15: Opętany powrót
W pewnym momencie hrabia osłonił twarz ręką. Uśmiechnął się pod nosem i rzucił w stronę Sebastiana małą buteleczkę, która zawierała specjalną wodę święconą. To właśnie po nią udał się do Undertakera. Chłopak zdążył jedynie szepnąć parę słów w stronę narzeczonej, kiedy ta zamknęła z przerażenia oczy.
- To koniec wycieczki, Lizzy. Wracamy do domu.
Po jego słowach rozbłysło światło, które skutecznie oślepiło narzeczonych. Momentalnie ucichło krakanie ptaków, a Ciel oraz Lizzy znaleźli się z powrotem w swoich czasach.
Leżeli na ziemi, na tej samej uliczce, z której wcześniej zniknęli. Blondynka delikatnie otworzyła oczy, gdy tylko usłyszała stukot końskich kopyt oraz ludzkie kroki. Nie dowierzała, że ich koszmar wreszcie się skończył.
- Ciel! Jesteśmy w domu! Uratowałeś nas! - powiedziała radośnie i natychmiast przytuliła swojego narzeczonego. Aby okazać swoją wdzięczność, ryzykownie pocałowała chłopaka w usta, na co wcześniej w życiu by się nie zdobyła, z obawy o to, jak zareaguje. Rozpierały ją emocje.
- Mówiłem, że dla ciebie oszukam nawet demona - powiedział cicho, przy czym uśmiechnął się złośliwie i ''oddał'' pocałunek. Nawet nie myślał w tamtej chwili o tym, co zrobiła jego narzeczona, a czego następnie dokonał on. Pocałowali się. Wreszcie mu to nie przeszkadzało, a nawet więcej - podobało mu się. Nieśmiało podniósł opaskę z ziemi, próbując ją jakoś zawiązać, mimo krótszego wiązania. - Chyba mam już odpowiedź na twoje poprzednie pytanie. Wybacz mi moją lekkomyślność. Nie powinienem cię zostawiać. Gdybym nie wrócił, pewnie coś by ci się stało. Jesteś jedynym, co mi zostało, co czyni cię najważniejszą - przyznał cicho. Był tak nerwowy, że stukot jego serca można było słyszeć z odległości kilku metrów. - Przykro mi, że musieliśmy odbyć podróż w czasie, abym zrozumiał... - okazał skruchę i spuścił głowę.
Blondynka pokręciła jedynie głową. Jej zielone oczy były pełne łez. Chciało jej się płakać ze szczęścia, bo nie wierzyła w to, co usłyszała.
- To nie jest ważne, Ciel. Liczy się to, że oboje wróciliśmy do naszych czasów - wtuliła się w niego mocniej i pocałowała jego opaskę na oku. - Obiecuję, że nikomu nie wyjawię tajemnicy.
- A ja będę starał się zmienić datę. Nie ważne kiedy, byle by móc cię widzieć w białej sukni. Po prostu mogę powiedzieć, że cię kocham, bo dla byle kogo nie ryzykowałbym tak dużo. Nie jesteś byle kim. Kimś ważnym. Pokusiłbym się o miano ''kogoś najważniejszego''. Tak, Lizzy. Kocham cię - uśmiechnął się ciepło i pocałował swoją narzeczoną w wilgotnym od łez policzków.
- Ciel... - zaczęła wzruszona. - Nigdy w życiu nie usłyszałam piękniejszych słów - zapłakała cicho, jednak później wzrok blondynki skupił się na jej ubiorze. Aż podskoczyła, podtrzymując rozpadającą się sukienkę z przyszłości. - Nie chcę cię niepokoić, ale wrony tak poszarpały moją sukienkę, że ledwo się na mnie trzyma... - wyszeptała zawstydzona, rumieniąc się przy tym.
- W razie czego, to jest strój halloweenowy. Jakby kto pytał, jesteś przebrana za ofiarę opętania i jakoś z tego wybrniemy - parsknął śmiechem. - Trzymaj. Żebyś nie zmarzła. Możesz już wstać? - dodał, narzucając dziewczynie na ramiona swoją marynarkę.
