Pierwsze spotkanie

Hinata Shōyō

Piątkowe popołudnie - idealny czas, by poobserwować drużynę siatkarską szkoły, w której niedługo miałaś kontynuować edukację. Kilka dni temu przeniosłaś się do prefektury Miyagi i padło na liceum Karasuno. W wyborze pomogła Ci [Imię przyjaciółki] utrzymująca z Tobą kontakt od czasów przedszkolnych.

Poinformowała Cię, że szkoła ma klub siatkarski, który niedawno z powrotem zaczął swoją karierę. Odebrałaś to za idealną okazję dla początkującego fotografa. Podczas jednej z pogawędek przez telefon uznałyście, iż obie strony mogłyby na tym skorzystać. Poprosiłaś ją o skontaktowanie się z zespołem w tym temacie.

Już następnego dnia Twoja przyjaciółka odbyła rozmowę z trenerem drużyny, który podobno bardzo ucieszył się z takiego obrotu spraw. Stwierdził, że Karasuno przydałby się rozgłos, a pomysł z fotografowaniem drużyny pomógłby zrobić niemały krok w tę stronę.

Odpowiedź była więc pozytywna.

Bardzo ucieszyłaś się z tego powodu, gdyż odkąd zaczęłaś robić zdjęcia, miałaś problem ze złapaniem nie tylko ostrości, ale czasami również upragnionych obiektów, a dobry fotograf niewątpliwie powinien potrafić poradzić sobie z takim zadaniem.

Kiedy przekroczyłaś próg sali gimnastycznej, od razu poczułaś się inaczej. Piski butów, huki piłek, które uderzały o podłogę lub ściany i wesołe okrzyki roznoszące się po całym pomieszczeniu. Odniosłaś wrażenie, że ta radość udzieliła się także Tobie.

Stanęłaś blisko wejścia, nie będąc pewna, czy powinnaś coś powiedzieć, czy też dalej milczeć. Nie tylko siatkarze wydawali się zaabsorbowani rozgrywką - gra pochłonęła wszystkich obecnych na sali.

W pewnym momencie rudowłosy chłopak odwrócił się w Twoją stronę, wydając dziwny dźwięk zaskoczenia, bo nie słyszał, aby ktoś wchodził do pomieszczenia. Nagle piłka posłana przez rozgrywającego uderzyła go w tył głowy. Po tym, jak koledzy z zespołu pomogli mu się pobierać, zaczęli szukać źródła rozproszenia kolegi.

- Patrzcie - nagle łysy chłopak zwrócił się w stronę swojej drużyny. - Dziewczyna!

Zdezorientowana nie wiedziałaś, co robić. Nagle w Twoją stronę spoglądało kilkanaście par oczu. Nie byłaś przygotowana na taką sytuację, a jedyne, co przyszło Ci do głowy to pokiwanie w ich stronę i nieznaczne uśmiechnięcie się. 

Wysoki blondyn z opaską na głowie jako jedyny z grupy pozostał opanowany. Mężczyzna rozkazał podopiecznym nie przerywać treningu, a Ciebie poprosił na stronę. Podczas rozmowy cały czas czułaś na sobie spojrzenie brązowych, dużych tęczówek. 

- Kageyama, puść mnie! Chcę się tylko przywitać! - rudowłosy chłopak próbował wyrwać się z rąk rozgrywającego, który trzymał go za kołnierz koszulki.

- Przywitasz się po meczu, krewetko! Wracaj na swoje miejsce! - brunet posłał swojemu niższemu koledze chłodne spojrzenie. Nie było one skierowane w Twoją stronę, lecz mimo tego poczułaś, jakby na sali nagle spadła temperatura. 

Postanowiłaś zostać do zakończenia rozgrywki, aby umożliwić nastolatkowi jego cel. W międzyczasie próbowałaś uchwycić na zdjęciu jego szybki atak, ale w tamtej chwili nie byłaś w stanie tego zrobić. Przy sobie miałaś jedynie komórkę, a profesjonalny aparat zostawiłaś w domu. Oprócz tego dochodziła kwestia refleksu - zrobienie dobrej, ostrej fotografii wymagało wyczucia idealnego momentu.

Czekało Cię dużo pracy...

