♂ Kozume Kenma ║ FT
[T.N.] przyglądał się uważnie przymkniętym oczom swojego chłopaka. Ciemne, krótkie rzęsy tworzyły zbity wachlarz, który poruszał się delikatnie pod wpływem mocniejszego mrużenia powiek. Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała regularnie w rytm cichej muzyki puszczonej ze starego, zacinającego się laptopa [T.I.]. Lekko otwarte usta aż prosiły się o pocałowanie ich. Krótka playlista puszczona w pętli rozbrzmiewała po pomieszczeniu od kilku godzin.
— Idziesz spać? — zapytał [kolor]oki nastolatek, wsuwając swoją dłoń w rozczochrane włosy Kozume, mierzwiąc je dodatkowo.
— Yhm-mh... — Kenma, wymamrotawszy przecząco, złapał jego nadgarstek ocierający się nieśmiało o jego skronie, po czym przesunął na swoją żuchwę. — Pomiziaj mnie.
[T.N.] zaczął delikatnie drapać, głaskać i gładzić podbródek farbowanego blondyna. Przejeżdżał delikatnie palcem, drażniąc wrażliwe miejsca nastolatka, wywołując gęsią skórkę na jego ramionach. Po chwili złotooki chłopak zaczął cicho pomrukiwać.
— Jesteś pewien, że nie jesteś kotem? — zapytał jego wybranek serca i zakrył zewnętrzną stroną dłoni swoje usta, tłumiąc chichot.
— Dlaczego miałbym nim być? — wypalił, podnosząc powieki. Jego pionowe źrenice skupiły się na mężczyźnie, który również się w niego wpatrywał.
— Patrzyłeś kiedykolwiek w lustro? — Podniósł się do siadu, a następnie wyciągnął całe swoje ciało, aby złapać za butelkę wody, która leżała na półce obok książek.
Kenma sięgnął po koszulkę rzuconą byle jak na fotel obrotowy. Nieporadnie przełożył ją przez głowę, gubiąc się w jej wnętrzu. Kiedy sięgnął po swoją bieliznę, kurz spod łóżka musiał zaatakować jego wąskie nozdrza i kichnął trzy razy pod rząd. W efekcie podrapał się po nosie, siąkając nim nieznacznie, po czym wydmuchał go w chusteczkę, którą zdobył ze zgrabnie przygotowanego pudełka leżącego na półce obok łóżka.
— Ty nawet kichasz jak kot! — krzyknął sfrustrowany [T.N.]. Nastolatek założył bokserki, po czym podszedł do swojej szafy i wyjął z niej swoją ulubioną bluzę, wręczając ją swojemu chłopakowi. — Masz, bo się przeziębisz — powiedział, spoglądając za okno.
Różnokolorowe liście spadały z drzew, tworząc idealny obraz złotej jesieni. Brzmienie bawiących się i wygłupiających dzieci za oknem przebijało się przez dźwięki lofi, nadających tej scenerii unikatową aurę. [T.I.] poszedł szybko do łazienki po szczotkę do włosów, po czym wrócił do tlenionego blondyna, który zdążył w tym czasie wyjąć konsolę ze swojego plecaka i rozpocząć nowy poziom w ulubionej grze.
— Chodź tu — rozkazał [kolor]włosy chłopak, zaraz po tym, jak usiadł na dywanie i pozostawił miejsce dla Kozume, poklepując je ochoczo.
Kenma podszedł powoli we wskazane miejsce, nie odrywając wzroku od ekranu, po czym z pomocą swojej drugiej połówki, usiadł. Kiedy tylko plastikowe igły szczotki zetknęły się z jego skórą na głowie, przymknął delikatnie powieki oraz jęknął cicho. [T.N.] mrugnął kilka razy, rumieniąc się przy tym. JAK MOŻNA BYĆ TAK CHOLERNIE NIEWINNYM I POCIĄGAJĄCYM JEDNOCZEŚNIE?!, zastanawiał się, przełknąwszy głośno ślinę, i po krótkiej przerwie kontynuował rozczesywanie włosów siatkarza.
