Bokuto Kōtarō × Keiji Akaashi
Notka od autorki;
Kuroo płakał jak czytał.
Oczywiście z dumy .
I żeby nie było sprawdzałam!
Akaashi ma 183 cm a Bokuto 190!
Zapraszam do czytania!( ͡° ͜ʖ ͡°)
shot dla smutnyryz
~~~~~
Fukurodani organizowało mecze towarzyskie. Jak zwykle przyjechali; Nekoma, Karasuno, Shiratorizawa i parę innych szkół. Podczas, gdy Karasuno zaliczało karne kółeczka po przegranej z Shiratorizawą, Nekoma i Fukurodani rozgrywali końcówkę trzeciego seta. Bokuto bardzo się starał i za wszelką cenę nie chciał przegrać z głupio uśmiechającym się przyjacielem po drugiej stronie siatki, lecz plączące się nogi ze stresu skutecznie mu to uniemożlwiały.
Przyszła kolej na zagrywkę asa Fukurodani, którą niestety (a może i stety) zepsuł przez co popadł w "depresję" połączoną z "męskim okresem". - Nie wystawiajcie już do mnie!- jęknął Bokuto zasłaniając sobie jedną ręką twarz, a drugą celując palcem a Akaashiego i przybierając żałosną minę. Akaashi lekko przewrócił oczami i już do końca meczu, który i tak przegrali, nie wystawiał do asa. Wynik końcowy wynosił 39-41 dla Nekomy.
Kuroo zaśmiał się opuszczając salę i rzucił do Fukurodani; - W ramach kary sprzątacie chłopaki!- i wyszedł rozkoszować się mięskiem z grilla. Chłopcy pościągali siatki, pozbierali większość piłek do koszy i zaprowadzili do schowka. Akaashi wychodził jako ostatni i rozejrzał się po sali, bo nigdzie z przodu nie słyszał głośnego kapitana.
Bokuto stał przy ścianie i obracał powoli piłkę w rękach żałośnie się na nią patrząc. Akaashi wyjrzał za drzwi i sprawdził jak daleko jest ich drużyna, by po chwili zamknąć drzwi i ruszyć w stronę smutnego Kōtarō. W połowie drogi nagle stanął i spojrzał w dół. W jego spodniach pojawiło się dość duże wybrzuszenie, więc się zarumienił, lecz starał się to zignorować. Gdy stanął przed Bokuto ujął jego twarz w swoje dłonie i pogładził kciukami jego policzki. Jasnowłosy spojrzał na niego szeroko otwartymi oczami i lekko zarumienioną buzią.
- To był tylko mecz towarzyski.- westchnął Keiji.- Nie ma się czym przejmować!
As spuścił wzrok ze smętnym wyrazem twarzy, lecz po chwili uśmiechnął się znacząco szturchając palcem Mount Everest w jego spodniach.
- A to c...- lecz Akaashi nie dał mu dokończyć zdania, ponieważ złączył ich usta, by odwrócić uwagę Kotaro od swojego problemu. Bokuto pomimo ich złączonych ust uśmiechnął się i zacisnął palce na wybrzuszeniu Akaashiego na co chłopak z zaskoczeniem mimowolnie jęknął. Kōtarō uśmiechnął się jeszcze szerzej po czym wypuścił piłkę z rąk w przyparł czarnowłosego do ściany napierając kolanem na jego krocze. Z ust Akaashiego wydarł się kolejny niekontrolowany jęk i wplótł ręce we włosy asa. Bokuto wsunął mu język do ust badając jego podniebienie po czym pocałował go w kącik ust i lekko przygryzł szczękę wywołując kolejny jęk ku uciesze jasnowłosego. As przeniósł pocałunki na szyję, gdzie w niektórych miejscach mocniej zassał skórę zostawiając czerwone malinki. Niższy chłopak zadrżał.
- P-poczekaj.
Kapitan spojrzał mu w oczy i uniósł brew do góry. Czarnowłosy się zarumienił i wydukał;
- J-ja po prostu nie lubię widzieć cię w tym stanie... chciałem cię pocieszyć - uciekł od niego wzrokiem. Bokuto zmarszczył lekko brwi, lecz po chwili uśmiechnął się zadziornie.