Kageyama Tobio

Słońce mimo wrześniowego poranka dawało się we znaki. Takie miejsca jak parki były wyjątkowo przyjemne, aby zacząć w nich dzień od porannej przebieżki. Gęsto posadzono drzewa wzdłuż wybrukowanej ścieżki pozwalały cieszyć się gościom z cienia, jaki tworzyły. Niektórzy jednak znajdowali w tym minusy takie jak spadek temperatury na tym odcinku. Jednak nawet to nie zdołało Cię powstrzymać od wcześniejszego wyjścia z łóżka, aby trochę rozprostować kości.

Wieża kościelna właśnie wybiła godzinę siódmą rano. Kto by pomyślał, że o tak wczesnej porze będzie można w spokoju nosić krótkie spodenki? 

Ten dzień zapowiadał się wyjątkowo dobrze - przełożono kartkówkę z [znienawidzony przedmiot], Twój klasowy wróg się rozchorował, pogoda do biegania była wręcz idealna, co ostatnio zdarzało się bardzo rzadko, a w dodatku na przedostatniej lekcji mieliście pójść na coroczne zbieranie śmieci w pobliskim lesie, przez co opuścicie szkołę wcześniej!

Jednak euforia nie mogła trwać za długo. W pewnym momencie poczułaś mocne uderzenie i przewróciłaś się na ziemię. Byłaś zupełnie zdezorientowana. 

Jak najszybciej otworzyłaś oczy i podniosłaś się, opierając na rękach. Nie musiałaś się nawet odwracać, by ujrzeć sprawcę, chociaż odniosłaś wrażenie, że uderzenie nadeszło od strony pleców. Zobaczyłaś chłopaka mniej więcej w Twoim wieku, który także leżał na ścieżce, tuż obok ławki. Westchnęłaś cichutko z ulgą. Kilka centymetrów różnicy i trzeba by było wzywać karetkę.

Otrzepałaś ubrania i podniósłaś wzrok, przez co napotkałaś jego tęczówki wyrażające w jednym momencie dwie dość sprzeczne emocje - obojętność i zdziwienie. Natychmiast poderwałaś się do pionu i podeszłaś do niego z wystraszoną miną. 

Chłopak spoglądał na kartonik tęsknym wzrokiem. Dopiero teraz zauważyłaś napój, który wypadł mu z rąk. Nie wiedziałaś dlaczego, ale coś lekko ukuło Cię w klatce piersiowej.

Czyżby poczucie winy?

- Następnym razem uważaj, gdzie stawiasz nogi - oznajmił, zmieniając swoją postawę ze skrzywdzonego dziecka na niebezpiecznego rozrabiakę.

- Wybacz, moje niedopatrzenie - dobry nastrój nawet wtedy Cię nie opuścił. Chłopak wyglądał na rozdrażnionego, więc postanowiłaś się nie wychylać. Włożyłaś rękę do torby, którą zawsze zabierałaś na poranne treningi i wyjęłaś z niej nieotwarty kartonik mleka. - Proszę, weź moje.

Podałaś mu przedmiot, lecz ciemnowłosy był wyraźnie zdezorientowany. Nie wyglądało na to, że szybko wróci do siebie, więc wepchnęłaś mu napój do dłoni i pobiegłaś dalej, uprzednio żegnając się naprędce.

Tsukishima Kei

Kochałaś świat dinozaurów. Ciekawił Cię od zawsze. Gdy Twoje rówieśniczki wolały bawić się lalkami i kucykami, Ty w swojej drewnianej skrzyni na zabawki miałaś wiele figurek dinozaurów. Uwielbiałaś wszystkie gatunki, ale szczególnie fascynowali Cię roślinożercy. To właśnie oni od zawsze u Ciebie punktowali najbardziej i to ich, w swoim zbiorze podobizn, posiadałaś najwięcej. 

Poprzez swoje dziwne upodobania co do zwierząt nie byłaś zbyt lubiana w podstawówce. Właściwie to nikt nie chciał się z Tobą bawić, a tylko nieliczne osoby spędzały z Tobą przerwy, zamieniając kilka zdań. Praktycznie od zawsze żyłaś w cieniu.

Dlatego też nie mogłaś opisać swojej radości, kiedy dowiedziałaś się, że wybieracie się na wycieczkę do muzeum dinozaurów. Twojego humoru nie zepsuła nawet wieść, że jedzie z Wami również równoległa klasa. 

Kiedy dwa dni później weszliście do budynku, w którego wnętrzu zapisana była historia, omal nie zaczęłaś skakać z radości. Przemierzałaś aleje z przeróżnymi szkieletami i mimo że znałaś prawie wszystkie gatunki przedstawionych na tabliczkach gadów, i tak czytałaś je wszystkie. Na koniec wyjścia przewodnik ogłosił konkurs na najlepszego znawcę dinozaurów. Obie klasy usiadły w kręgu i uważnie słuchały słów mężczyzny, próbując przypomnieć sobie jakąkolwiek nazwę wymarłego już zwierzęcia.

