~2~

Wszystko się zmieniło. Tak bardzo, że życie Shoto gdzieś po drodze straciło jakiekolwiek barwy. Przestał się uśmiechać, cieszyć z czegokolwiek. Zabrano mu matkę, która nie mogła już wytrzymać widoku męża i oblała synka wrzątkiem. Nic już nie miało znaczenia. Jego rodzina po prostu się rozpadła. Toya uciekł i ślad o nim zaginął, a pozostała dwójka tylko kombinowała jak może się ulotnić  tego więzienia.

To nie dom, to więzienie. Całe rodzeństwo było tego zdania. Niestety bali się zasadniczego i zaborczego ojca, przez co nie chcieli przy nim nic głośno mówić. Wiedzieli, że dostałby szału na wieść o przeprowadzce. Z drugiej jednak strony gdzie mieliby pójść? Nie mają bliskiej rodziny. Może ewentualnie stary przyjaciel ich ojca, ale tego licho porwało jakiś czas temu. Znikąd pomocy. 

Zmuszeni do ostateczności, po prostu zostali w rodzinnym domu i zajęli się sobą. Fuyumi uczy w szkole podstawowej, natomiast Natsuo studiuje medycynę. Zawsze był uzdolniony, więc to nie było znowu takie dziwne. Shoto zaś zdał do prestiżowej szkoły U.A. Nie robił tego dla cholernego ojca tylko dla siebie. To on chce być bohaterem. To jego marzenie od dziecka Chciał je spełnić nie patrząc na to co ojciec ma do powiedzenia. Nie da się jednak nie zauważyć, że Endevour robił wszystko, żeby zmusić syna do słuchania jego pomysłów, ale na daremno. Shoto mu się postawił i nie chce mieć z nim nic wspólnego. Jak chyba wszyscy. jedynym rozwiązaniem jest po prostu olewanie ojca. Nie zawsze jest to jednak takie proste.

****

Nastał poniedziałek, a więc można było wyjść z domu i zobaczyć się z przyjaciółmi. Tak przynajmniej robi większość osób, ale nie Shoto. Nie bardzo ceni sobie przyjaźń. Uważa, że jest to nie potrzebne i przereklamowane. Żył więc obok tych wszystkich sprzeczek i przyjaźni. Nie czuł z tego powodu smutku. Nie miał żadnego ku temu powodu. Był po protu sobą. Jak ktoś go o coś pytał, lub prosił o pomoc, to z niechęcią wykonywał swój obowiązek. Nigdy jednak nie odmówił. Wiedział, że to może sprawić przykrość.

Czy on sam był lubiany? Oczywiście, że tak. Miał rzeszę fanek, które dwoiły się i troiły, żeby mu czymś zaimponować. Na marne we wszystkich przypadkach. Pozostawał obojętny na zaloty dziewczyn. Czasem nawet nie rozumiał po co to wszystko robią. Nie miał nic przeciwko temu wszystkiemu, jednak nie bardzo to lubił. Koleżanki mają tendencje do przesadzania, a on już tego nie znosi.

Tak więc nastolatek radził sobie sam ze swoimi problemami. Nawet jego rodzeństwo nie było świadome, że ich brat jest tak bardzo pochłonięty przez widmo ojca. Gdyby jednak wiedzieli, z pewnością staraliby się mu pomóc.

Powoli zaczynało się robić późno. Shoto niechętnie wstał ze swojego wygodnego posłania na podłodze i poszedł do szafy. Dzień wcześniej jego starsza siostra wyprasowała mu mundurek szkolny. Przynajmniej źle teraz nie wygląda. Wziął go i po cichu, by nie obudzić ojca poszedł do łazienki. Rozebrał się i wszedł pod prysznic. Po chwili ze słuchawki poleciała lodowata woda. Chłopak zamknął oczy. Choć na te jedną chwilę mógł zapomnieć o całym świecie i problemach jakie ma. Oparł się plecami o ścianę i zjechał po niej na ziemię. Jego życie musiało się aż tak bardzo zmienić? I to wszystko przez ojca.

Po kilku minutach zrezygnowany wstał z ziemi i poszedł się ogarnąć. Już z kuchni dochodziły go zapachy śniadania. Mógł teraz zgadywać kto je robi. Czy Fuyumi czy Natsuo. To mu zostało mimo, że jako małe dziecko nie bardzo mógł próbować tych wszystkich pyszności. Miał delikatny żołądek, więc zawsze to mama mu coś dobrego robiła. Pamiętał jeszcze te wszystkie dania, w które tak wkładała serce by mu dogodzić.

Uczesał się i założył mundurek. Przejrzał się jeszcze w lustrze upewniając się, że wygląda w miarę normalnie i poszedł do kuchni. W drzwiach napotkał swojego brata

- Co tym razem na śniadanie przygotowałaś Fuyumi?- spytał Natsuo przepychając się z Shoto. - Umieram z głodu. A ty młody weź się nie pchaj.- zaraz zaczęli się siłować kto ma wejść pierwszy do kuchni pierwszy.

- Przestańcie.- mruknęła szarooka patrząc na nich i podając śniadanie na stół.- Zaraz ojca obudzicie a wtedy śniadanie zmieni się w festiwal obelg. Wiecie o tym, prawda?- nie ma co ukrywać, dziewczyna ma rację. Tak się skończył obiad w niedzielę. Jedna wielka katastrofa. Dlatego też, przepuścili się w końcu i usiedli do swoich porcji.

