P. IV / NIE DOŚĆ, ŻE IDIOTA, TO JESZCZE SENTYMENTALNY
Noya nieco się pomylił, myśląc, że boisko będzie wybitnie blisko, ale kilkunastominutowy spacer wolał postrzegać jako krótką, wstępną rozgrzewkę i możliwość porozmawiania z wielkoludem idącym obok niego. Stanął jednak jak wyryty i nieco rozczarowany, gdy zobaczył kilku ludzi korzystających z boiska. Hiro jednak nijak się tym nie przejął i poczekawszy na granicy ogrodzenia aż piłka upadnie, zawołał ich i podszedł, jakby znali się od zawsze.
- Widzę, że gracie trzy na trzy - zaczął, wyciągając ręce z kieszeni. - Nie przydałoby Wam się dwóch nowych zawodników?
- Jasne, im więcej tym weselej - odparł wesoło chłopak stojący najbliżej i uśmiechnął się szeroko. - Jeden z Was do nas, drugi na drugą stronę siatki.
- Bosko - skomentował to student i odłożył torbę na stojącą w pobliżu ławkę. - Idziesz Smarku, czy nie? - spytał wciąż stojącego w tym samym miejscu Noyę.
Yuu uśmiechnął się, tym swoim najpełniejszym szczęścia uśmiechem i podbiegł do ławki, kładąc swoje rzeczy obok rzeczy przyjaciela, a później stanął na boisku tuż za trójką zupełnie nieznanych sobie ludzi. Noya nie pamiętał kiedy ostatnio grał tak po prostu, tylko dlatego, że kochał grać. Pamiętał treningi, pamiętał mecze, ale to wszystko obciążone było jakimś marginesem stresu. W końcu jeśli tam poszło Ci źle, mogło to oznaczać Twój brak umiejętności, który w ostateczności mógł ukazać się również w oficjalnym meczu i oznaczać stracone punkty. Teraz jednak, z tymi zupełnie obcymi ludźmi, chodziło tylko o zabawę. Noya przywitał się grzecznie i zapamiętał imiona członków jego obecnej drużyny, pytając przy okazji, czy mógłby się zająć odbiorem wszystkich piłek, gdy jest z tyłu. Wszyscy spojrzeli na niego zaskoczeni, ale po krótkiej rozmowie udało im się dojść do kompromisu. Jasne, mogli zostawić mu odbiór, ale w przypadku, gdy ktoś inny będzie stał na miejscu z tyłu, będą dzielić się polem i sygnalizować, kto odbierze krzykiem. Yuu zgodził się na to bez sekundy zastanowienia. Uśmiechnął się lekko, gdy zobaczył niedowierzające i nieco pogardliwe uśmiechy towarzyszy. Wiedział, że nie mieli niczego złego na myśli, ale był od nich o dobre sześć, jak nie więcej, lat młodszy, a zachowywał się, jakby postradał zmysły i uważał za króla wszechświata. Mogli odebrać go jako nieco niepoważnego. Niemniej jednak zgodzili się na jego prośbę z czystej ciekawości.
Ludzie z przeciwnej drużyny zaczynali się powoli niecierpliwić, a Hiro tylko uśmiechał się tajemniczo. Naprawdę nie mógł się doczekać żeby zobaczyć zaskoczone miny tych ludzi, gdy tylko Noya pokaże, co potrafi. Nawet teraz był z niego dumny, gdy tylko patrzył, jak chłopak odpowiednio się ustawia i już nie może oderwać oczu od piłki. Hiro w swojej drużynie miał przejście, z racji zyskanego punktu, więc przesunął się na pozycję lewego atakującego i tylko czekał na rozwój wydarzeń. Doskonale widział po samej pozycji serwującego, że chłopak będzie chciał wyzwać Yuu i pokazać mu, że sam nie da rady obronić całego pola. Wybitnie oczywista decyzja, w końcu prośba Noyi niejako wjechała wszystkim obecnym na dumę. Hiro zdawał sobie jednak sprawę z tego, że prośba Noyi nie wynikała z jego pychy. Chłopak wiedział, że może nie dać rady. Po prostu chciał się uczyć, rozwijać. A żeby móc to zrobić potrzebował wyzwań. Postawa Yuu nie wynikała z pychy lecz ze skromności. Choć Hiro rozumiał, że żeby to dostrzec trzeba chłopaka nieco lepiej poznać.
