Kiedy zostajecie przyjaciółmi
Hinata Shōyō
Wpatrywałaś się w daleki horyzont i rozciągając się na nim pola... W kałużach dolin tkwiły odbicia rdzawych obłoków i czarnych ptasich dziobów. Nadbrzeżna trawa pachniała jeszcze topniejącym śniegiem.
Zachwycona marcowym krajobrazem nie zauważyłaś kawałków szkła na chodniku. Na hamowanie było już za późno. Jeszcze brakowało, abyś sama znalazła się wśród rozbitych butelek. Z bólem serca i piskami jednośladowca, przejechałaś przez przeszkodę. Problem pojawił się jednak dopiero chwilę później, kiedy okazało się, iż pojazd nie chce ruszyć. Wtedy usłyszałaś dzwonek i dostrzegłaś swojego wybawcę.
Brązowooki zeskoczył z roweru podczas zwalniania. Zamknęłaś oczy, nie chcąc widzieć upadku kolegi, lecz nie usłyszałaś żadnych jęków bólu i huku przewracanego środka transportu. Westchnęłaś z ulgą, gdy okazało się, że nic mu się nie stało. Rudowłosy przywitał się energicznie i zanim zdążyłaś odpowiedzieć, zaczął streszczać swoje wczorajsze przygody, gdzieniegdzie dodając im trochę dramaturgii.
Mimo tego Hinata praktycznie od razu zauważył usterkę - nawet nie musiałaś o niej wspominać. Kazał Ci przytrzymać swój pojazd, a on zajął się resztą. Przestałaś się śmiać z treści jego przygód, przez chwilę zastanawiając się, z kim rozmawiasz. Czy ton jego głosu kiedykolwiek był bardziej stanowczy? Nie mogłaś przypomnieć sobie takiej sytuacji.
Pierwszoklasista najpierw spuścił powietrze, by po chwili wyjąć wentyl. Tobie w tym czasie udało się wygrzebać nowy kawałek gumy z plecaka Shōyō. Wtedy spytałaś go, czy ma ze sobą pompkę. Zmarszczył delikatnie brwi, a jego policzki momentalnie stały się okrąglejsze oraz czerwieńsze niż zazwyczaj. Wyglądał jak mały, naburmuszony chomik, któremu ktoś przerwał konsumowanie obiadu.
- Ja nadmucham! - krzyknął z zapałem i bez wahania zaczął przekazywać zawartość swoich płuc do nowej dętki. Już po kilkunastu sekundach twarz chłopaka stała się dorodnym pomidorkiem, na co zachichotałaś. On tymczasem ostrożnie zamontował nieużywaną część w feldze, a następnie sprawnie zaczął wkładać ją pod oponę. Pomijając treningi siatkówki, chyba nigdy nie widziałaś tak skupionego Hinaty.
Nim się obejrzałaś, usterka została zlikwidowana, a wy siedzieliście już z powrotem na siodełkach.
- Dziękuję, gdyby nie ty, pewnie spóźniłabym się do szkoły - wyznałaś swoją wdzięczność, uśmiechając się promiennie do rudowłosego, który sprawdzał jeszcze, czy aby na pewno spakował wszystkie narzędzia. Zastanawiałaś się, jak mogłabyś mu się odwdzięczyć, kiedy radosny głos przerwał Twoje rozmyślania.
- Nie ma sprawy, robiłem to już tysiące razy! Cieszę się, że mogłem pomóc przyjaciółce w potrzebie! - wyszczerzył się, kładąc rękę na karku. Miałaś wrażenie, że Twoje serce roztopiło się nieznacznie na ten widok.
Kageyama Tobio
- Źle! Pracuj nogami, nie rękami! - najniższy członek Karasuno od dobrych kilkudziesięciu minut poprawiał swoich kolegów po fachu, coraz bardziej załamując się ich poziomem odbierania piłki. Po raz kolejny tego dnia ułożył odpowiednio dłonie, ugiął kolana, po czym wyprostował je, odbijając trójkolorowy, kulisty przedmiot. Odnosił wrażenie, iż większość siatkarzy z drużyny nadal nie się nie poprawiło.
