Rozdział 6 ''Bezsenność"

Godzina 01:00

Po tym jak opowiedziałam im wszystko od początku Liam stwierdził, że miałam cholernie wiele szczęścia, że zostałam przez nich odbita. Jedynie, co nam nie pasowało, to fakt, że Ian tak naprawdę mnie tam zostawił. Po zabiciu tamtego człowieka wsiadł w inny wóz i jakby przekazał mnie dalej, choć czysto teoretycznie mógł zrobić ze mną dosłownie wszystko, co tylko zechciał. Nie odebrał mi nawet telefonu czy innych rzeczy z torby poza pendrive.
Liam i reszta jednogłośnie zdecydowali, że będę musiała posiedzieć trochę dłużej schowana tutaj... gdziekolwiek byłam.
Stwierdzili, że tak będzie dużo bezpieczniej dla mnie i w sumie wszystkich.
Jako że byłam 'nowym tymczasowym współlokatorem' zostałam oprowadzona przez Liama po domu. Mówiąc nawiasem był piękny, ale wciąż czułam się jak więzień a mój misterny plan o ucieczce nie miał szans na spełnienie gdyż, Ashton nie ufał mi i stwierdził, że mimo wszystko będę chciała uciekać. Nie wiem jak on mnie przejrzał.
Musiałam dać sobie spokój oraz chcąc czy nie chcąc zaufać im. Myśląc logicznie naprawdę mnie uratowali. No i czy człowiek, który powiedział, ''jeśli nie lubisz tych zwykłych ręczników te mięciutkie są w szafce na górze'' chciałby mnie zabić?
Definitywnie Liama Payne mogę odhaczyć na liście potencjalnych zabójców.

Kazał mi się położyć gdzie chciałam więc wybrałam pierwszy lepszy pokój, który był naprzeciwko łazienki. Mówiąc szczerze czułam się zagubiona. Nie miałam żadnych ubrań na przebranie, nie miałam nawet swojego laptopa, który był dla mnie śmiertelnie ważny. Miałam tylko ledwo żyjący telefon - bez ładowarki.
Zaczęłam, więc szperać w szufladzie w biurku i znalazłam! Podłączyłam telefon do ładowarki i jak na zawołanie zobaczyłam milion nieodebranych połączeń od Dylana, dwa od rodziców i jednego sms'a od nieznanego numeru.
Podskoczyłam w miejscu upuszczając urządzenie, kiedy do pokoju wszedł Harry z sinym okiem..
Matko nie wiedziałam, że mam aż tyle siły
Był równie zdziwiony, co ja, lecz po chwili głupkowato się uśmiechnął i wszedł jak gdyby nic
- Już tęsknisz ruda?
Popatrzyłam na niego z niezrozumieniem ignorując to jak mnie nazwał
- To mój pokój. Z całej willi wybrałaś mój pokój, to na pewno nie przypadek. Oh nawet używasz mojej ładowarki.
Mówiąc to rzucił się na łóżko i wciąż patrzył na mnie uśmiechnięty. Wzięłam głęboki wdech i usiadłam na krańcu łóżka nie pytając czy mogę i zaczęłam cicho.
- Ile będę musiała tutaj siedzieć? Nie mogę zawalić szkoły, jak mam odpowiedzieć na te wszystkie telefony?! Przecież to logiczne, że nie mogę im powiedzieć prawdy.. - Nie wiedząc, kiedy znowu zaczęłam płakać
Harry usiadł, po czym chwycił mój telefon i podał mi go do ręki razem z czystą chusteczką higieniczną.
- Kto dzwonił? - spytał i spokojnie czekał aż wydmucham nos, przez co czułam się jeszcze gorzej niezręcznie, bo jedynym odgłosem w pokoju było moje smarkanie.
- Rodzice i Dylan, mój przyjaciel. Z Dylanem pójdzie gorzej.. wiesz to taki stal ker. Chory, zakochany z lekką obsesją na moim punkcie już od przedszkola.
- Jutro oddzwoń do wszystkich i udawaj, że wszystko jest dobrze. Kilka dni i wszystko się uspokoi. Liam na pewno coś wymyśli.

Godzina 03:00

Leżąc w wygodnym łóżku w koszulce Stylesa i spodniach Liama płakałam w poduszkę po raz kolejny. Nie mogłam zasnąć. Ostatnie wydarzenia mi na to nie pozwalały. Gdy tylko zamykałam oczy widziałam umierającego faceta, słyszałam wystrzał z broni i zduszony krzyk ofiary. Dopiero teraz zaczęłam odczuwać jak bardzo byłam obolała. Bolała mnie każda najmniejsza cząstka ciała.
Kręciłam się z boku na bok nie mogąc znaleźć swojego miejsca. Wstałam, więc i zapukałam do drzwi obok mając nadzieję, że nie obudzę poszkodowanego przeze mnie chłopaka.
- Zniesiesz mnie jeszcze przez chwilę Harry?
Ten tylko zapalił lampkę nocną i odsunął kołdrę robiąc mi miejsce.
- Chodź tutaj. Nie potrzebujesz gadki szmatki w stylu 'wszystko będzie ok' tylko przytulenia, co?
Nie odpowiedziałam nic. Już sama nie wiedziałam, czego chcę. Przyszłam do obcego faceta w środku nocy.. przecież to chore!
- Nie myśl tyle i się przytul, póki się nie rozmyśliłem.. - burknął jak dziecko - wiem jak dobrze traktować kobiety.
Położyłam głowę na jego klatce piersiowej a on objął mnie ramieniem a drugą ręką głaskał moje włosy w geście uspokojenia.
- Aż tyle ich miałeś?
Prychnął.
- Wychowywały mnie same kobiety. To znacząca różnica.


Ciekawe komu Harry skradł jeszcze serce :D

Piszcie co sądzicie o rozdziale i gwiazdkujcie jeśli się podoba :)


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top