Chłopak zaserwował tak, by uderzyć centralnie za lewym atakującym, licząc, że może to zmyli drużynę przeciwną. Było to o tyle ryzykowne, że gdyby drużyna Noyi przełamała układ, na który się zgodzili, lewy atakujący mógłby odebrać tę piłkę bez najmniejszego problemu. Yuu jednak, który już zupełnie zapomniał o bożym świecie, bez problemu czytał intencje przeciwnika. Rzadko mu się to udawało, zazwyczaj szkoły, przeciwko którym walczył, potrafiły to zamaskować. Jednak ci ludzie nawet nie próbowali tego robić. Więc wystarczyła dosłownie sekunda, w momencie w którym piłka spotkała się z dłonią serwującego, by Yuu praktycznie skokiem znalazł się w odpowiednim miejscu, zadziwiając tym członków swojej drużyny, którzy nawet nie pomyśleli o tym, by spróbować odczytywać zamiary przeciwnika. W ich mniemaniu Noya jedynie utrudnił sobie zadanie. Chłopak jednak nijak się tym nie przejął. Miał cały czas lotu piłki na dobranie odpowiedniej pozycji, odpowiedniej odległości i ustawienie się. I wykorzystał ten czas najlepiej, jak potrafił. Piłka idealnie uderzyła o jego przedramiona i poszybowała w stronę rozgrywającego. Wszyscy nieco osłupieli, ale gra toczyła się dalej. Piłka nie upadała przez dłuższą chwilę, wymiana był interesująca i w spokojnym tempie. I wszystko nagle zmieniło się, gdy ktoś wystawił do Hiro.
Noya mógłby przysiąc, że w tamtym momencie nie widział praktycznie niczego. Przestało mieć dla niego znaczenie otoczenie, ludzie, nawet praktycznie powietrze. Widział siebie, siatkę, piłkę i Hiro. Zresztą Hiro znajdował się w dokładnie tej samej sytuacji, gdy uświadomił sobie, jak bardzo przeskrobie sobie u Nishinoyi jeśli nie zaatakuje tak, jak robi to na meczach tylko da mu najzwyczajniej w świecie fory. Więc uderzył piłkę, niemal z całej siły, zupełnie zmieniając tempo wymiany i celując praktycznie w drugi koniec boiska, tuż przed linię autu. Yuu potrzebował chwili by to przeanalizować, ale odsunął się błyskawicznie w tył i rzucił w odpowiednią stronę, przetaczając po ziemi lewym kolanem i ledwie potrafiąc dotknąć piłki, która odbiła się od jego prawej ręki i poszybowała w stronę siatki ochronnej otaczającej boisko kilka metrów dalej. Jego samego impakt odrzucił tak, że chłopak aż upadł na tyłek. Wszyscy stali oniemiali. Większość z nich nigdy nie widziała takiego zagrania na żywo. Tak wysoki poziom był zupełnie czymś innym niż to, do czego przywykli. Hiro podbiegł do Noyi, drapiąc się z zakłopotaniem w tył głowy i wyciągając rękę by pomóc chłopakowi wstać.
- Przepraszam Noya - oznajmił szczerze. - Po prostu pomyślałem, że nie chciałbyś taryfy ulgowej i ...
- Następną taką odbiorę prawidłowo - wtrącił się w środek jego zdania Noya, ciesząc się jak małe dziecko i chwytając wyciągniętą dłoń chłopaka. - Choć i tak wiem, że to nie była Twoja prawdziwa siła. Ale rozumiem, że stopniujemy.
Hiro spojrzał na chłopaka z absolutnym niedowierzaniem i zaśmiał się, obiecując mu, że następnej też nie uda mu się odbić, bo to kwestia jego dumy. Był we wspaniałym humorze dopóki Noya nie stanął na nogach i nie syknął z bólu, co natychmiastowo ostudziło sytuację.
- To tylko lekkie przetarcie - oświadczył Noya z szerokim uśmiechem. - Zapomniałem, że beton ma nieco inną fakturę niż wylewka na boisku.
- Może już lepiej skończmy grać na dziś? - spytał zmartwiony Hiro, obserwując nogę młodszego od siebie chłopaka.
- Cały czas robię sobie przypadkiem krzywdę - uświadomił go Noya. - To nic nowego. Wezmę tylko zapasową koszulkę z torby i to owinę. No chyba, że masz bandaż.
- Nie mam - przyznał chłopak i wbrew protestom Yuu przerzucił sobie jego rękę przez kark, robiąc z siebie podpórkę dla chłopaka i doprowadził go w ten sposób do ławki.