Podzielałaś jego nastrój. Prawdopodobnie gdybyś weszła na boisko i podjęła próbę odebrania piłki sposobem dolnym, zrobiłabyś to lepiej od niektórych osób z zespołu. Wszystko to mogłoby mieć miejsce dzięki ponad godzinnej obserwacji, którą prowadziłaś z trybun. Oczywiście bez wiedzy Kageyamy. Jego koledzy zdawali sobie sprawę z Twojej obecności - co więcej, często to właśnie oni wpuszczali Cię na salę gimnastyczną.
Tak stało się i tym razem. Dlatego właśnie chowałaś się między ławkami, licząc, że Tobio Cię nie zauważy. Twoja kryjówka zaliczała się do jednej z lepszych w tej części budynku, lecz zamierzałaś podejść bliżej. Nie słyszałaś, co mówią do siebie zawodnicy i z czasem zaczęło Cię to irytować. Powoli stawiałaś kroki, chodząc nisko wśród drewnianych siedzisk. Jednak w pewnym momencie coś pokrzyżowało Twoje plany. Była to jedna z piłek, którą źle odbili nastolatkowie. O jej obecności uświadomiłaś sobie dopiero, kiedy poczułaś pod stopą coś kulistego.
Miałaś wrażenie, że czas nagle zwolnił, a całe życie przeleciało przed oczami. Upadłaś na kolana, które od razu zaczęły mocno szczypać. Zdarta skóra i siniaki, byłyby niczym, gdybyś w ostatniej chwili nie podparła się na dłoniach. One również piekły.
W tej samej chwili kilkanaście par oczu skierowało się w Twoją stronę. Na szczęście leżałaś na podłodze, więc siłą rzeczy, skoro trybuny zbudowano ponad poziomem parkietu, nie mogli Cię dostrzec.
- To pewnie kot. Albo jakiś ptak wleciał przez drzwi i nie zauważyliśmy - oznajmił spokojnie Asahi, czując zagęszczającą się atmosferę. Czarnowłosy spojrzał na niego wymownie. Dobrze wiedział, że tak zwinne zwierzę lub skrzydlate stworzenie, nie zrobiłoby tak wielkiego hałasu. Pierwszoklasista szybkim krokiem udał się w podejrzaną stronę. Przeklęłaś cicho, słysząc stukot butów zaledwie kilka metrów od siebie. Jakież było zdziwienie Kageyamy, kiedy między ławkami znalazł Ciebie, obejmującą fioletoworóżowe kolana.
- Umm, hej…? - przywitałaś się zaniepokojona. Chłopak posłał Ci zdziwione, pytające spojrzenie. - Trochę mi się spadło, ha ha…
Tobio pokręcił z niedowierzaniem głową i zszedł na boisko. Po chwili jednak wrócił, a w rękach trzymał worek z lodem. Podał Ci go. Przyjęłaś niepewnie przedmiot. Uprzejmy Kageyama? Musiał tkwić w tym jakiś podstęp… Jednak do końca treningu rozgrywający siedział z Tobą na trybunach. Większość czasu milczeliście, lecz oczywiście nie obyło się bez pytania, co robiłaś na sali gimnastycznej.
Tsukishima Kei
Kei przeciągnął się leniwie, odrzucając kołdrę na bok. W soboty zazwyczaj wysypiał się najlepiej. Samo wypowiedzenie w myślach nazwy szóstego dnia tygodnia wprowadzało go w stan ukojenia. Wziął do ręki telefon, sprawdzając czas swojej pobudki. Już wtedy czuł, że coś było nie tak.
Zmarszczył brwi, widząc powiadomienie o pomiętym alarmie. Po co go ustawił? Spojrzał ponownie na godzinę, a kiedy nadal nie mógł skojarzyć faktów, zerknął na kalendarz. Jego serce zabiło szybciej, tylko po to, aby za chwilę pogrążyć się w wszechstronnym smutku. Dzisiaj miała premierę nowa, limitowana edycja płyty jego ulubionego zespołu. No właśnie - miała. Znając życie wszystkie egzemplarze zostały wykupione już dobre kilkadziesiąt minut wcześniej.
Przypominając sobie rzeszę fanów, którą zastał ostatnim razem pod sklepem muzycznym, poczuł jeszcze większą bezradność. Zawsze zostawała opcja zamówienia zwykłej wersji do salonu, ale przecież to nie to samo.
