Halloween 2k18
Zapowiadała się naprawdę długa noc z moją przyjaciółką Marysią. Noc spędzona na jedzeniu słodyczy,ogladaniu telewizji oraz rozmowie o różnych rzeczach. Byłyśmy już w piżamach i właśnie włączałyśmy telewizor.
-Będzie w ogóle dziś coś ciekawego leciało?
-Na pewno. Jest halloween. Musi coś być. Weź tylko zobacz czy Łysy jest na niebie. Bez niego to nie będzie halloween.
-Że kto do jasnej anielki?
-Eh,Księżyc. Tyle się znamy a ty nadal nie wiesz jak ja go nazywam?
-Brak pamięci krótkotrwałej.
Spojrzała przez okno.
-Jeszcze go nie ma.
-Jak trzeba to zawsze go nie ma.
Zaczął się pierwszy horror tej nocy. Mery się trochę bała ale ze mną raczej nic jej się nie stanie.
Nagle usłyszałyśmy dźwięk pukania do okna. Przestraszyłam się i wcisnęłam pauzę na pilocie. Podniosłyśmy roletę do góry,nikogo tam nie było ale pies dalej szczekał.
-Dziwne..
-Pójdziemy to sprawdzić?
-Tylko się przebieżmy w inne ciuchy.
Kiedy już się przebrałyśmy wyszłam z latarką na podwórko. Świeciłam dookoła ale nic tam nie było dalej. Odwróciłam się i zobaczyłam straszną postać wyglądającą jak zombie. Zaczęłam krzyczeć i odruchowo uderzyłam w tą postać. Upadła na ziemię. Mery podbiegła do mnie jak najszybciej.
-Daga co się dzieje.
-Spanikowałam i mam zombie na podwórku.
-Jakiego zombie przecież to ja.
Zdjął maskę i wtedy dopiero zobaczyłyśmy,że to nasz przyjaciel.
-Maciek zabije cię za starzenie nas w halloween.
-A to nie na straszeniu polega?
-No tak. Ale dla ciebie mogło się to gorzej skończyć.
-Już rozumiem o co ci chodzi.
-Mogłam mieć przy sobie moją broń.
-Może lepiej,że jej nie miałaś.
-A tak właściwie co ty tutaj robisz?
-Miałem do was przyjść,mówiłyście wczoraj,że pójdziemy na jakiś spacer wieczorem i w ogóle postraszymy innych..
-A no tak. Jak zwykle nie pamiętam. Dasz nam chwilę,musimy się przebrać.
-Pewnie,poczekam.
Po kliku minutach wyszłyśmy z domu udając się na wieczorny spacer.
Zawędrowaliśmy na jakąś polanę obok ostatniego domu znajdującego się w naszej miejscowości.
-To co robimy teraz?
-Możemy poczekać na księżyc. Są gwiazdy może i on się pojawi. Usiedliśmy na ławce i patrzeliśmy w niebo. Z tyłu za nami rozciągało się pole a za nim był lasek,który prowadził na ulicę. Zapatrzeni w gwiazdy nie zorientowaliśmy się,że za nami stoją jacyś ludzie. Dopiero gdy odwróciłam się za siebie i zauważyłam jakieś postacie ubrane na biało szybko wstałam z miejsca.
-Spójrzcie za siebie!
Mery i Maciek niemal od razu się podnieśli z miejsca. To nie były prawdziwe duchy. To nasi przyjaciele postanowili nas przestraszyć.
-Bardzo śmieszne. Drugi raz się nie na biorę.
-Kurde nie udało się.
Gdybyście mieli jakiegoś psychopatę to bym się przestraszyła-pomyślałam.
-To co teraz robimy?
Zastanowiłam się chwilę dalej wypatrując księżyca.
-Jest! Nareszcie..
Moi towarzysze spojrzeli w górę nie wiedząc o co chodzi. Odpowiedź była na niebie. Chociaż dzisiaj księżyc wyglądał jakoś inaczej. Był bardziej czerwony. Ciekawe co to mogło oznaczać.
-Daga czemu on jest taki teochę czerowny?
-Nie mam pojęcia.
-Mamy się bać? Czy może jednak nie?
-Powinniście się bać.
-Kto to powiedział?!
