♀ Tanaka Ryuunosuke ║ 🎂
Notatka wyjątkowo na początku. Tak, wiem, że Tanaka miał urodziny dokładnie dwa miesiące temu, jednak w tym rozdziale to Reader jest jubilatką. Taki mały prezent dla jednego z większych crackheadów, jakich znam, najdurniejszych istotek na całej kuli ziemskiej oraz człowieka, który spontanicznie zgodził się zrobić ze mną matching tatuaże (właśnie z Haikyuu). Sto lat, Skarbie!~
PS: rozdział może być odrobinkę (tylko ciuteczkę) self-indulgent. Please, don't jump on me for that.
PPS: rozdział przed oceną czujnej Bety–sama.
⋆✧—— ✧ *⋆* ✧ * ⋆* ✧ * ⋆* ✧——✧⋆
Jaskrawe promienie słoneczne malowały nagą skórę damskich pleców, przedzierając się między bambusowymi panelami żaluzji. Cienka kołdra niedokładnie przykrywała jej nagie ciało, połowicznie spoczywając wciąż na materacu, drugą częścią opadając na nowo zakupiony, frędzlowaty biały dywan. Okno było delikatnie uchylone, wpuszczając do pomieszczenia świeże, rześkie, poranne powietrze, które swoją temperaturą delikatnie szczypało; podczas silniejszych podmuchów wiatru, tworzył się cichy świst, który sprawiał, iż dziewczyna nieznacznie marszczyła nos, a kąciki jej ust podnosiły się minimalnie. Morfeusz wzywał młodą kobietę do ponownego wstąpienia do jego królestwa, a ona nie mogła mu się oprzeć, topiąc się w jego ciepłych ramionach; nikt nie miał prawa jej tego zabronić – w końcu dziś wypadał dzień jej urodzin; wszelkie przywileje świata stały teraz w zasięgu jej ręki, lecz jubilatka pragnęła skorzystać z tych najbardziej trywialnych.
Jednak odgłos bosych stóp prędko przemierzających korytarz oraz coraz to głośniejsze nucenie odrobinę przeszkodził jej planom. Nie chcąc z nich rezygnować, niezdarnym ruchem dłoni naciągnęła pierzynę na ramiona, przyciągnąwszy kolana bliżej klatki piersiowej. Jeśli nie mogła wrócić do snu, postanowiła, że będzie chociaż udawać, iż to się wydarzyło. Mężczyzna nieumiejętnie otworzył drzwi, naciskając łokciem na klamkę, zaciskając szczelniej uścisk na drewnianej tacy.
— Kochanie, zrobiłem śniada... — powiedział Ryunosuke energicznie, urywając ostatnią sylabę, gdy dostrzegł, iż jego ukochana wcale nie siedzi i nie czeka na niego, jak się spodziewał, tylko najzwyczajniej sobie drzemie. — Przepraszam — wykrzyczał powoli szeptem, mając nadzieję, że przypadkiem jej nie obudził.
Jak na paluszkach przedostał się na drugą stronę pokoju, całkowicie zapominając o zamknięciu za sobą, wpuszczając tym samym kota, który od razu wykorzystał okazję i wskoczył na łóżko. Szarooki kucnął przy etażerce, na której jak najostrożniej ustawił paterę z posiłkiem, wstrzymując całkowicie oddech, uważając by nie wydać z siebie ani dźwięku więcej. Po tym jak misja została zakończona sukcesem, były siatkarz planował wycofać się dyskretnie i wrócić do kuchni, aby pozmywać naczynia, ale widok spokojnej twarzy kochanki – jej odrobinę rozchylonych warg, zniekształconego naciskiem poduszki policzka oraz gęstych rzęs – sprawił, iż chłopak zatrzymał się w bezruchu. Nieomalże dziecięcy uśmiech roziskrzył jego lica, gdy czułym ruchem opuszek odgarnął niesforne kosmyki z jej czoła, po czym złożył krótki pocałunek tuż nad jej brwią.
A kiedy miał już wychodzić, łagodny uścisk dłoni na jego nadgarstku sprawił, iż przez całe jego ciało przeszedł dreszcz.
— Przytul mnie — wymamrotała [T.I.] niewyraźnie w materiał satynowej poszewki.
