolot?! Miałam ochotę wydrzeć się na całe Monako.
-Słyszałam wszystko- Do pokoju weszła moja mama z troskliwą miną.
-Nie jesteś zła mamo?- Zapytałam.
-Oczywiście, ze nie. To ty decydujesz co chcesz robić w życiu- Uśmiechnęła się rodzicielka.
-Dziękuję- Przytuliłam ją po czym wstałam i wyciągnęłam 2 walizki z szafy.
<Time skip>
Po raz ostatni pożegnałam się z moją mamą po czym wybiegłam z domu i wsiadłam do taxi która od 10 minut stała pod moim domem.
W miarę szybko dotarłam na lotnisko w Nicei, problem pojawił się gdy zrozumiałam, że nie wiem gdzie stoi mój samolot. Ku mojemu ubawieniu podszedł do mnie jakiś mężczyzna w garniturze.
-Pani Megan Wolff?- Spytał mężczyzna.
-Em.. Tak?- Zająknęłam się cicho.
-Zapraszam za mną, wezmę pani bagaże- Mężczyzna wziął moje bagaże i zaniósł je do niewielkiego luksusowego samolotu. Rozsiadłam się wygodnie na jednym z fotelów.
Niezłe luksusy tato, ciekawe co jeszcze wymyślisz- pomyślałam po czym zasnęłam z słuchawkami na uszach.
Obudziło mnie lekkie szturchnięcie w ramię.
-Jesteśmy na miejscu- Powiedział ten sam chłop który odnosił moje bagaże.
Zaledwie kilka minut drogi taxówką stąd znajdował się tor Marina Bay, dostałam swoją przepustkę po czym przeszłam przez bramki i skierowałam się w stronę garażu Mercedesa.
Nie musiałam szukać mojego ojca, ponieważ stał on od razu na wejściu do garażu.
-Chyba dobrze trafiłam- Odezwałam się żeby zwrócić na siebie uwagę ojca.
-Megan?- Mój ojciec patrzył się na mnie jak na Katy Perry.
-Trochę wyrosłam- Zaśmiałam się po czym przytuliłam się do mężczyzny.
-Chciałbym żebyś na początku poznała moich kierowców- Powiedział Toto.
-Nie ma na co czekać, przedstawiaj mi ich!- Uśmiechnęłam się, promieniowało w tym momencie ode mnie dobrą energią.
Wolff pokazał mi gestem głowy żebym za nim poszła.
-Nie chcę cię zbytnio obciążać ale chciałbym żebyś była również asystentką jednego z moich kierowców- Powiedział mój ojciec.
-Nie ma problemu- Stwierdziłam, że poradzę sobie z tym.
-Tam stoi jeden z moich kierowców, George Russell- Przedstawił mi chłopaka.
-Chryste panie, ile on jest wyższy ode mnie?!- Prawie się wydarłam.
-Spokojnie, to nie jego asystentką będziesz- Zapewnił mnie Toto.
-Okej- Wzruszyłam ramionami.
-Niestety interesy mnie wzywają, Russellowi narazie nie przeszkadzaj, idź poszukać Lewisa- Zaproponował mój ojciec po czym odszedł.
Świetnie, mam poszukać Lewisa, ale kim jest Lewis?!
Niewiele myśląc ruszyłam wzdłuż padoku, obserwując czy nie ma tutaj żadnego kierowcy którego mogłabym zapytać o Lewisa.
Po dłuższym spacerowaniu w końcu zauważyłam kierowcę w czerwonym kombinezonie.
-Przepraszam!- Krzyknęłam żeby kierowca nigdzie sobie nie poszedł.
-Tak?-Chłopak zdjął słuchawki.
-Jestem tutaj nowa, szukam Lewisa- Wyrectowałam zdanie które powtarzałam sobie od ostatnich 10 minut w głowie.
-Tam stoi- Chłopak wskazał wgłab garażu Ferrari w którym stał czarnoskóry mężczyzna koło 175 wzrostu.
-Dziękuję! Tak w ogóle, Megan jestem- Podałam rękę kierowcy w czerwonym kombinezonie.
-Charles, miło mi- Charles chwycił moją dłoń i ją pocałował.
-Czekaj czekaj!- Krzyknął gdy miałam już zamiar wejść do jego garażu,
-Nie wolno ci tutaj wejść, podejdę pod Lewisa- Zaproponował.
