Rozdział 5 "Ukryta kamera"
''Nie bój się'' albo tekst ''z nami jesteś bezpieczna'' w sytuacji, kiedy z uprowadzenia przeszłam do kolejnego uprowadzenia w momencie kiedy byłam skrajnie wystraszona nie był w tym momencie odpowiedni! Zobaczyłam zabójstwo jakiegoś człowieka tylko po to abym nauczyła się, że nie warto sprzeciwiać się przerażającemu do szpiku kości mężczyźnie, który później mnie zostawił w aucie!
A on ma czelność mówić mi ''nie bój się''!?
Gdybym właśnie nie była przerażona i widziała obraz niezamazany przez moje łzy (lub do cholery byłoby normalne światło..Tutaj gdziekolwiek byłam) na pewno powiedziałabym mu, co myślę o jego dennych próbach mających na celu mnie uspokoić.
Pierwszy raz w życiu dostałam ataku paniki i wcale nie było to przyjemne uczucie.
Nie mogłam zapanować nad swoim trzęsącym się ciałem ani tym bardziej złapać normalnego oddechu. Dopiero, kiedy zorientowałam się, że ten cały Harry chce mnie chwycić odruchowo chciałam się obronić i z całej siły uderzyłam go na oślep. Kiedy zobaczyłam jak leci bezwładnie do tyłu trzymając się dłońmi przy twarzy drzwi od furgonetki się otworzyły się oślepiając mnie światłem od latarni.
Przed sobą zobaczyłam dwójkę chłopaków, jednego z nich znałam.. to był Ashton Irwin.
O mój boże...
Ponownie zaczęłam się trząść, kiedy chłopak z lekkim zarostem (piekielnie przystojny mówiąc nawiasem) chciał się zbliżyć, lecz widząc obrazek, jaki zastał po otwarciu drzwi samochodu podniósł ręce w obronnym geście.
- Boże! Nie mogłaś się tak bronić, kiedy byłaś porywana!? - Wrzasnął Harry - przecież mówiłem, że nie zrobimy ci krzywdy kobieto!
Ashton parsknął śmiechem a ten trzeci wciąż stał w szoku, chwilę później odezwał się spokojnym głosem.
- Jesteśmy na miejscu, możesz wysiąść. Wszystko Ci wyjaśnimy, jestem Liam.
Wyciągnął rękę w moją stronę z delikatnym uśmiechem.
W głowie miałam już plan jak się stąd wydostać. Musiałam stwarzać pozory, że magicznym cudem zaczęłam im nagle ufać.
Chwyciłam jego rękę drugą ocierając mokry policzek. Zaraz po mnie wysiadł Harry rozcierając oko, które zaczynało robić się fioletowe.
- Nie wiedziałem, że masz taką siłę w tej ręce - zachichotał Irwin - chodź stary idziemy po lód, bo jutro w redakcji cię nie poznają. Jesteś jak ofiara przemocy domowej!
Godzina 23:00
Byliśmy w dużym domu, pięknie urządzony a trójka moich bohaterów/porywaczy siedziała naprzeciwko mnie. Jeden z lodem na twarzy.
Więc siedziałam w salonie z Liamem, Harrym i moim znajomym z uczelni Ashtonem, którego za nic w świecie nie podejrzewałabym o... właśnie to.
Przykryli mnie kocem i dali ciepłej herbaty w kubku.
To teraz tak odbywają się porwania?
Pierwszy zabrał głos Liam.
- Wiem doskonale jak to wygląda i masz prawo być skołowana, ale nie jesteśmy tutaj, aby cię skrzywdzić.
- W przeciwieństwie do ciebie.. - mruknął Harry
- Zamknij się Harold - powiedział Liam a Irwin uśmiechnął się pod nosem - człowiek, który cię porwał ma na imię Ian i jest poszukiwany. Pracuję na komendzie, Harry w biurowcu a Ash studiuje sztukę.
- I co? Dorabiacie sobie na boku, jako porywacze?! - Prychnęłam
Nie wzruszony moim kąśliwym komentarzem kontynuował.
- Ian jest poszukiwany, co za tym idzie jest wymierzona nagroda, jeśli ktoś go znajdzie. Dla mnie to otwarcie furtki do pracy dla służb FBI.
Przez następną godzinę opowiadali mi jak się tu znalazłam. Od początku do końca.
Liam dostał w spadku ten dom, skończył studiować prawo i pracuje na komendzie jak wcześniej było mówione.
Harry rzucił prawo gdyż było zbyt nudne i pracuje teraz w Vouge (zazdroszczę). Tak naprawdę robił już wszystkiego po trochu, ale to odpowiada mu najbardziej.
Ashton naprawdę studiuje sztukę, ale, że jest to niedoceniany zawód cóż.. czasami pomaga Liamowi. Potrafi podrobić każdy obraz lub inne działo tak, aby wyglądało jak oryginał. Może, dlatego jest najlepszy na roku?
Ian jest niebezpiecznym przestępcą, którego nigdy nie udało się złapać. Słynie z bezwzględności i niesamowitej precyzji. Planuje wielki napad ale nikt nie wie, na co lub kogo. Chodzą pogłoski, że szuka pewnego hakera, który ma mu w tym pomóc. Na początku obie strony myślały, że jest nim Dylan. Mój Dylan!
Jednak szybko dowiedzieli się, że byli w błędzie gdyż każdy przekręt był moją sprawką. Ktoś z ludzi Iana podrzucił mi podsłuch, było to najprawdopodobniej wtedy, kiedy nieznajomy wpadł na mnie i rozlał moją kawę. Ian miał tylko potwierdzenie dzięki temu, kim jestem i miał wolną drogę na zgarnięcie mnie.
Jeśli to ukryta kamera to niech już się ujawni
- Więc co teraz ze mną będzie?
- Chcemy abyś pomogła nam go złapać. Nie wiemy, czego chce, ale jesteśmy pewni, że nie zawaha się zrobić najgorszych rzeczy, aby to zdobyć.
Ja wiedziałam..
- Czy jest jakieś małe prawdopodobieństwo, że gdzieś tutaj jest wielki i drogocenny kamień wielkości mojej pięści?
Wszyscy nagle jak poparzeni spojrzeli na mnie a ja znacznie ciszej dokończyłam
- Chyba odkryłam przez przypadek coś, czego nie powinnam..
Witojcie.
Dzisiaj bez notki. Rozdział pisany na szybko, może być masa błędów, za które przepraszam :(
Endżoj, oby się podobało. :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top