- Mierzył około dwudziestu siedmiu metrów, z czego siedem metrów przypadało na samą szyję.

- Diplodok! - krzyknęłaś równocześnie z blondwłosym chłopakiem. Nie widziałaś go wcześniej, więc musiał chodzić do równoległej klasy.

- Wyróżniają go dwa rzędy charakterystycznych płyt kostnych na grzbiecie oraz dwie pary kolców na końcu ogona - przewodnik zadał kolejną zagadkę. Razem z brązowookim posłaliście sobie spojrzenia pełne nieustępliwości i chęci zwycięstwa, po czym znów odezwaliście się w tym samym czasie:

- Stegozaur!

Szliście łeb w łeb. Wszyscy wokół byli zdziwieniu Waszą wiedzą na owy temat i refleksem w szybkim odpowiadaniu. W pewnym momencie mężczyzna ogłosił, że nadeszła kolej na ostatnią zgadywankę. Miała rozstrzygnąć ona, kto wygra pojedynek. Kiedy wymówił jej treść, oboje pogrążyliście się w zamyśleniu. Nie była ona tak prosta jak jej poprzedniczki. Po kilkudziesięciu sekundach wreszcie przypomniała Ci się nazwa wcześniej opisanego gada. Już otwierałaś usta, aby wygłosić odpowiedź, lecz w tym samym momencie blondwłosy chłopak właśnie jej udzielił. Pracownicy muzeum zaczęli mu gratulować, ale nastolatek nie wydawał się tym zbyt przejęty. Po wypowiedzianych wyrazach uznania, zwycięzca podszedł do Ciebie wolnym krokiem.

- Jesteś niezła, ale pamiętaj - to ja jestem tu królem - rzucił na odchodne, wymijając Twoją zdezorientowaną osobę i uśmiechając się szyderczo.

Nishinoya Yū

Wracałaś ze szkoły. Tamten dzień nie należał do najłatwiejszych - nauczycielka z [znienawidzony przedmiot] postanowiła zapytać Cię z ostatnich tematów, cudem udało Ci się uzyskać dostateczny z plusem, później okazało się, że przyjaciółka, o ile mogłaś ją tak jeszcze nazywać, wyjawiła Twój sekret całej klasie, a po zakończeniu lekcji przewróciłaś się na dziedzińcu przy kilkunastu osobach.

Postanowiłaś poprawić sobie chociaż popołudnie i w drodze do domu wstąpiłaś do osiedlowego sklepiku z zamiarem kupienia czegoś słodkiego. Zanim weszłaś do budynku, spojrzałaś na szyld dumnie głoszący nazwę Podnóże Zbocza.

Pierwszy raz odwiedzałaś to miejsce, więc chwilę błądziłaś między alejkami, szukając tej odpowiedniej. Na półce wypatrzyłaś swoją ulubioną czekoladę. Zdziwiłaś się, bo zauważyłaś tylko jedną sztukę produktu. Jednak z drugiej strony ucieszyłaś się, że czekała właśnie na Ciebie.

Już sięgałaś po słodycz, gdy czyjaś ręka zetknęła się z Twoją. 

- Przepraszam! - odezwaliście się niemal równocześnie. Twoim rozmówcą okazał się ciemnowłosy chłopak o jasnobrązowych, błyszczących oczach. Dopiero po chwili dostrzegłaś, że jego grzywka jest rozjaśniona, co uznałaś za bardzo urocze.

- Proszę, weź ją - nastolatek podał Ci czekoladę z nieśmiałym, ale szerokim uśmiechem. Podziękowałaś, tłumacząc, że nie musiał Ci jej oddawać. - Bierz, póki się nie rozmyślę.

Oprócz tabliczki przetworzonego kakao wzięłaś jeszcze [napój]. Stojąc przy kasie zauważyłaś, że zaczęło padać. Założyłaś kaptur i zaczęłaś biec, aby jak najszybciej znaleźć się w domu. 

Jak się okazało chwilę później, to był błąd. Poślizgnęłaś się i chwilę później leżałaś jak długa na mokrym chodniku. Niespodziewanie ktoś wyciągnął rękę w Twoją stronę i pomógł Ci wstać. Rozpoznałaś w nim chłopaka ze sklepu.