Nagle usłyszał dzwonek do drzwi. Fuknął niezadowolony. Naprawdę nie miał ochoty na spotykanie się z kimkolwiek w tamtym momencie.
- Czego chcesz? Dzisiaj nie licz na wejście tutaj, nie jestem w nastroju - odburknął, zasłaniając przejście. Włożyłaś but między drzwi a framugę, uniemożliwiając mu ich całkowite zamknięcie.
- Ty nigdy nie jesteś w nastroju - odparłaś z przekąsem. Postanowiłaś trochę się z nim poprzekomarzać. - Cóż, szkoda, ale może mój wysiłek nie pójdzie na marne. Ostatnio dowiedziałam się, że dalszy kuzyn ze strony matki słucha [zespół]. Na pewno go tym zaskoczę - wtedy zza pleców wyjęłaś przepustkę. Zanim zaczęłaś odchodzić, specjalnie wzięłaś przedmiot w dwa palce i pomachałaś nim. Kiedy blondyn go zauważył, szybko pociągnął za klamkę i wciągnął Cię do środka mieszkania.
Chłopak wyrwał Ci płytę z ręki i spoglądał na nią jak na ósmy cud świata. Usiadłaś na jego łóżku. Nie odzywałaś się, pozwalając mu nacieszyć się prezentem. Dostrzegłaś iskierki w jego oczach. Odniosłaś wrażenie, iż Twoje serce zabiło radośnie na ten widok.
- Dlaczego? - nie mógł pojąć, po co fatygowałaś się dla niego. Przecież… Tyle razy robił Ci na złość, zabierał rzeczy i nie słuchał Twoich próśb.
- A czy muszę mieć jakiś konkretny powód, by uszczęśliwić przyjaciela? - odpowiedziałaś pytaniem na pytanie, nieznacznie się uśmiechając. Kei nie wiedział jednak, że mimo tych wszystkich mniejszych lub większych przykrości, jakie Ci sprawił, bardzo go ceniłaś. Szczególnie za bycie sobą w każdej sytuacji - chociaż uważałaś, iż czasami jednak mógłby ugryźć się w język. Na swój sposób nigdy nie dało się z nim nudzić.
Natomiast w głowie nastolatka cały czas krążyło określenie "przyjaciel". Czy zasługiwał na owe miano, skoro tak go nazwałaś…?
Nishinoya Yū
Cały klub siatkarski nie mógł się doczekać, aż nadejdzie lato, a wraz z nim ciepłe, długie dni. Zawsze wtedy jeździli do przeróżnych miejsc na rozgrywki towarzyskie. W tym roku jednak niespodziewanie Keishin nakręcił się na spędzanie czasu na łonie natury. Przekonywał, iż chodzenie po górach wzmocni ich wytrzymałość, a przechadzki do lasów ogólną kondycję.
W jedną z sobót postanowili odpocząć i wybierać się nad pobliskie jezioro, powiedzieć tam kilka godzin, a potem pójść coś zjeść. Oczywiście nie mogli sobie odpuścić treningów całkowicie, więc wzięli parę piłek, które później odbijali na pobliskiej polanie nad wodą. Słońce tamtego dnia grzało niemiłosiernie, a pogoda była wręcz idealna na taki wypad.
Jednak drużyna przez zabawy i upał szybko się zmęczyła - a co za tym szło, ich brzuchy zaczęły domagać się substancji odżywczych.
Obiecałaś menadżerce i trenerowi, że dopilnujesz, aby wszystko zostało na swoim miejscu. Oni jednak nie tyle martwili się tyle o Twoje zachowanie co Yū. Gdyby mieli wybór, nie zostawiliby libero sam na sam z dziewczyną, lecz sytuacja okazała się kryzysowa. Głodni siatkarze to źli siatkarze i trzeba było jak najszybciej zdobyć jedzenie. Niestety Shimizu i Ukai nie poradziliby sobie sami, z kolei Ciebie woleli nie zostawiać w lesie jako jedynej.
Nishinoya zgłosił się pierwszy - nie protestowałaś, bo to właśnie jego spośród całej drużyny Karasuno polubiłaś najbardziej.