Zwykle przy posiłku nie mówi się za dużo. Nawet dość wygadany Natsuo nie miał dziś humoru na żarty. Ciężko mu idzie na studiach do czego nie chciał się nikomu przyznać. Oczywiście Fuyumi się domyśla, jednak uważa, że jej brat jest na tyle dorosły że w momencie problemu sam zwróci się o pomoc. Nie przychodziło mu to jednak łatwo. Po przejściach postanowił sam sobie radzić. Niestety za dobrze mu to nie wychodzi.

- Dzisiaj będę później.- oznajmił Shoto pijąc zieloną herbatę na zimno.- Mam jeszcze treningi i nie dam rady zdążyć na kolację. Wybacz Fuyumi.- lekko spuścił wzrok. Nie lubił jej zasmucać. Ona tak bardzo się stara, żeby chociaż trochę było w tym domu rodzinnej atmosfery. Dziewczyna pokiwała głową.

- Rozumiem. Ale upewnij się, że będziesz miał co zjeść. Nie możesz być głodny.

- Pewnie.- chłopak wstał i pozbierał swoje naczynia.

- A jak ci idzie w szkole?- zagadnął tym razem Natsuo.- Bo ja słyszę same pochwały o tobie. Dobrze się uczysz i rozwijasz swój dar.

- Jeden dar.- ściął szybko Shoto odkładając wszystko do zlewu.- Używam tylko lodu.- dwójka spojrzała po sobie a potem na niego. Niby to rozumieją, ale jednak coś im nie pasowało.

- Jak to tylko lodu?- szarooki przestał na chwilę jeść.- Ale posiadasz dwa dary. Jesteś wyjątkowy. Nienawidzisz ojca jak my wszyscy ale..

- Dość Natsuo.- warknął wyprowadzony już z równowagi nastolatek.- Nie będę o tym rozmawiać okej? - mówiąc to zabrał torbę i wyszedł z domu ciągle myśląc o słowach brata. Wie przecież, że ogień to też jego dar. Ale nie zamierza go używać. Kojarzył mu się źle pod każdym względem. Nie ma co o tym rozmyślać. Skierował się w stronę szkoły. Dziś miały być nietypowe lekcje.

****

- No dobrze, więc dzisiaj porozmawiamy o złoczyńcach, którzy na chwilę obecną są aktywni i powinniście uważać, żeby czasem na nich nie wpaść.

Rzeczywiście była to nietypowa lekcja. Zwykle Aizawa jest nie w nastroju na takie rzeczy. Zwala takie obowiązki na kolegów z pracy, jednak tym razem nie mógł tego zrobić. Zbyt wiele działo się w mieście a przestępczość wciąż rosła. Trzeba uświadomić młodzież o bieżących sprawach i tym, co może im grozić poza murami szkoły. Przecież nie będą wiecznie chronieni przez dorosłych. A takie starcie z prawdziwymi problemami będzie na pewno cenną lekcją.  Niektórzy dalej nie rozumieli sensu tego, ale nie mieli nic do gadania. 

- Puszczę wam teraz listę i zdjęcia znanych złoczyńców. Jeśli kiedyś na któregoś traficie bezapelacyjnie musicie uciekać.- kontynuował czarnowłosy zasypiając prawie przy biurku.- Na chwilę obecną mamy Shigarakiego, Dabiego, Togę, Twice'a  i wiele więcej. Podaje wam tylko przykłady. Ale to tylko czubek góry lodowej. Z racji tego, że muszę wam o tym mówić, a nie jestem szczęśliwy z tego powodu, macie się z tym zapoznać i wcielić w życie.- mówiąc to ledwo zrozumiale posłał po klasie opisy i wizerunki czarnych charakterów.- Macie pytania? Nie? To cudownie i tak nie odpowiem. 

Klasa bardzo była ciekawa kto teraz jest niebezpieczny i na kogo trzeba raczej uważać. Informacji było na prawdę niewiele. Głównie dar i imiona. Chociaż nawet tego nikt nie był pewien w 100%. Shoto oczywiście potraktował to jako formalność. Gdy doszły do niego zdjęcia, wziął je niechętnie i przeglądał dane. Szczególnie zainteresował go mężczyzna o pseudonimie Dabi. Dar podpisany jako kremacja, jednak to było nic innego jak niebieski i bardzo gorący ogień. Czy kiedyś takiego ognia nie widział? Ojciec potrafi taki stworzyć, ale to pewnie zwykły przypadek. Wyjął telefon i kiedy nikt nie patrzył zrobił zdjęcie. Może to nic ważnego, ale może ojciec jako obeznana i dłużej żyjąca osoba powie mu coś więcej na ten temat. 

W momencie kiedy wychowawca zbierał kartki, Shoto zaczepił go niby od niechcenia. 

- Przepraszam, ale czy coś wiemy na temat Dabiego?- spytał od niechcenia. 

- Dabiego?- nauczyciel uniósł brew.- Chodzi o to, że ma podobny dar do ciebie? Według mnie to przypadek. Dużo jest podobnych darów. 

- Wiem o tym. Po prostu o nim macie najmniej danych i chciałem się tylko dopytać.

Nie, wcale nie o to mu chodziło. Pamiętał dobrze o swoim najstarszym bracie. Zniknął lata temu i słuch o nim zaginął. Nie chciał wierzyć w to, że zmarł albo ktoś go skrzywdził. Wierzył, że dalej gdzieś tam żyje. Niestety nie miał pojęcia jak wygląda i czy jeszcze coś obchodzi go rodzina. Chciał go jednak odnaleźć. Dlatego tak bardzo zainteresował się Dabim. Musiał się dowiedzieć, czy istnieje jakieś powiązanie między Toyą a nim. W tym celu musi o to wypytać ojca, jednak to będzie na prawdę trudne. Nie miał jednak wyboru.


******

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top