- W porządku? Nic sobie nie zrobiłaś? Coś Cię boli? Możesz wstać? - zadawał pytania przejęty. Spuściłaś wzrok, uprzednio odpowiadając, że to nic takiego. Było Ci strasznie wstyd. 

Ciemnowłosy przysunął się, zakrywając Was parasolką i wyciągnął haftowaną chusteczkę. Posłałaś w jego stronę pytające spojrzenie, a on wskazał na Twój policzek. Odwróciłaś się, aby po chwili dostrzec w szybie przystanku autobusowego swoją brudną twarz. Następnie chłopak zbliżył się do Ciebie i otarł ziemię z Twojej twarzy. Nastała niezręczna cisza.

Po chwili coś Ci się przypomniało. Wyciągnęłaś czekoladę, otwierając opakowanie i podałaś ją nieznajomemu. 

- Czyli i tak do mnie wróciła - oznajmił z szerokim uśmiechem, odłamując kawałek. Okazało się, że nastolatek akurat szedł w tym samym kierunku. Świetnie Ci się z nim rozmawiało. Mieliście wiele wspólnego. Pożegnaliście się pod Twoim domem. Zdejmując kurtkę, zauważyłaś, że coś wystaje z jednej z kieszeni. Po wyciągnięciu, okazało się, że to chusteczka. Wewnątrz wyhaftowane było imię i nazwisko. Domyśliłaś się, że muszą one należeć do chłopaka, którego wcześniej spotkałaś. Z uśmiechem na twarzy ścisnęłaś chusteczkę w dłoni, nie mogąc doczekać się kolejnego spotkania z jej właścicielem.

Sugawara Kōshi

Obudziłaś się bardzo wcześnie. Zupełnie się nie wyspałaś, a planowałaś wypocząć, jak to zawsze miałaś w zwyczaju w sobotnie poranki. Kiedy zeszłaś na parter, Twoja mama przeszukiwała kuchnię, w celu zrobienia śniadania, odkrywając, że nie ma tam praktycznie nic zjadliwego. Byłaś więc zmuszona przebrać się z piżam i mimo wczesnej pory udać się do pobliskiego sklepu, by zupełnie nie głodować.

Po drodze spoglądałaś na mały skrawek papieru z zapisanymi zakupami, który dostałaś od rodzicielki. 

- Ona robi zapasy dla trzech osób czy całego wojska? - przemknęło Ci przez myśl. Przerażona ilością jedzenia wypisaną na kartce szybko wzięłaś wózek na zakupy i zaczęłaś krążyć po markecie, zbierając po kolei produkty z listy. 

Między alejkami dostrzegłaś szarowłosego rówieśnika, który właśnie brał do ręki [ulubiony napój]. Pochwaliłaś go w myślach za dobry wybór i przeszłaś obok niego w stronę kasy. Okazało się jednak, że chłopak miał chyba nadprzyrodzone moce - a konkretniej potrafił się teleportować, bo właśnie wykładał zakupy ze swojego koszyka na czarną taśmę. Chwilę później odezwał się, więc znów zwróciłaś na niego uwagę.

Nastolatek przeprosił sprzedawczynię, informując o braku wystarczającej ilości pieniędzy. Następnie wskazał na jedno z opakowań, pytając z zawstydzeniem, czy mógłby z niego zrezygnować. Jego głos lekko drżał, a policzki przybrały minimalnie ciemniejszy odcień. Kasjerka spojrzała na niego i otworzyła usta, by odpowiedzieć, ale w tej chwili podałaś jej kilka monet.

- Nie trzeba, zapłacę za to - szarowłosy chłopak odwrócił się zdziwiony. Uśmiechnęłaś się do niego uprzejmie, a równie zaskoczona kobieta wydrukowała w tym czasie paragon, kładąc resztę obok zakupów. Poczekał, aż sprzedawczyni zapakuje jego zakupy i obsłuży także Ciebie, po czym podszedł w Twoim kierunku nadal dość zawstydzony. 

- Dziękuję, ale nie powinnaś tego robić... - wyznał nadal lekko zmieszany, oddając Ci pozostałe monety.

- Bo jestem dziewczyną? Daj spokój, to nic takiego - oznajmiłaś przekonująco. Przyjęłaś pieniądze, chowając je do kieszeni. Zamieniłaś kilka zdań z nieznajomym i już miałaś się żegnać, bo przyjechał Twój autobus, kiedy okazało się, że zmierzacie w tym samym kierunku. 