W międzyczasie wszyscy z obu drużyn zdążyli jakoś tak otoczyć Nishinoyę i Hiro, zastanawiając się, dlaczego ludzie grający na takim poziomie postanowili dołączyć do ich rozgrywki i nieco martwiąc się o stan młodszego chłopaka, którego początkowo niesłusznie zlekceważyli. Noya oznajmił z promiennym uśmiechem, że to nic takiego i obwiązał spory kawałek od kolana w dół koszulką, zawiązując ją koniec końców na pęczek na łydce. Chłopak wstał i podskoczył parę razy, krzywiąc się lekko, ale uznając, że da radę jeszcze grać. Wystarczyła dosłownie sekunda by przez warstwy białej koszulki zaczęła prześwitywać krew.
- Pewnie właśnie dlatego wymyślili ochraniacze - oznajmił Yuu patrząc z niedowierzaniem na własną nogę i wracając na boisko. - Gramy dalej?
- Nie licz więcej na takie ataki - uświadomił go Hiro. - Poczekamy z tym do jutra, jak nas wpuszczą na salę gimnastyczną.
- Narzekasz - skomentował to Noya i wszyscy jakimś cudem zaśmiali się.
Gra trwała jeszcze bardzo długo. Noya dawał radę obronić niemal wszystkie piłki, choć utrzymanie bezuczuciowej maski na twarzy kosztowało go masę skupienia. Lewa noga i lewy łokieć cholernie go bolały, ale nie zamierzał tego po sobie pokazać wiedząc, że to przekreśli resztę ich gry tego dnia. Oczywiście nawet słabsze ataki Hiro zaczęły schodzić mu na boki, a do niektórych ataków pozostałych graczy nie zdążał podbiec, ale i tak chciał grać, jak najdłużej. Czuł się po prostu niesamowicie mogąc po prostu grać, ot dla przyjemności. Przyjemność ta skończyła się jednak, gdy rozbrzmiał jeden z telefonów i po krótkiej rozmowie okazało się, że jest już po północy i mężczyźni muszą już iść. Noya i Hiro poczekali chwilę aż się oddalą i wzięli swoje rzeczy. Szli wolno, ramię w ramię, a Yuu z całej siły starał się nie kuleć. Udało mu się udawać, że jest okay przez całą rozgrywkę, ale teraz, gdy Hiro szedł obok niego, doskonale widział, że jest źle i pluł sobie w brodę, że nie zauważył tego wcześniej. Przerzucił sobie torbę na prawe ramię i chwycił torbę Noyi za pasek, niejako mu ją kradnąc i zarzucając na swoją.
- Nie jestem kaleką, dam radę sam nieść własne rzeczy - zbuntował się chłopak, patrząc dziarsko na wyższego od siebie o co najmniej trzydzieści centymetrów chłopaka.
- Oczywiście Smarku, a teraz chodź tutaj - oznajmił Hiro, pochylając lekko głowę, by Noya mógł przerzucić rękę przez jego kark.
- Debil - mruknął Yuu, ale wykonał polecenie.
Oparł się niemal całkowicie o Hiro, gdy ten chwycił go wolną ręką za bok. I choć Noya czuł się jak skończony kaleka, musiał przyznać, że chodzenie w ten sposób zdecydowanie odciążało jego lewą nogę i powodowało mniejszy ból. Nie żeby kiedykolwiek zamierzał przyznać to na głos. Dotarli do domu i cicho przeszli przez wszystkie pomieszczenia, zostawiając torby wyjściowo przed drzwiami do własnych pokoi, próbując nie obudzić rodziców Hiro. Dopiero gdy skierowali się do łazienki, a Noya zgodnie z poleceniem studenta usiadł na pralce, by dać mu lepszy dostęp do zranionej nogi, Hiro uświadomił sobie, jak bardzo źle jest. Samo oderwanie koszulki, centymetr po centymetrze, okazało się niezłym wyzwaniem. I choć starał się robić to jak najdelikatniej i tak kątem oka zauważał, że Noya krzywi się lekko i zaciska palce na krawędziach pralki.
- Muszę zacząć kupować sobie ciemniejsze rzeczy. Szkoda, lubiłem tę koszulkę - oznajmił obserwując jak chwilowo bardziej czerwona niż biała tkanina opada na kafelki obok niego.
- Ewentualnie musisz bardziej na siebie uważać - wytknął mu Hiro wyraźnie zmartwiony i spojrzał z zaskoczeniem na Noyę. - I czego się głupio szczerzysz jak idiota, skoro masz rozwalone pół nogi głąbie?
