♀ Kuroo Tetsurou ║ FT


[T.I.] zaczęła mrugać nerwowo, próbując wyrównać swój oddech. Kiedy nagle poczuła rozgrzane usta Kuroo na swoim obojczyku, przeszedł ją intensywny dreszcz wzdłuż kręgosłupa. Chłopak wymruczał coś, gdy opadł na łóżko obok niej, obejmując ją szczelnie w talii i jeżdżąc stopą po jej łydce. Jej serce wciąż biło w zawrotnym tempie.

Oczy Tetsurou były wlepione w to unoszącą się, to opadającą klatkę piersiową [T.N.]. Dziewczyna czuła na sobie jego wzrok, jednak potrzebowała chwili, aby przetrawić to, co się przed chwilą wydarzyło. Brunet przeniósł swoją dłoń wyżej i zaczął gładzić palcem wskazującym jej ramię. [T.I.] kątem oka ujrzała jego nadzwyczaj spokojny wyraz twarzy. Ten widok nie był codziennością – zwykle Kuroo miał szelmowski uśmiech i śmiał się, jakby dopiero co uciekł z zakładu dla obłąkanych. Jednak teraz był dziwnie... cicho.

— O czym tak myślisz? — zapytała, przekręcając się w jego stronę.

— O niczym szczególnym — wychrypiał. Odchrząknął zdziwiony swoim głosem, po czym kontynuował: — Jak ci się podobało?

— Wydaje mi się, że było fajnie — powiedziała cicho.

Wydaje ci się? Tylko fajnie? — westchnął z lekkimi pretensjami, krzywiąc się nieznacznie.

— Nie mam porównania, dlatego jak na razie jest tylko fajnie — wykonała ruch palcami, tworząc cudzysłów.

— Mogę cię przekonać do zmiany zdania, daj mi chwilę — wymruczał niskim, seksownym głosem, którego dziewczyna nigdy nie słyszała.

Nastolatek zmrużył oczy, sprawiając, że jego krótkie, ciemne rzęsy ułożyły się w płaski wachlarz; przygryzł swoją dolną wargę na tyle mocno, że drobny ślad zębów pozostał na niej przez kilka sekund. [T.N.] już miała stwierdzić, że Tetsurou został opętany przez jakiegoś inkuba, kiedy na jego twarz wpłynął ten głupi uśmiech. Bakaroo wrócił.

Siatkarz przybliżył się do jej szyi i zaczął ją delikatnie kąsać; spokojnie sunął ręką po lewym boku [kolor]okiej dziewczyny, zahaczając delikatnie paznokciami, kiedy słyszał jej przyspieszony oddech. Na twarz [T.I.] wpłynął solidny rumieniec, i choć pieszczota była niezwykle przyjemna, odsunęła delikatnie jego twarz, na co odpowiedział zdziwionym spojrzeniem.

— Dzisiaj już nie — wyszeptała. — Najpierw chciałabym, aby ból minął; później możemy coś pomyśleć.

Ból? — Uniósł jedną z brwi. — Dlaczego nie mówiłaś, że cię bolało?

— Podobno ból zawsze towarzyszy pierwszym razom. — Wzruszyła ramionami. — Zresztą, tylko na początku miałam z tym problem, później zaczął powoli zanikać.

— Zaczął zanikać, jednak wciąż nie zniknął całkowicie? — zapytał, poważniejąc.

Nie usłyszawszy odpowiedzi, złapał jej rękę. To nie tak, że [T.N.] nie znała ekspresji znajdującej się na jego twarzy. Po prostu zdroworozsądkowość Tetsurou nie była widoczna na porządku dziennym; dlatego kiedy było ją widać, musiały nim targać silne emocje. Jego oczy rozbłysły prawie niewidocznym płomieniem, który wybijał większość jego uczuć na wierzch; miłość, powaga, a nawet złość kłóciły się o pierwszeństwo. Chłopak zaczął gładzić kciukiem po zewnętrznej stronie jej dłoni, nie przerywając kontaktu wzrokowego.