Na początku myślałaś, że chłopak jest bardzo nieśmiały, lecz szybko zrozumiałaś, że wynikało to z jego uprzejmości. Z każdym zamienionym słowem coraz lepiej Wam się rozmawiało. Nawet znaleźliście kilka wspólnych tematów!

- A tak przy okazji, jestem Sugawara Kōshi - przedstawił się z uśmiechem. Dopiero teraz zauważyłaś urocze, małe znamię przy jego lewym oku. Uznałaś, że bardzo do niego pasuje.

- [Nazwisko] [Imię] - odpowiedziałaś i informując, że jesteście blisko Twojego domu, wzięłaś od niego siatki, które przejął od Ciebie pod sklepem w ramach wdzięczności, i pożegnałaś się, mając nadzieję na kolejne spotkanie.

Kuroo Tetsurō

Impreza urodzinowa - normalnie takie zdarzenie nie zrobiłoby na Tobie żadnego wrażenia. Nie byłaś ich wielką fanką, jednakże nie miałaś powodów, by nie lubić takich wydarzeń. Szczególnie, kiedy solenizantem był Twój niedawno poznany kolega.

Kilka tygodni temu grałaś do późna na konsoli. Rozgrywki toczyłaś z wieloma graczami, lecz z jednym dogadywałaś się szczególnie dobrze. Następnego dnia na szkolnym korytarzu usłyszałaś imię, które brzmiało niemal identyczne co przezwisko kolegi z internetu. 

Po lekcjach podeszłaś do niego, a kiedy okazało się, że to był on, ucieszyłaś się niezmiernie. Lecz mimo nauczania w jednej placówce nie widywaliście się tak często, jak chcieliście. Więc, gdy pewnego popołudnia Kenma zaprosił Cię na swoje urodziny, niemal stłukłaś z nieuwagi telefon. Urządzenie wyślizgnęło Ci się z ręki i cudem złapałaś je centymetry przed spotkaniem z podłogą. Z radością potwierdziłaś przybycie i od razu zaczęłaś myśleć nad prezentem. Okazało się, że podpowiedź przyszła sama.

Parę dni później zdarzyła się dość przykra sytuacja. Podczas przerwy w treningu jeden z siatkarzy zabrabrał Kozumie konsolę, która w wyniku przepychanki, roztrzaskała się z hukiem o parkiet. Nie mogłaś zapomnieć zdezorientowanej i roztrzęsionej miny blondyna.

Tak oto stałaś przed wskazanym adresem ze szczelnie zapakowanym, nowym urządzeniem dla przyjaciela. Niepewnie nacisnęłaś przycisk w domofonie. Kenma zapewniał, że możesz przyjść o każdej godzinie, bo zostawi otwartą furtkę. Niby wszystko się zgadzało - mechanizmu nie zakluczono, lecz co jeśli się pomyliłaś? Co, jeśli ktoś przez przypadek zostawił niezamkniętą bramkę, a Ty niecierpliwiłaś się przed obcym domem? Wolałaś nie ryzykować i nie wchodzić na obcy teren.

Po chwili zza drzwi budynku wychyliła się dobrze znana Ci twarz. Skinieniem zaprosiła do środka, a Ty jak na zawołanie w jednej sekundzie wbiegałaś po schodkach, a w drugiej już wchodziłaś do salonu mieszkania Kozume.

Zdziwiłaś się, bo siedziało w nim kilkanaście postaci. Blondyn nie należał do osób, które lubią otaczać się tłumami znajomych. 

- Kenma, skąd ich tu tyle? - wyszeptałam zdumiona do ucha nastolatka. Ten tylko westchnął, jakby zmęczony, odpowiadając, że sam nie wie, kiedy weszli do domu. Nie miał wątpliwości, kto sprowadził do niego całą drużynę siatkarską łącznie z ławką rezerwowych. Uniósł wskazujący palec i skierował go na wysokiego, czarnowłosego chłopaka.

Pokierowałaś wzrok w tamtą stronę, lecz po chwili tego żałowałaś. Kocie tęczówki sprawcy chaosu wlepione były wlepione w Twoją osobę. Pod wpływem jego dzikiego i niebezpiecznego spojrzenia, poczułaś się jak mrówka, przed którą nagle stanął wielki tygrys.

Otrząsnęłaś się z tego dziwnego transu.

- Wszystkiego najlepszego! - odezwałaś się do blondyna, przypominając sobie o niewręczonym prezencie. Podałaś mu średnich rozmiarów pudełko owinięte w [kolor] papier. 