- Mogłabym u ciebie nocować? Jest już bardzo późno, a twoja letnia rezydencja jest zdecydowanie bliżej... - westchnęła cicho, kiedy zorientowała się, że do jej domu dzielił ją długi dystans.
Była zmęczona i poraniona, więc chciała odpocząć u swojego narzeczonego. Nie chciała się jednak narzucać. Otuliła się mocniej jego marynarką i ruszyła z nim do posiadłości.
- Zapraszam. Pewnie niedługo będzie to i twój dom - odparł spokojnie. - Wydawać by się mogło, że zniknęliśmy na parę minut. Halloween nadal trwa.
- Nadal się zastanawiam, jak to się stało, że nas przeniosło o tyle lat do przodu... - zamyśliła się. - Jak myślisz, co się stało z Sebastianem? - zapytała po chwili, gdy w jej głowie kłębiło się sporo pytań.
Zachowywała się trochę jak małe dziecko, które dopiero poznawało świat. Ciel jednak nie chciał na razie o tym z nią rozmawiać. Był równie zmęczony, co ona, a poza tym, nadal pod wpływem emocji. Poradził jej jedynie, aby się tym nie martwiła i zaproponował ogrzanie się przy kominku. Kiedy zaszli już do jego rezydencji, chłopak otworzył wielkie drzwi frontowe, prowadzące do środka. Gdy oboje weszli do wnętrza posiadłości, z kuchni wyszedł kamerdyner szlachcica. Sebastian polerował umytą szklankę i spojrzał się wyraźnie skołowany na parę.
Gdy Elizabeth zobaczyła lokaja, zamarła na moment. Wiedziała, że już nigdy nie będzie mogła na niego patrzeć tak, jak przedtem. Bała się go po tym, co wydarzyło się w przyszłości. Spróbowała jednak go zignorować i poszła za Cielem do salonu. Z kominka biło przyjemne ciepło. Lizzy usiadła jak najbliżej niego i ogrzewała swoje zmarznięte, pokaleczone dłonie.
- Przyjemnie? - odparł zadowolony i rozsiadł się w jednym z foteli. - Sebastian tylko udaje głupiego. Widziałaś jego dłoń? W przyszłości zasłonił się przed buteleczką lewą ręką. Ma ją teraz w bandażu - syknął zdenerwowany, podejrzewając kamerdynera o nielojalność.
- Czyli już wiadomo co się z nim stało. Teraz odczytać co planuje... - powiedziała zmartwiona, przybliżając się do źródła ciepła.
- Nie może nam tutaj nic zrobić. Nie, gdy ja mam pełną kontrolę. Wydaje mi się, że dlatego przeniósł nas do przyszłości, aby moje rozkazy stały się bezwartościowe - westchnął.
- Przy tobie czuję się już całkowicie bezpieczna - powiedziała z delikatnym uśmiechem i podeszła do niego.
Blondynka usiadła mu na kolanach i przytuliła delikatnie, rozkoszując się chwilą. Spoglądając na jego twarz, miała ochotę znów go pocałować.
- Wiem jedno, dzięki temu, że nie cofnęłaś się, kiedy o to prosiłem, zostaliśmy przeniesieni w czasie. To odmieniło moje nastawienie. Widzisz? I po co było się załamywać? Użalanie się nad sobą nie przynosi pozytywnych efektów. Może tak po prostu musiało być? - uśmiechnął się złośliwie, nie mogąc sobie darować uszczypliwych uwag.
Dzięki tej wycieczce do przyszłości, Ciel zmienił się na lepsze. Wreszcie był pewny swoich uczuć, jak i jego reakcje stały się bardziej ludzkie. Kiedy się śmiał, chichotał prawdziwie. Czego chcieć więcej? Młody hrabia przytulił do siebie Lizzy i przymknął oczy. Ciepło bijące z kominka działało na niego kojąco, jak i usypiająco. Postanowił, że nie będzie żył jedynie dla siebie. Zrozumiał, że ma z kim dzielić się pozostałym czasem.
Do momentu, w którym nie usłyszy ''Szach-mat''.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top