- Jeśli chodzi o takie pocieszanie to ja mogę mieć codziennie doła - i wpił się w usta Akaashiego, lecz po chwili oderwał się i szybkim ruchem ściągnął mu koszulkę przez głowę. Akaashi znów jęknął i przyciągnął Kōtarō za włosy do swojej klatki piersiowej. Kapitan szybko otrząsnął się z szoku tą nagłą interwencją i zaczął składać pocałunki na tułowiu niższego. Odczekał chwilę zostawiając tam kolejne ślady, by po chwili rozpiąć mu zamek spodni i wyciągnąć go. Kōtarō chwilę przyglądał się męskości Akaashiego oceniając swoje możliwości i jego rozmiary. Po chwili wziął go gwałtownie całego w usta. Nogi Akaashiego zrobiły się dziwnie miękkie i poczuł, że traci równowagę, więc mocniej zacisnął palce we włosach kapitana i przyciągnął go lekko do siebie. Bokuto zaciskał ręce na usach czarnowłosego, lecz po chwili jego jedna ręka powędrowała w kierunku odbytu Keiji'ego. Wsadził tam palce, potem dwa, a z ust wystawiającego znów wydarł się niekontrolowany jęk. Kōtarō pieścił mu językiem jądra, a resztę prącia czasami delikatnie przygryzał przez co Keiji strasznie jęczał.
- Zaraz dojdę!- jęknął zdławionym głosem, a Bokuto natychmiast się od niego odsunął. Wystawiający spojrzał na niego z wyrzutem.
- No co?- żachnął się kapitan- Nie pozwolę ci tak szybko dojść. Ja też chcę zaczerpnąć trochę przyjemności. Kapitan stanął na końcówkach spodni i odrzucił je gdzieś na bok. Wystawiający wytrzeszczył oczy.
- O Najświętsza Sowo... kiedy zdążyłeś zrobić się taki twardy?
Bokuto tylko uśmiechnął się w odpowiedzi i odwrócił go tyłem zsuwając mu spodnie do kolan, by w razie czego nie zdążył mu uciec.
- Teraz zaciśnij zęby, bo nie zamierzam być delikatny. Jestem za bardzo napalony.
- Ale... - lecz nie dane mu było dokończyć, bo Bokuto wszedł w niego aż po same jądra. Akaashi strasznie krzyknął, a po jego policzkach popłynęło parę łez.
- Kretynie...- warknął przez łzy i znów krzyknął, bo kapitan dokonał kolejnego pchnięcia. W końcu Keiji stracił równowagę przez co leżał plecami na podłodze, a kapitan dalej go pieprzył. Akaashi dostrzegł na jego twarzy ogromne skupienie i kropelkę potu skapującą z brody. Z jego ust wydarł się kolejny jęk, a Kōtarō złapał go za biodra i przyciągnął bliżej, by sobie trochę pomóc. W pewnym momencie Akaashi uniósł biodra do góry i dysząc rozpaczliwie szukał podpory dla rąk. W końcu złapał Bokuto za nadgarstki. Czuł rozpalającą żądzę od środka i narastającą przyjemność. Dłonie Kōtarō równie co Akaashiego zrobiły się mokre z potu od wysiłku.
Na sali raz za razem niosły się echem jęki wydobywające się z ust kapitana i wystawiającego. Akaashi wytrzymał jeszcze chwilę, lecz zaraz doszedł, a sporo białej mazi wylądowało na podłodze parę centymetrów dalej.
- Jeszcze... chwila... - sapnął Bokuto i spojrzał na zarumienioną twarzyczkę niższego chłopaka i półprzymknięte oczy. Dokonał jeszcze parę pchnięć po czym doszedł w jego środku. Keiji poczuł w sobie ciepły płyn i znów jęknął. Po wszystkim Kōtarō wyszedł i nachylił się, by go pocałować. Jasnowłosy przejechał językiem po ustach Akaashiego.
- Byłeś dzielny - szepnął mu czule na ucho.
Pocałował jego dolną wargę lekko ją przygryzając po czym położył się obok niego. Kapitan wpluł palce w dłoń Akaashiego i oboje uspokajali oddech.
Gdy zabierali się za ubieranie dolnej części garderoby drzwi otworzyły się z trzaskiem.
- Jest tutaj gdzieś moja torba, bo chyba jej zapo... - w drzwiach stanął jak wryty Kuroo. Akaashi wrzasnął i zakrył się koszulką Bokuto, a kapitan się zaczerwienił, lecz nie zakrywał, bo brakowało mu tylko koszulki. Kapitan Nekomy po chwili otrząsnął się z szoku i oparł nonszalancko przedramieniem o framugę drzwi. Przywołał na twarz zboczony uśmieszek i odezwał się;
- No,no... też muszę spróbować wyrwać Kenmę na przegraną w meczach towarzyskich - sugastycznie poruszył brwiami.
_________
1115 słów!!!
Cóż, mam nadzieję że się podoba bo bardzo się starałam ^ btw samo napisanie zajęło mi 3 dni więc proszę o wyrozumiałość ❤
A ten Kuroo na koniec miał wprowadzić trochę humoru XD tak samo Mount Everest
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top