Kiedy większość grupy odeszła, rozejrzałaś się dookoła. Na łące wcale nie panował lepszy porządek niż na sali gimnastycznej - pozwijane i porozrzucane koce, piłki w kilkunastu miejscach, a część koszy przewrócono, przez co wysypały się z nich różnej maści kubeczki, talerzyki i mnóstwo papierków po przekąskach.
Po kilku minutach błagania libero zgodził się Ci pomóc. Oczywiście niczego nie ma za darmo. Nastolatek chciał, abyś później weszła z nim do wody. Niechętnie przystałaś na taki układ i już kwadrans później siedzieliście na pomoście, mocząc stopy. Wolałaś wcześniej oswoić się z temperaturą wody, jednak Yū miał inne plany.
Gdy poczułaś dłoń na plecach i życiodajną ciecz na o wiele za dużej powierzchni ciała, nie mogłaś już nic z tym zrobić. Wynurzyłaś się, a w Twojej głowie narodził się szatański plan. Zaczęłaś udawać, że się topisz. Nishinoya od razu skończył Ci na pomoc, lecz to był jego błąd.
Kiedy znalazł się dostatecznie blisko, chwyciłaś go za barki i używając całego swojego ciężaru, sprawiłaś, iż sam znalazł się pod wodą. Teraz to jego ogarnęło zdziwienie i złość. Niemal równocześnie zamknęliście oczy i zaczęliście się chlapać. Po chwili spojrzałaś na chłopaka i jego nową fryzurę, na Twoje policzki wkradł się delikatny róż.
- Powinieneś częściej się tak czesać - wskazałaś na jego klapnięte, mokre włosy.
Sugawara Kōshi
- Połącz kciuki i palce wskazujące ze sobą, powinno powstać coś na kształt trójkąta. Teraz rozchyl je lekko. Tak, właśnie tak! Jeszcze tylko trochę je ugnij, aby nie były proste i voilà! - spojrzałaś na swoje ręce, niezbyt przekonana tym pomysłem, lecz kiedy uniosłaś je nad głowę, stwierdziłaś, że wygląda to zdecydowanie lepiej.
Spuściłaś wzrok na buty. Cała pewność siebie, której nabrałaś, gdy Sugawara zaproponował Ci naukę podstaw siatkówki, nagle wyparowała. Polecono Ci stanąć trochę za linią ataku, ale po chwili zrobiłaś jednak dwa kroki wprzód.
Posłałaś rozgrywającemu niepewne spojrzenie, na co uśmiechnął się pocieszająco. Dałaś mu znak, że możecie zaczynać. Chłopak wyrzucił piłkę w górę, lekko przed siebie, by po chwili posłać ją w Twoją stronę. Poczułaś jej ciężar tylko przez moment, ale i tak potrafiłaś zrozumieć, dlaczego Twoi przyjaciele tak kochali ten sport. Ten dotyk uzależniał.
Otrząsnęłaś się z transu i rozejrzałaś się. Trójkolorowy, kulisty przedmiot leżał po drugiej stronie siatki. Pochwaliłaś siebie w duchu za ten wyczyn. Kōshi również wyraził swoją aprobatę, jednak zamyślił się na chwilę. Coś mu nie pasowało w tym odbiorze…
Szarowłosy szybko przeanalizował błędy i już wiedział, co mu nie spodobało. Wziął piłkę z wózka i kilka razy pokazał Ci z bliska, jak to robić, chcąc, abyś sama znalazła niedociągnięcia w swoich ruchach. Kiedy już Ci się to udało, przez następną godzinę ćwiczyliście odbicia, do momentu, w którym przyznałaś, że padasz z nóg. I to dosłownie.
- Dziękuję, jesteś wspaniałym nauczycielem! - obwieściłaś przyjacielowi, kiedy skończyliście trening.
- Żaden problem! To ja dziękuję, że się zgodziłaś. Nadal byłbym niespokojny, gdybyś nie potrafiła odbić piłki, jeśli poleciałaby na Ciebie tak jak ostatnio… - oznajmił lekko skwaszony, na wspomnienie przedwczorajszego treningu. Cóż, nie dało się ukryć faktu, że gdyby nie Yamaguchi, który stał obok, teraz prawdopodobnie leżałabyś w szpitalu. Przyjęcie twarzą serwisu Azumane mogło skończyć się tragicznie.