Chłopak przez krótką chwilę nie był pewien, co się stało, zmroczony nieznacznie porą dnia. Mrugnął tępo niezliczoną ilość razy, kiedy cienkie brwi uniosły się agresywnie.
— Zrozumiano! — podniósł głos, prostując kolana, i, obróciwszy się na pięcie, okrążył mebel truchtem.
Ubrany jedynie w granatowe bokserki oraz szare dresy, wślizgnął się pod przykrycie, przylgnął całkowicie nagiego ciała ukochanej i objął ją szczelnie ramieniem tuż pod piersiami, nos wciskając w zgięcie szyi, oddychając naturalnym aromatem skóry kobiety. Mimo że przed chwilą paradował po chłodnych korytarzach mieszkania, jego tors był gorący.
— Mmmm, kocham cię — wymruczała niewyraźnie jubilatka, czując, jak ciepło partnera mimowolnie sprawia, iż jej wszystkie napięte mięśnie się rozluźniają.
— Ja ciebie też — odparł, składając mokre, niezdarne pocałunki na ramieniu dziewczyny, szorstkim kciukiem zataczając kółka na jej kości biodrowej, paznokciami drugiej ręki, o którą lekko opierał skroń, głaszcząc jej włosy. — Za niedługo musimy się zbierać — napomknął, nieświadomie wykonawszy niepozorne pchnięcie biodrami w przód. — Już ósma, za trzy godziny mają wpadać dziewczyny z chłopakami.
— Jakbyś nie mógł do nich mówić po imieniu. — Wywróciła oczyma, układając dłoń na jego odpowiedniczce i łącząc ich palce razem.
— Jesteśmy rywalami z liceum. Jeśli już, będę mówić do nich po nazwiskach. Tak mówi kodeks mężczyzny — odpowiedział dumnie, nie zaprzestając dzielenia się pieszczotami.
— Ile to było lat temu, kiedy byliśmy w liceum, co? — parsknęła, odwracając się.
— Niewystarczająco wiele, abym mógł nazywać ich przyjaciółmi — uciął, cmokając czoło [kolor]włosej i poprawiając kołdrę, aby przykrywała dokładnie jej plecy. — Chcesz, abym przygotował ci kąpiel?
— Jeszcze pięć minut — jęknęła, przyciskając się szczelniej do torsu Tanaki, nogą oplatając jego nogi, ażeby na pewno nigdzie nie uciekł.
— Zawsze tak mówisz. Później w ogóle nie wychodzimy z łóżka — zaśmiał się, opierając podbródek na czubku jej głowy.
— Więc nie wychodźmy. Zaraz napiszę do dziewczyn, żeby nie przyjeżdżały. Zrozumieją. — Nadęła policzki, wypuszczając powietrze przez zaciśnięte wargi.
— Jesteś pewna, że mówimy o tych samych osobach? O tej samej osobie? — Wypowiedział zdekoncentrowany, odsuwając nieznacznie twarz, chcąc spojrzeć ukochanej w oczy, jednak te były szczelnie zamknięte.
[T.N.] zmarszczyła czoło i złożyła usta w dzióbek.
— Przecież wiem, że nie mogę tego zrobić, bo przyjedzie jeszcze wcześniej. Daj człowiekowi pomarzyć — dogryzła, kliknąwszy językiem.
Ryu zachichotał, uśmiechając się od ucha do ucha. Jego ramię szczelniej przywarło do ciała partnerki, zamykając ją w gorącym uścisku. Oczywistym faktem było to, że pięć minut wcale nie będzie pięcioma minutami; początkowo zmieniając się w dziesięć, następnie piętnaście, skończyło na pełnej godzinie. W trakcie porannych czułości, przytulanek oraz kolejnych miłosnych doznań, wpuszczony do pokoju kot zdążył poczęstować się z talerza, zrzucając kanapki masłem do dołu, prosto na frędzle nowego dywanu. Lecz para nie zauważyła tego aż do momentu, w którym musieli w pośpiechu się ubierać oraz sprzątać dom, ponieważ otrzymali wiadomość, iż goście rzeczywiście przybędą tę godzinę wcześniej, jakby skrycie podsłuchiwali ich przez cały ten czas.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top