- To po prostu pierwszy raz kiedy ktoś mnie opatruje - przyznał Noya z najszczęśliwszym uśmiechem na jaki potrafił się zdobyć mimo bólu. - W sensie, wiesz, że nie mam za dobrych kontaktów z rodzicami, a przyjaciół zazwyczaj przekonuję, że dam sobie radę sam. A przecież dość często mam jakieś mniejsze czy większe obrażenia próbując grać na maksa swoich umiejętności. Po prostu przywykłem do tego, że wszyscy ignorują takie rzeczy w moim przypadku. No i przywykłem do opatrywania się samemu. To miła odmiana, że ktoś się o mnie martwi.
- Oczywiście, że się martwię. I pewnie Twoi przyjaciele też. A to, że im nie pozwalasz na okazywanie tego to tylko Twoja wina. Naprawdę nie wyjdziesz na mazgaja, gdy raz na jakiś czas przyznasz, że stała Ci się krzywda i potrzebujesz pomocy.
- Wiem, wiem - zapeszył się Noya, drapiąc w tył głowy. - Po prostu...
- Po prostu, gdy Twoi rodzice uznali, że ich nie potrzebujesz i nie byli dla Ciebie podporą uznałeś, że musisz walczyć sam z całym światem - wtrącił się Hiro, doskonale rozumiejąc podejście Noyi, z którym walczył od kiedy zaczęli się przyjaźnić. - Chcę żebyś wbił sobie raz na zawsze do głowy Smarku, że niezależnie od wszystkiego masz mnie po swojej stronie i nie musisz stać niczym samotna twierdza. Od tego są przyjaciele, prawda?
- Niby tak, ale...
- Nie ma żadnych "ale" - przerwał mu ponownie chłopak. - A ja po prostu przyjaźnię się z debilem, do czego to doszło - zaczął cicho narzekać.
- Dzięki Hiro - mruknął nieco sarkastycznie Noya, po czym dodał o wiele poważniej. - Dzięki Hiro. Za wszystko.
Student tylko pokręcił z niedowierzaniem głową.
- Teraz będzie cholernie piekło - uprzedził młodszego wyciągając wodę utlenioną z apteczki i kładąc ją obok plastra w sprayu i kilku bandaży.
Trzymając ręcznik pod nogą Noyi i drugą ręką polewając ranę chłopaka, która obejmowała niemal całe kolano i sporą część obszaru piszczela, czekał na jakiś znak od Yuu, że za bardzo go to boli. Gdy jednak na niego spojrzał, zobaczył tylko lekki grymas, zaciśnięte zęby i próbę szerokiego uśmiechu.
- Na noc na wszelki wypadek Ci to owiniemy, na trening pewnie też - oznajmił, zawijając zaplastrowaną już nogę Noyi. - Ot, żebyś tego przypadkiem bardziej nie rozwalił. Poza tym jednak rana powinna oddychać, szybciej się zagoi, ale pewnie blizna Ci zostanie. O ile w ogóle chcesz jeszcze trenować - dodał po chwili, uświadamiając sobie, że gra z takimi obrażeniami będzie cholernie ciężka.
- Oczywiście, że chcę. Za nic nie przegapiłbym takiej okazji - oburzył się Noya. - Zresztą, mówiłem Ci, że to tylko małe przetarcie.
- To cholernie głęboka i obszerna rana - wytknął mu student.
- Zależy jak na to patrzysz - skontrował to Noya. - Dla mnie to tylko przecierka, która nie powstrzyma mnie przed grą.
- Naprawdę przyjaźnię się z debilem - westchnął ciężko student, chowając niepotrzebne już rzeczy do szafek i wyrzucając brudne do kosza.
- Wzajemnie - odparł Noya, patrząc ponownie na swoją opatrzoną nogę. - Mam nadzieję, że zostanie blizna - oznajmił, powoli schodząc z pralki i próbując opierać cały ciężar ciała na prawej nodze.
- Dość nietypowe stwierdzenie - oświadczył Hiro, podchodząc do chłopaka żeby odprowadzić go do pokoju Toyamy. - Czemu?
- Bo to pamiątka na całe życie - odparł Noya jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. - Z naszego pierwszego meczu.
- Nie dość, że idiota, to jeszcze sentymentalny - westchnął Hiro, ale nie potrafił powstrzymać uśmiechu. - Dobranoc Smarku, trening jutro mamy o dziesiątej, więc nie siedź za długo.
- Branoc Hiro - mruknął Yuu i student mógłby przysiąc, że gdy wychodził z pokoju, Noya już smacznie spał.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top