— [T.I.] — kotopodobny mruknął w odpowiedzi, łapiąc go za nagie kolano. Jego smukłe palce rozgrywającego błądziły po nim nieświadomie, doprowadzając chłopaka do szybszego bicia serca.
— Tak? — wydukał, przygryzając delikatnie dolną wargę.
— Musisz mnie częściej czesać — westchnął, po czym zaczął przymilać się do jego dłoni.
Skroń Kozume czule ocierała się o ciepłą skórę [T.N.], wywołując coraz to potężniejsze ciarki na jego plecach. [Kolor]włosy nastolatek odłożył szczotkę na bok, po czym sięgnął trzęsącą się ręką po kilka małych gumeczek do włosów. [T.I.] zaczął przeplatać jasne kosmyki, tworząc zgraną i harmoniczną całość. Z każdym kolejnym mruknięciem, szeptem, westchnięciem blondyna, jego serce przyspieszało, bijąc coraz to szybciej i szybciej.
— Kenma... możesz... przestać? — zapytał, nie panując nad swoim głosem. Czuł się tak cholernie bezradny wobec tej uroczej istoty.
— Hmm? — wymamrotał w odpowiedzi, odwracając głowę.
Widok Kozume, którego włosy związane są w dwa kłosy był najprawdopodobniej ostatnim widokiem przed śmiercią, który [T.N.] by chciał zobaczyć. W tym momencie modlił się, aby Kenma nie spoglądał w dół. Drobne, malinowe usta wyraźnie odznaczały się na bladej skórze, wyglądając jak idealne miejsce spoczynku warg drugiego chłopaka. Lekko zaróżowione policzki perfekcyjnie komponowały się z kolorem koszulki wystającej spod bluzy. Bluzy ofiarowanej mu przez [T.I.]. A ten musiał przyznać, że Kenma wyglądał w niej przepotwornie dobrze i, choć była jego ulubioną, mógłby nawet dopłacić, aby jego chłopak zabrał mu ją na zawsze i zakładał co weekend.
— Musisz... — zaciął się zestresowany.
Gdyby powiedział mu to wszystko, o czym przed chwilą myślał, na pewno dostałby łatkę niewyżytego seksualnie. Przecież przed chwilą odbył się ich pierwszy raz, a ten znowu myśli o jakichś sprośnościach.
— Musisz... Musisz przestać tyle grać i iść spać. — skwitował krótko z tekstem wymyślonym na poczekaniu. — Jutro mamy wcześnie szkołę.
— Zaczynam o 10:00 — odpowiedział farbowany blondyn, unosząc jedną z brwi do góry.
— Ale jest już późno — dodał, nie mając pojęcia, jak bardzo czerwoną twarz ma.
— Nawet nie ma 22:00.
— Ale chciałem, abyś rano mi powystawiał kilka piłek. — rzekł, przyspieszając z każdym kolejnym wypowiadanym słowem.
— Przecież ty nawet nie potrafisz grać...
— Ale chcę się nauczyć.
[T.N.] zaczął urągać samemu sobie przez niedomiar szarych komórek w swej głowie. Jego ostatnia próba gry w siatkówkę zakończyła się wybitymi trzema palcami, podbitym okiem i prawie stłuczonym oknem na sali gimnastycznej.
— Wolałbym pograć z tobą na PlayStation — mruknął Kozume, przechylając głowę w prawo.
Nawet mięśnie jego szyi zdawały się być idealne, pomyślał [T.I.].
— Ale jeśli chcesz ze mną pograć w siatkówkę, nie bę...
— Wiesz co, PlayStation brzmi jak plan! — powiedział zdecydowanie za głośno, uradowany pozytywnym obrotem spraw. — Ty leć odpalić konsolę, a ja przygotuję przekąski! — Obrócił się z nadzieją, że Kenma nie dostrzegł widocznego wybrzuszenia z przodu jego bokserek.
Jednak złote oczy chłopca w tamtym momencie były skupione na półce z pokaźną ilością pudełek z grami. Tę rundę wygrał [T.N.] 1:0 ze światem, choć wstyd pozostał do końca tego wieczoru.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top