- Mówiłem Ci, że masz niczego nie kupować - Kenma westchnął, przyjmując podarunek. Z początku sceptycznie nastawiony solenizant już po chwili cieszył się ze swojego prezentu jak małe dziecko. Kiedy pozostali gracze zobaczyli radość kolegi, natychmiast zebrali się wokół niego w sporym okręgu. Ty natomiast usiadłaś z ulgą na kanapie, delektując się [napój]. Jednak nadal coś Cię niepokoiło, bo do końca imprezy czułaś na sobie nieokrzesany wzrok...

Oikawa Tōru

Z [Imię przyjaciela] nie widziałaś się już kilkanaście dni, co zaczynało Cię powoli przytłaczać. Był jedyną osobą, której mogłaś się zwierzyć, a przez jego nagłą chorobę przez dłuższy czas nie miałaś do kogo się odezwać.

Na szczęście chłopak obiecał w miarę szybko wrócić do zdrowia i już po dwóch tygodniach od pierwszej doby jego nieobecności, umówiliście się na spotkanie. Z tego, co zostało Ci przekazane, rówieśnik nadal miał lekki katar, ale nie odepchnęło Cię to od pomysłu wybrania się z nim do kawiarni, którą często odwiedzaliście.

Jak obiecaliście sobie wieczór wcześniej, tak też się stało i już następnego dnia czekałaś na niego w uprzednio ustalonym miejscu. 

- Nie zagalopowałeś się trochę? - przerwałaś przyjacielowi, który już od kilkunastu minut rozmawiał o pewnym siatkarzu. Miłość, zakochanie i tak dalej, rozumiałaś to wszystko... Tylko czy naprawdę nie mógł powiedzieć Ci tego przez telefon jak zwykle? Uważałaś, że skoro spotkaliście się w cztery oczy, to [Imię przyjaciela] powinien opowiadać o czymś innym. - Chciałam usłyszeć, co u Ciebie, a nie u tego casanovy!

- Naprawdę aż tak go nie lubisz? - spytał, sącząc swoją posładzaną kawę, która straciła już nieco na temperaturze i nadawała się do picia. 

- Nie znam go, więc nie mogę ocenić go z charakteru, ale wydaje się być strasznym lowelasem. Nie przepadam za takimi - prawie nigdy nie zważają na uczucia innych - stwierdziłaś pewnie. Miałaś kiedyś koleżankę z osiedla, która zakochała się we właśnie takim typie chłopaka. Rzucił ją po paru tygodniach, a jedyne, co powiedział w ramach wyjaśnień to "Znudziłaś mi się".

Nie opowiadałaś tej historii [kolor]włosemu, ale rzeczywistość była taka, że martwiłaś się o niego bardziej niż myślał, ze względu na wydarzenia z przeszłości.

Nagle zauważyłaś mlecznoczekoladowy kosmyk, wychylający się zza oparcia niedawno odrestaurowanej ławki, na której siedział Twój przyjaciel. Przełknęłaś ślinę, znając tę barwę i ułożenie włosów aż za dobrze z opowieści [kolor]okiego. 

Chwilę później, siatkarz usiadł obok swojego rówieśnika i przywitał się, robiąc spektakularne triki słomką od swojego napoju. Widziałaś, że Twojemu przyjacielowi słowa ledwo przechodziły przez gardło, a on sam ostatkiemi sił utrzymywał jasność umysłu. Miał trudności z przedstawieniem się, lecz w końcu zebrał w sobie resztki odwagi i wymówił swoje nazwisko i imię.

- Miło spotkać - rozgrywający przymknął oczy, unosząc kąciki ust. Uśmiechał się praktycznie cały czas, jakby wierząc, że za rogiem stoi cała masa paparazzi i w każdym momencie mogą zrobić mu zdjęcie, a on przecież nie mógł wyjść gorzej niż zazwyczaj, bo jego duma by na tym ucierpiała. Tak przynajmniej wtedy myślałaś. Po chwili spojrzał w Twoją stronę. - A ty?

- A ja właśnie stąd wychodzę - oznajmiłaś, odwzajemniając gest dla niepoznaki i starając się utrzymać nerwy na wodzy. Zgarnęłaś torebkę z sąsiedniego miejsca na małej kanapie i zostawiając pieniądze, wyszłaś z lokalu.

Ohayō! Mam nadzieję, że spodobał Wam się rozdział, a ja nie popełniłam zbyt wielu błędów. Jak w szkole?
Trzymajcie się w nowym roku szkolnym!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top