Sugawara odgonił od siebie negatywne myśli, a jego kąciki ust podniosły się nieznacznie, kiedy spojrzał na Twoją osobę zbierającą piłki. Niemal natychmiast zreflektował się i rzucił do pomocy. Szarowłosy przez następne kilkanaście minut wypytywał Cię o zdanie na temat siatkówki. Jak zwykle słuchał niezwykle uważnie i od czasu do czasu wtrącał swoje zdanie. Na koniec dnia zabrał Cię do parku, a Ty, ku jego wielkiemu zdziwieniu, wyciągnęłaś z torby pudełko z własnoręcznie zrobionym onigiri. Kōshi błyskawicznie zjadł zdecydowaną większość, jakby bał się, że ktoś za chwilę zabierze mu jedzenie, lecz nie wyszło mu to na dobre, gdyż zachłysnął się jedną z kulek i mało brakowało, a wylądowałby na oddziale intensywnej opieki w pobliskim budynku medycznym.
Kuroo Tetsurō
Kilka dni wcześniej drużyna siatkarska Nekomy po kilku wygranych rozgrywkach zorganizowała spotkanie, którego celem było rozładowanie napięcia, jakie powstało podczas meczów przez ostatnie dwa tygodnie. Tak się złożyło, że weszłaś do pokoju z imprezą, gdy chłopcy grali w "Prawdę czy wyzwanie", a szyjka butelki wskazała na Ciebie. Nastolatkowi o kocich źrenicach bardzo spodobał się ten obrót spraw. Tak się złożyło, że rozgrywający jako jedyny nie brał udziału w zabawie, więc dano Ci wyzwanie zabrania mu konsoli. Kiedy po raz dziesiąty oznajmiłaś, że nie zrobisz tego, a siatkarze nadal nalegali, zdenerwowana, zostawiając na stole napoje oraz przekąski, wyszłaś z pomieszczenia.
I tak oto po skończeniu zajęć czarnowłosy nadal namawiał Cię do zrobienia tego. Zrozumiałabyś, gdyby znowu zorganizowano jakieś wydarzenie, a blondyn jako jedyny siedziałby z nosem wpatrzonym ekran, ale teraz nie widziałaś potrzeby konfiskacji jego własności.
- W każdym razie nadal uważam, że powinnaś mu ją zabrać. A co jeśli coś sobie zrobi? Biedny Kenma, jeszcze brakowało, aby…
- Zamknij się, Kuroo, nie zrobię tego tylko dlatego, że coś sobie ubzdurałeś - oznajmiłaś już lekko zdenerwowana podstępami czarnowłosego. Tetsurō natomiast tylko uniósł brwi, wskazując na rozgrywającego, który właśnie potknął się o własne nogi, wpadając na jednego z przechodniów. Przeklęłaś pod nosem szczęście czarnookiego i skierowałaś się do miejsca zdarzenia.
- Kenma, zaraz znowu się potkniesz! - podbiegłaś do jasnookiego, delikatnie zabierając mu urządzenie. - Nie możesz ciągle patrzeć w ekran - powiedziałaś już z większym spokojem, ściszając głos.
Na początku blondyn otworzył szeroko usta i oczy, ale po chwili popatrzył się na Ciebie z miną zbitego psa. Zrobiło Ci się głupio, że postąpiłaś tak wobec przyjaciela. Chciałaś oddać mu konsolę i już wyciagałaś rękę zza pleców, kiedy przedmiot przechwycił ktoś inny.
- Robimy to dla twojego dobra, Kozume - wyznał kapitan Nekomy, chowając niebieskie urządzenie do kieszeni. W głosie Tetsurō nie usłyszałaś żadnej złośliwości. Podpuścił Cię, aby rzeczywiście pomóc przyjacielowi? Intencje były szlachetne, tylko mógł zrobić to w inny sposób.
Ale taki już był Kuroo - z zewnątrz prowokatorski, o dziwnym poczuciu humoru, niekiedy lekko złośliwy, lecz jeśli poznało się go lepiej, okazywało się, że miał mnóstwo pozytywnych cech. Z rozmyślań wyrwała cię ręką wcześniej wspomnianego siatkarza, która nagle znalazła się na Twoim ramieniu. Już po chwili wiedziałaś, po co to zrobił. Chciał pokazać Kozume, że stałaś po jego stronie. Kiedy to sobie uświadomiłaś, wywróciłaś oczami. Zdjęłaś jego dłoń z siebie i podeszłaś do mózgu drużyny, tłumacząc mu Wasze zachowanie. Jednak komuś nie spodobało się to składanie wyjaśnień. Czarnowłosy złapał Cię za nadgarstek i pobiegł z Tobą w nikomu nieznanym kierunku.
