Halloween 2k17

Wszystko zaczęło się od zwyczajnej rozmowy.

-Wiesz jaki jest jutro dzień?-zapytałam.

-Tak,ostatni dzień października-odpowiedziałem.

-Na prawdę nie wiesz jaki jutro dzień?-pytałam nie dowierzając.

-Jak ja ci nie powiem to się nie domyślisz. Jutro 31 października. Halloween!

-O tym zapomniałem!? Kalendarz w tych czasach nie przypomina.

-Pisze w kalendarzu wystarczy tylko jedną kartkę podnieść na chwilę do góry.

-Jesteśmy zbyt starzy na zbieranie cukierków-na te słowa wszysty wybuchnęli śmiechem.

-Nie będziemy zbierać cukierków. Możemy je sobie sami kupić.

-To co będziemy robić?-zapytałem.

-Znajdziemy sobie jakieś zajęcie.

-Niech wszysty jutro do nas przyjdą. Jakoś o 16:00. Wtedy wszystko powinno być gotowe na tą godzinę.

Wszysty udali się do swoich domów. Zostałam sama ze swoim chłopakiem Karolem.

-To najpierw upewnijmy się że mamy na produkty te,które trzeba to zrobię ciastka.

-Jest proszek do pieczenia,cukier waniliowy,nie mamy mąki i oleju.

-To pójdziemy jutro po południu do marketu. Kupimy to co potrzebne oraz pierniki korzenne. Moje ulubione.

-Więc ustalone. Ale po co nam to wszystko?

-Zamierzam zrobić takie małe party z okazji halloween dlatego potrzebujemy ciastek i cukierków,przydały by się też "jakieś" napoje.

-Rozumiem. To jutro pójdziemy po to wszystko.

-Przecież nie dzisiaj-powiedziałam.

-Pójdę się już wykąpać a potem spać.

Po tym jak już się wykąpałam poszłam do sypialni. Poczytałam sobie książkę i posty na facebooku i położyłam się spać.

Rano..

Wiem,że nie musiałam wstawać. Ale obudził mnie zapach jedzenia. A jeśli chodzi o jedzenie to ja jestem pierwsza gdy jestem głodna. Zeszłam schodami na dół do kuchni a na stole stał już talerz z jajecznicą. Mam naprawdę kochającego chłopaka-pomyślałam. Wzięłam się za jedzenie. Do południa pozostało jeszcze dużo czasu. Włączyłam telewizor na kanale TLC i oglądałam program,który aktualnie był emitowany przy tym jedząc krakersy. Po godzinie kiedy skończył się serial poszłam się ubrać. Byłam już ubrana więc mogliśmy z Karolem iść do marketu po ciastka i picie.

W zasadzie do 16:00 pozostało nam około 3 godziny i 15 minut. A tak naprawdę to o 18:00 mieliśmy wszysty pójść w pewne miejsce. Zaczęliśmy sprzątać dom żeby było czysto. Nawet w sypialni na krześle nie było żadnych ciuchów. W międzyczasie niektóre z brudnych ubrań wyprały się. Czasochłonne sprzątanie zajęło nam dużo czasu. W ostateczności kiedy już skończyliśmy spadliśmy na kanapę ze zmęczenia. 

Około 16:00...

Wszysty zaproszeni przychodzili do nas po kolei. Oczywiście pierwszy plan był taki żeby w te jedyne w roku święto najeść się jak najwięcej ciastek,cukierków i innych łakoci. 

Dwie godziny później... 

-To jak idziemy w klimaty tego święta i odwiedzany pewne miejsce?-zapytałam. 

-Myślisz że to dobry pomysł Daga? Jest ciemno,a poza tym beze mnie nawet nie idź. 

-Nathan i ja piszemy się na to. 

-My też!-odpowiedzieli wszysty. 

Udaliśmy się samochodem na przedmieścia gdzie stał stary opuszczony dom z wybitymi szybami. Kiedy przed nim stanęliśmy wydawał się straszny,choć nie tak bardzo. 

Weszliśmy do środka. Głównie po to by zobaczyć jak on wygląda w środku. Weszliśmy do środka swiecąc latarkami po całej posiadłości. Nagle za nami drzwi się same zamknęły. Przestraszyłam się. Ola podbiegła do drzwi żeby sprawdzić czy damy radę wyjść. Szarpała za klamkę ale nie udało jej się otworzyć. 

-Cóż wygląda na to,że żeby się z tąd wydostać trzeba będzie rzucać w drzwi czym popadnie lub je wyważyć. Albo jeszcze znaleźć na jakiś klucz.

-Idziemy tam! Znajdziemy coś co otworzy te drzwi-Powiedział Łukasz. 

-Poczekajcie chwilę. Jest nas siedmioro. 

-Będzie jedna grupa 3 osobowa i jedna 4 osobowa. 