Zaczęliśmy się rozglądać po terenie wokół nas. Kiedy zobaczyliśmy postać w ciemności od razu chcieliśmy uciekać. Jednak coś nas jeszcze chwilę tam trzymało. Ten ktoś był coraz bliżej a my coraz dalej się cofaliśmy. Kiedy postać stała pod światłem rzucanym przez lampę i zobaczyliśmy kto to lub też co wszysty zaczęli krzyczeć.
-W nogi!
Zaczęliśmy biec ile sił w nogach przed siebie. Za nami biegł Klaun z nożem w ręce. Że też za chciało się nam wychodzić z domu.
Dobiegliśmy do skrzyżowania. Był daleko w tyle.
-Dobra jaki jest plan-zapytałam ciężko odpychając.
-Rozdzielimy się i spotkamy się u ciebie. On w każdej chwili może przyspieszyć tempa. Czyli będzie tak: my prosto wy do góry i naokoło. Spotkamy się u Dagmary w domu.
-Teraz was mam!
Znów zaczęliśmy uciekać. Ktoś ewidentnie chciał nas zabić. To nie mógł być żart. Te ubrania były tak realistyczne. Pobiegliśmy prosto a reszta na górę. Wybrał tę drogę na górę. Oni na szczęście wiedzieli co robić. Wykonali okrążenie i znaleźli się u Dagi na podwórku.
-Dobra mamy trochę czasu. Co proponujecie?
-Trzeba kolesia złapać i dać mu nauczkę.
-W scooby doo się chcesz teraz bawić?
-To nie głupi pomysł. Ale trzeba się szybko uwijać.
Zebraliśmy potrzebne sprzęty i wytypowaliśmy osoby na tak zawną przynętę. Udało się omówić szczegóły w ostaniej chwili. Nasz klaun oraz nasi towarzysze właśnie go tu ściągnęli. Oni przebiegli przez pułapkę a gdy klaun na niej stanął wpadł w nią. Udało nam się.
-I złapaliśmy klauna mordercę. Jeju teraz się serio czuje jak w scooby doo.
-Jeszcze nie wiemy kim on jest. Trzeba to odkryć przed końcem odcinka. I jeszcze wezwać gliny?
-No,a jak. Zawsze tak było.
Wypuściliśmy go z sieci i zdjęliśmy maskę. Okazało się,że to nasz "kolega" którego przezywano Gangsterek.
-Serio Gamgster? Co ci na mózg padło?
-Halloween jest. Szkoda,że nie widzieliście swoich przestraszonych min.
-Eh,daruj sobie. Następnym razem my się odpłacimy.
-Powodzenia w myśleniu do przyszłego roku.
Po tych słowach wyszedł zadowolony.
-Mam już plan,jak go przestraszyć i bie będzie musiał czekać na to rok..
Maciek objaśnił nam szczegóły a my zabraliśmy przebrania i zakradliśmy się do jego domu. Plan polegał na tym by wystaszyć go udając ducha jego wujka,który zmarł kilka lat temu. Halloween to do tego najlepsze święto. Zaczęliśmy wołać go po imieniu strasznym głosem. Chyba się udało. Wyszedł z domu do ogrodu przestraszony. Kiedy zobaczył ducha zaczął krzyczeć jak "opętany" i przepraszał za to co zrobił. Kiedy już wystarczająco dużo się na przepraszał reszta osób wyszła z ukrycia. Zaczęliśmy się śmiać.
-Ale co tu się... Jak wy to? To nie był wujek?
-Hahahaha dałeś się przestraszyć.
-Ja się niczego nie bałem o czym wy mówicie?
Próbował udawać twardego lecz mu to nie wychodziło.
-Ciekawe,że się nie bałeś.
Chłopaki pokazali mu nagranie.
-Dobra wygraliście zadowoleni?
-Teraz już tak.
-Wracamy do mnie oglądać horrory?
-My mamy jeszcze palny.
-Ja mogę iść.
-Okej,Maciek idzie z nami. Dozobacznia.
To było najbardziej pokręcone halloween w moim życiu-pomyślałam. Było się czego bać. Oby w przyszłym roku nie było tak strasznie. Wróciliśmy do mojego domu i nadal oglądaliśmy horrory. O 5 rano gdy skończył się ostatni film poszłyśmy z Mery spać. I tak minęła noc halloweenowa.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top