Widziałam, że mężczyźni wymienili kilka zdań, przez całą ich konwersację Lewis intensywnie wbijał we mnie wzrok.
-Chyba się nie znamy- Powiedział gdy podszedł do mnie.
-Nie, jestem Megan, twoja nowa asystentka i przy okazji asystentka Toto Wolffa- Przedstawiłam się.
-Lewis Hamilton- Mężczyzna ucałował moją dłoń, kolejny gentelmen.
Chwilową ciszę przerwał dzwonek mojego telefonu.
-Tak?- Odezwałam się.
-Przekaż Lewisowi żeby już wracał do garażu- Powiedział mój tata.
-Jasne tato- Rozłączyłam się.
-Toto mówi, że masz już wracać do garażu- Przekazałam informację.
-W takim razie idziesz ze mną- Hamilton ruszył w kierunku garażu Mercedesa.
-Dobrze słyszałem, że powiedziałaś do Toto Wolffa "tato"- Spytał niepewnie Lui.
-Tsaa, jestem jego córką- Wywróciłam oczami, nie tak to miało wyglądać, nikt miał nie wiedzieć.
-Widzę twoją minę- Zaśmiał się.
-Na prawdę?- Spojrzałam chwilowo na Hamiltona.
-Spokojnie, nikomu nie będę rozpowiadać, że córka Toto Wolffa zaszczyciła padok swoją obecnością.-
-Dziękuję- Spojrzałam na brytyjczyka z wdzięcznością.
-No nareszcie- Krzyknął jeden z mechaników gdy dotarliśmy w końcu do garażu Mercedesa.
-Lewis, bierz kask i wsiadaj do bolidu- Odezwał się inżynier wyścigowy.
-Powodzenia- Powiedziałam żeby dodać mu otuchy, Hamilton przytulił mnie po czym wsiadł do bolidu i wyjechał z garażu.
-Żadnych romansów z moimi kierowcami- Usłyszałam za plecami.
-Ta, jasne- Wywróciłam oczami po czym usiadłam na moim stanowisku i założyłam słuchawki. Trening przebiegł wmiarę spokojnie, przynajmniej dla Lewisa. George niestety wylądował w bandzie. Od razu po tym jak wyszłam z garażu podeszła do mnie kobieta, mniej więcej w moim wieku.
-Hej, jestem Camila- przedstawiła się kobieta.
-Um... Cześć, Megan jestem- Odpowiedziałam lekko zakłopotana.
-Rozumiem oczywiście, że jesteś astystentką Lewisa ale czy z łaski swojej mogłabyś przestać go podrywać? Jestem jego dziewczyną- Camila pod swoim wrednym uśmieszkiem kryła minę jakby chciała mnie zaraz zakopać żywcem.
-Em.. Okej?- Szczerze mówiąc zdziwiłam się tym co powiedziała mi kobieta, Czemu wszyscy do jasnej cholery myślą że latam za Hamiltonem? Nawet nie za dobrze się znamy.
Niewiele myśląc ruszyłam do garażu Ferrari.
-Cześć Chales- Ucieszyłam się gdy zobaczyłam Leclerca. Chłopak nie wyglądał jakby miał dobry humor, nie dziwię mu się. P19 w treningach to nie jest najlepszy wynik.
-Cześć Megan- Mruknął cicho Monakijczyk.
-Strasznie ci współczuję- Popatrzyłam na niego z troską w oczach.
-To tylko trening Meg, takie rzeczy się zdażają- Chłopak się uśmiechnął ale nadal widziałam sumtek w jego oczach.
-Wszystko będzie dobrze- Powiedziałam po czym przytuliłam Charlesa.
-Megan.- Usłyszałam zimny głos za sobą w którym można było wyczuć nutę... zazdrości?
-Mhm, już idę- Rozpoznałam po chwili, że głos należy do Hamiltona.
------------------------------------------------
Hejka kochani!
Ostatnio naszło mnie na napisanie jakieś książki o Lewisie, więc coś nabazgroliłam.
Rozdziały będą się pojawiać co kilka dni/tydzień.
Dzisiaj rozdział trochę krótszy ale obiecuję że postaram się żeby następny miał co najmniej 2000 słów.
Widzimy się w następnym rozdziale.
Miłego dnia/nocy<3
Pani Profesorka.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top