A konsola została w kieszeni Tetsurō...
Oikawa Tōru
Chłodny wiatr niósł ze sobą pierwsze oznaki jesieni. Choć wcześniejsza noc była ciepła, a deszczowe chmury nie przysłoniły jasnego jeszcze nieba, to w najbliższym czasie wszystko się miało się zmienić.
Wychodziłaś właśnie z budynki edukacji z ciemnowłosym chłopakiem, wymieniając się najciekawszymi zdarzeniami, które miały miejsce podczas lekcji. Nagle z oddali zaczęły dochodzić piski, jęki oraz okrzyki zachwytu. Jeden z głosów wydawał Ci się dziwnie znajomy, więc złapałaś przyjaciela za rękaw, postanawiając poczekać, aby przekonać się, kto generuje taki hałas.
Westchnęliście ciężko razem z Hajime. Liczyliście na coś nowego, a znów pojawiły się kłopoty, których jak co dzień musieliście się pozbyć. Byliście przygotowani na taką sytuację, ale i tak nie widziało Wam się znowu odstawiać scenek. Jedynym wybawieniem okazywali się inni członkowie drużyny, ale tym razem nie udało Wam się złapać nikogo na horyzoncie. Mając więcej osób, mogliście stworzyć skuteczniejszy i mniej męczący plan odpędzenia fanek.
Z niezadowoleniem oddaliłaś się od członka drużyny siatkarskiej i wyjęłaś z torby przepustkę dla wolności kapitana o mlecznoczekoladowych włosach. Krzyknęłaś do dziewczyn, pokazując im, co masz w dłoniach i odciągnęłaś je od ich obiektu westchnień. Iwaizumi patrzył na to z niedowierzaniem. Jakim cudem jeszcze to wytrzymywałaś? Tōru zdecydowanie nie doceniał tego poświęcenia…
Kiedy Ty przepychałaś się ze swoją płcią w niemałym tłumie, zielonooki wybiegł z nastolatkiem poza teren szkoły.
- Ciesz się, że masz przyjaciół, którzy chcą ci pomagać, kosmito - przypomniał mu trzecioklasista. Nie mógł pojąć tego, że jego przyjaciel zamiast od razu uciekać przed fankami, za każdym razem jeszcze z nimi rozmawiał. Zazwyczaj wcale nie krótko.
- Masz rację, Iwa-chan! - atakujący już podnosił dłoń, by zdzielić go w głowę, lecz zauważył, że oszołomiona zmierzałaś w ich kierunku. Oikawa podążył za nim i od razu rozpromienił się na Twój widok. Odzyskał całą energię jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki. Podbiegł w Twoją stronę i chwycił Cię w ramiona, podnosząc nieznacznie nad ziemię. Pisnęłaś z zaskoczenia, obejmując jego szyję. Dziękowałaś sobie i Hajime za pierwszorzędny plan odpędzenia dziewczyn od kapitana Aoba Johsai - gdyby zobaczyły Was w tej pozycji, nie zaznałabyś spokoju przez następne tygodnie, a może nawet miesiące. - [Imię]-chan jest wspaniała!
Trzecioklasista obrócił się z Tobą wokół własnej osi. Z jednej strony chciałaś skrzyczeć go za to, co powiedział i zrobił, lecz z drugiej, z góry świetnie patrzyło się na minę Iwaizumiego, który był wyraźnie niezadowolony z tego, iż przyjaciel zapomniał oświadczyć, że on również jest świetny.
Kiedyś ten moment musiał nadejść - jest to ostatni rozdział, który miałam w zapasie, a że tematyka następnego nie jest prosta, to nie mam pojęcia, kiedy pojawi się kontynuacja. A właśnie, wyszła 2 część 4 sezonu Haikyuu! Jak wrażenia?
No i wszystkiego najlepszego, Noya!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top