| ℙ𝕀𝔼ℝ𝕎𝕊ℤ𝔼 𝕊ℙ𝕆𝕋𝕂𝔸ℕ𝕀𝔼 |

❤ ℤ𝕟𝕒𝕝𝕖𝕫𝕚𝕠𝕟𝕪 𝕨 𝕤́𝕞𝕚𝕖𝕔𝕚𝕒𝕔𝕙 ❤

Jak każdego piątku wracałaś do domu po dziewięciu lekcjach, nigdy nie mogłaś zrozumieć tego że na ostatni dzień tygodnia miała tyle lekcji, to jest wręcz nie ludzkie. Wracając szłaś z nosem w swoim telefonie, dokładnie czytając jakie zmiany mają nadejść w nowym patchu Valoranta i Ligi.

Jednak po paru metrach usłyszałaś ciche miałczenie, przez co zaczęłaś się rozglądać chowając telefon do czarnej bluzy szkolnej. Gdy ponownie usłyszałaś koci odgłos, spojrzałaś w prawą stronę skąd owy dźwięk dochodził. Jedyne co tam ujrzałaś, to była ogromna sterta śmieci i kartonów.

- No chyba kurwa nie - powiedziałaś na głos, zastanawiając się nad odejściem, gdyż niezbyt widziało ci się pchanie w śmieci, jednak w tym momencie miałczenie kota stało się wręcz żałosne i błagalne, twoje serce delikatnie zabolało i stwierdziłaś że nie możesz tego od tak zostawić.

Zrzuciłaś ze swojego ramienia torbę, na której były przypinki z gier, anime i piłkami do siatkówki, rzuciłaś ją koło ściany, a jej los podzieliła twoja bluza. Nie posiadających, na sobie, już żadnych przeszkadzających przedmiotów, zbliżyłaś się do śmieci i kartonów przechodząc między nimi i dokładnie się rozglądając.

- Pspspspsps - zaczęłaś wołać kota, mając nadzieję że zareaguje, na szczęście, nie musiałaś długo czekać, gdyż znowu usłyszałaś miałknięcie - Czekaj kotku, zaraz cię znajdę - powiedziałaś cicho, przetrzepując śmieci wzdłuż i wszerz.

Wiele osób, przechodzących niedaleko, patrzyło się na ciebie jak na nienormalną widząc że grzebiesz w śmieciach, byli jednak też tacy którzy pytali czy w czymś pomóc, czy coś zgubiłaś. Jednak ignorowałaś ich wszystkich, ponieważ teraz najważniejszy był kot.

Po dobrych 20 minutach, nareszcie znalazłaś małą kulkę. Zauważyłaś na jego łapce wielką ranę, której krew plamiła trzykolorowe futerko jak i, teraz, twoją rękę, jednak niezbyt przejęłaś się tym że będziesz brudna ze szkarłatnej cieczy. Szybko wydostałaś się z tamtego miejsca ze zwierzątkiem na rękach, nie dbałaś o to że prawdopodobnie śmierdziałaś jak pan Mietek spod monopolowego. Położyłaś kota na swojej bluzie, opatulając go nią z każdej strony. Pośpiesznie założyłaś torbę na ramię, po czym wzięłaś zawiniątko na ręce, szybko wklepując w telefon najbliższą klinikę weterynaryjną. Gdy tylko zanotowałaś w głowie adres, jak najszybciej pobiegłaś w tamtą stronę.

Gdy profesjonalista skończył zajmować się poszkodowanym, naszła pora na stwierdzenie "co dalej?".

- Wezmę go. - stwierdziłaś pewnie po krótkim namyśle, jednak jej nastawienie od razu było na tak gdy spojrzała w jego złote oczy, w których zobaczyła ten błysk, a jako że mieszkała sama nie musiała nikogo pytać o pozwolenie.

- Jakie imię wpisać w książeczce? - zapytał weterynarz

- Kozume... Kozume Kenma niech pan wpisze - powiedziała patrząc w oczy kotu uśmiechając się delikatnie.

~Ah ta dzisiejsza młodzież - pomyślał weterynarz, wiedząc co się święci

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top