— Kotku, wiesz, że gdybyś mi powiedziała, zrobiłbym wszystko, co w mojej mocy, abyś nie cierpiała?

Cierpiała... — powtórzyła, składając usta w dzióbek. — Nie przesadzajmy i nie nazywajmy tego cierpieniem od razu. Przecież powiedziałam, że było fajnie!

— A gdybyś nie odczuwała bólu, ocena podniosłaby się do bardzo fajnie? — zapytał, składając pocałunek na jej palcach.

— Gdybym nie odczuwała bólu, nie czułabym pewnie nic, bo do niczego by nie doszło — westchnęła, pstrykając go w nos. — To miłe, że się martwisz, ale nie masz o co. Naprawdę.

[T.I.] pogładziła go po policzku, po czym złożyła na nim krótki pocałunek. Tetsurou uniósł nieznacznie kąciki ust, wyginając je w delikatny uśmiech. Siatkarz położył dłoń na plecach nastolatki, przyciągając ją do siebie szczelnie i zamykając w ciasnym uścisku. Oparł swój nos o czubek jej głowy, po czym wciągnął nim gwałtownie powietrze.

— Uwielbiam, jak pachniesz — wymamrotał niewyraźnie. — Musisz mi kiedyś pożyczyć swój szampon, zrobię furorę w drużynie.

— Twoi koledzy wąchają ci włosy? — zapytała, wkładając wszelkie siły w to, aby się nie zaśmiać.

— Skąd taki pomysł? — powiedział, odsuwając się, aby spojrzeć na jej twarz, z lekkim parsknięciem na końcu. — Myślisz, że tych twoich tropików nie czuć z drugiego końca pokoju? Jeśli tak, to jesteś w błędzie.

— Kurczę, a już miałam nadzieję, że uda mi się zobaczyć Yaku wchodzącego na drabinki, aby dosięgnąć do czubka twojej głowy — zażartowała, wystawiając mu język.

Kuroo w odpowiedzi poczochrał włosy swojej dziewczyny.

— Śmiejesz się z niego, będąc praktycznie jego wzrostu. Nie jesteś nazbyt niesprawiedliwa? — spytał, skracając odległość dzielącą ich twarze.

— Nigdy nie mówiłam, że nie jestem hipokrytką. — Podrapała go delikatnie po brodzie, łącząc ich usta w długim i namiętnym tańcu.

Tetsurou reagował na każdy odważniejszy ruch ze strony swojej dziewczyny cichym jękiem. Jego całe ciało było jedną wielką strefą erogenną, co [T.N.] potrafiła bardzo dobrze wykorzystywać. Nastolatka przejechała palcami po mięśniach na brzuchu czarnowłosego, na co te automatycznie się spięły. Dziewczyna uśmiechnęła się i pociągnęła go lekko zębami za dolną wargę, po czym odsunęła twarz.

— A teraz spanko — wymruczała, przykrywając się kołdrą. — Chyba że chcesz zaspać na sprawdzian.

Kuroo nadął policzki żartobliwie, po czym opadł głową na jedną z wielu poduszek znajdujących się na jego łóżku. Nie minęło kilka minut, a jego włosy były ściśnięte pomiędzy dwoma mniejszymi egzemplarzami. A później narzeka, że fryzura nigdy nie chce mu się układać, pomyślała [T.I.], przymykając powieki.

Ciche cykanie świerszczy mieszało się ze spokojnymi oddechami wtulonych w siebie kochanków. Letni wiatr wlatywał przez niedomknięte okno, tworząc delikatny świst. Jasny blask księżyca oświetlał podłogę, na której były porozrzucane losowe części garderoby Tetsurou. [T.N.] złożyła swój mundurek w kostkę, spodziewając się tego, że rano nie będzie miała czasu na przeszukiwanie każdego zakamarka pokoju swojego beztroskiego chłopaka.  

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top