Podzieliliśmy się na grupy. Jedni poszli schodami w górę. A drudzy mieli szukać na dole. Przeszukując pokój na górze ktoś nagle zamknął do niego drzwi. Daga słysząc ten dźwięk natychmiast podbiegła do nich sprawdzając czy da radę z tąd wyjść. Szarpie,ciągnie,nie wychodzi. Zauważyła w środku skrzynki z narzędziami stojącej obok szafki młotek. Wzięła go i uderzyła z całej siły w drzwi kilka razy. Udało jej się z stamtąd wyjść. Reszty nie było na górze. Zaczęła się niepokoić,sprawdzać wszystkie pokoje szukając ich. Coś mogło im się stać. A jeśli rzeczywiście tak było? Zaczęłam się bać,serce mi przyśpieszyło a mózg myślał tylko o najczarniejszych scenariuszach. Zatrzymałam się na chwilę żeby uspokoić myśli. Kiedy mi się to udało poczułam za sobą dziwny chłód. Jako,że rodzice kiedyś mi mówili,że kiedy się tak dzieje prawdopodobnie albo na serio za Tobą jest jakaś isota paranormalna. Odwróciłam się. Kilka metrów za mną stał jakiś duch. Zaczęłam krzyczeć na niego i od razu uciekać. Wiedziałam że go nie uderzę patelnią,bo to duch. On nie żyje. Więc pozostała mi ucieczka na dół schodami. O mały włos z nich nie spadłam. Ale dotarłam na dół cała i zdrowa. Ola od razu podbiegła do mnie pytając co się stało i czemu,na kogo tak krzyczę. Opowiedziałam jej całą sytuację. Nathan powiedział że oni też widzieli coś dziwnego. 

-Kiedy byliśmy w kuchni tak z nikąd obraz wiszący na ścianie z niej spadł-powiedział Nathan.

-Mało zawału nie dostałam-powiedziała zdecydowanym tonem Ania. 

Zabraliśmy się wszysty na górę schodami,żeby znaleźć pozostałych. 

*W tym samym czasie*

Łukasz i Karol szukali wyjścia. Zamiast tego znaleźli wejście na strych. 

-Wchodzimy tam? 

-Nie wiem czy powinniśmy. 

-Chcesz znaleźć swoją dziewczynę to musimy tam wejść-powiedział stanowczo Łukasz. 

Weszli na górę. Niby nic takiego zwykły strych. Niestety pozory często mylą. Przejrzeli wszystkie zakamarki i kartony pozostawione na tym strychu.

-Tu jej nie ma. 

-A jak myślisz co mógłaby tutaj robić?

-Poczekajmy jeszcze chwilę. 

-Po co? 

-Przysłuchajmy się może ją usłyszymy.

*Dwie minuty później*

-Zaczynam się bać. 

-Ja też. 

-Wejdźmy tam na górę. Może ona tam jest. 

-Okej wchodzimy. 

Weszliśmy na górę i jedyne co zobaczyliśmy to zwykły stary strych. Strasznie wyglądał. Świeciliśmy latarkami po całym tym strychu. Dagmary tam nie było mieliśmy już schodzić. Kiedy w pewnej chwili gdy odwróciliśmy wzrok ujrzeliśmy jakiegoś ducha. Zaczęliśmy krzyczeć. Karol krzyczał na Łukasza żeby ten jeśli może to się pospieszył z zejściem na dół, ponieważ ten duch zmierzał w ich stronę. W efekcie obaj spadli z drabiny na dywan. Karolowi nic się nie stało podniósł się i otrzepał. 

-Łukasz,wszystko w porządku? Dasz radę wstać. 

Łukasz próbował wstać ale coś go jakby blokowało? 

-Nie mogę sam wstać. Coś nie tak z moją nogą. 

-Pomogę ci-Podał mu rękę i jakoś go podniósł. 

-Mocno Cię boli? Dasz radę iść dalej jej szukać?

-Boli i to bardzo lecz nie zostawię kuzynki w potrzebie. 

**Moje wtrącenie**

'I takie czyny uznaje się za bohaterskie'

-Może zejdźmy na dół? Oni mogą tam być. 

-Dobrze tylko nie biegnij bo będzie gorzej. 

Szliśmy dalej dziwnie się czując w tym miejscu. Doszliśmy do schodów. Usłyszeliśmy dźwięk naciskanej kalmki. Spojrzeliśmy w tamtą stronę. Drzwi po kilku sekundach się otworzyły. Już miałem zacząć krzyczeć ale okazało się że to nasi. Podeszli do nas. Wyjaśniliśmy im całą sytuację i razem udaliśmy się na parter. Niestety drzwi nadal były zamknięte/zablokowane. Ola próbowała wsówką do włosów ale nie udało jej się.....

-Mam dość tego miejsca!-krzyknęła i poszła szybkim krokiem do kuchni. 

Wyciągnęła z szafki garnki,patelnie i wszystko inne co w niej było. Kazała nam się odsunąć. Zrobiliśmy to. Zaczęła rzucać w drewniane drzwi póki nie poluzowała zardzewiałych już zawiasów. Kiedy zawiasy się poluzowały kopnęła w drzwi a te poleciały na trawę. Szybko przedostaliśmy się do samochodów i ruszyliśmy w kierunku domu Dagmary i Karola. 

*W domu*

-Nigdy więcej takich sytuacji. 

-I nie w halloween. 

-Wybaczcie to moja wina. Myślałam że będziemy się dobrze bawić zamiast tego Łukaszowi się coś z kostką stało. 

-Nie było tak źle. Przynajmniej wszysty żyjemy. 

-Liczy się dobra zabawa.

-Ale szczerze wam powiem że bałam się o was gdy się rozdzieliliśmy. 

-My o was także. 

-Było minęło. 

-A ty kuzynku idziesz z tą nogą jutro do lekarza. 

-Okej pójdę. 

*******************************
Pisany inaczej ale jest.
A i jeszcze jedno. On nie jest taki super jak miał być i jak go sobie wyobrażałam. To,że pisałam go w 2017 oznacza też,że nie było wtedy łatwo go napisać ponieważ mój rok 2017 to była porażka ale o tym wiedzą tylko poszczególne osoby

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top