Rozdział 26 "Przełom"
Godzina 21:00
Nie wiem dlaczego, ale podczas gdy Liam i Harry (instruowany przez gliniarza) sprawdzali mieszkanie, siedziałam na kanapie jak na szpilkach. Butelka whisky korciła mnie, aby otworzyć ją odrobinkę szybciej, i wziąć kilka łyków, aby przestać się stresować. Alkohol nigdy nie prowadził do niczego dobrego, ale czasami zwyczajnie jest potrzebny, aby spróbować myśleć logicznie, i zapomnieć o stresie.
Czekałam jednak wytrwale.
Po jakichś trzydziestu minutach oboje wrócili, uspokajając mnie, że w mieszkaniu niczego nie znaleźli, co było równoznaczne z faktem, że nikt poza nami nie odwiedzał nas.
Usłyszeliśmy nagle pukanie do drzwi, nie spodziewałam się nikogo tym bardziej Harry, gdyż był na tyle odpowiedzialny, że nie zapraszał swoich znajomych do mojego mieszkania, za co byłam mu wdzięczna. Pukanie nie ustawało a moje serce zaczynało wybijać szybsze rytmy. Popatrzyłam na Liama, to na Harrego i chwiejnie podniosłam się z kanapy a Liam poszedł za mną.
W wizjerze zobaczyłam Dylana.
O mój boże jeszcze jego tutaj brakowało.
Zmieszana i lekko przerażona otworzyłam drzwi a mój przyjaciel jak zwykle wszedł od razu z buciorami do mieszkania zastając w pełni gotowości Liama i zdziwionego (jak ja zresztą) Harrego.
Dylan zmrużył oczy, co oznaczało, że zaczął intensywnie myśleć a sytuacja zaczęła się robić coraz to bardziej niezręczna.
- Wydaje mi się czy przyszedłem w nie porę? – spytał robiąc usta w dzióbek.
Patrzyłam zmieszana na moich gości zupełnie nie wiedząc, co odpowiedzieć czy robić, Dylan co prawa wiedział dużo rzeczy, ale... wciąż było mi niezręcznie!
Wtedy mój przyjaciel ponownie zabrał głos, kierując się na kanapę.
Świetnie.
- Chcę wam pomóc, doskonale wiem, co się święci i nie pozwolę by Holland stała się krzywda.
Liam stał ciągle w tym samym miejscu lekko skonsternowany a Harry patrzył groźnie w stronę Dylana, który był zupełnie nie świadomy jego wściekłego wzroku. Jeszcze nigdy nie widziałam, aby Styles patrzył w ten sposób na kogokolwiek.
Liam w końcu odzyskał mowę.
- Um.. Dylan, jestem Liam Payne. – przestawił mu się wyciągając dłoń, którą Dylan natychmiast uścisnął – jestem um... prowadzę tak jakby sprawę Holland. – powiedział nieco zmieszany
Dylan pokiwał głową w zrozumieniu, na pewno go kojarzył, gdyż już mu o nim opowiadałam.
Harry wciąż nic nie mówił. Był chyba zły.
- Holl opowiadała mi o tobie. Odwalasz kawał dobrej roboty. – powiedział szczerze, na co się uśmiechnęłam. – wiem jak to może wyglądać, pobity typ nagle wprasza się na spotkanie i wyskakuje z pomocą...
Nie skończył gdyż przerwał mu Harry, co mnie bardzo zdziwiło.
-... tak właśnie dokładnie tak to wygląda.
Dylan jednak nie zwrócił na niego zbytniej uwagi, gdyż był przejęty rozmową z Liamem.
- Wiem, że nie jestem tak inteligentny jak Holland, ale swoje wiem. Mógłbym wam się do czegoś przydać, albo, chociaż pomóc jej w tym zabezpieczonym gównie. Co dwie głowy to nie jedna... - wzruszył ramionami
- Liam, to prawda. Nie wiem czy poradzę sobie sama a Dylan naprawdę jest dobry, jeśli mu na czymś zależy.
Harry wciąż milczał, patrzył w jakiś nieokreślony punkt naprzeciwko.
- Słuchajcie, znam ją od piaskownicy i nie mogę siedzieć bezczynnie, kiedy jest na celowniku jakiegoś kryminalisty. Pozwólcie mi pomóc.
I właśnie za to kochałam Dylana.
Payno chwilę się zastanawiał jednak ostatecznie powitał Dylana w naszym małym składzie.
- Cóż przyniosę dodatkową szklankę dla nowego członka zespołu, co Holland?
Powiedział z udawanym uśmiechem Harry a mnie kompletnie wbiło w ziemię.
O co mu do cholery chodziło?! Kiedy chłopcy pójdą do domu, pogadam z nim. Jeszcze nigdy nie zachowywał się jak kompletny dupek!
Po dwóch szklankach whiskey wcale nie było lepiej. Atmosfera wciąż była napięta a ja nie mogłam tego zignorować.
Liam wykonał kawał dobrej roboty, nie wiedziałam jednak czy mam się cieszyć czy nie. Byliśmy coraz bliżej rozwiązania wszystkiego, co mówiąc w skrócie cholernie mocno mnie przerażało.
- Za tydzień, odbędzie się tajne przyjęcie dla najbogatszych ludzi urządzone przez jakiegoś Dubajskiego dziedzica fortuny, który również jest posiadaczem największych i najcenniejszych diamentów. – mówił Liam a wszyscy słuchali go w skupieniu – Nie wiem gdzie odbędzie się ta cała uroczystość, ale prawdopodobnie na pendrive są plany tego budynku wraz z zabezpieczeniami. Do tego jesteś potrzebna Holland. Ian chce być nieprzyzwoicie bogaty i chce zadrzeć z równie niebezpiecznym typem.
Zrobiło mi się momentalnie gorąco. Tak jakby z każdym oddechem fala duszności narastała. W co ja do cholery zostałam wpakowana. Presja czasu teraz stała się coraz większa i w zasadzie chyba gorzej już być nie mogło, ponieważ nie umiałam złamać zabezpieczeń tych cholernych plików. Dobrze, że teraz miałam Dylana, czułam się z tym trochę lżej, jednak wciąż byłam przerażona. Wtedy przypomniało mi się o dłuższej nieobecności jednej osoby, która teoretycznie powinna tutaj być.
- Zaraz, chwila moment. – powiedziałam cicho – Liam, gdzie jest do cholery Ashton.
Ten z kolei popatrzył na, Harrego, który od dłuższego czasu nie reagował na nic, zupełnie jakby stał się jakimś pieprzonym posągiem.
- Od dłuższego czasu nie widziałem go na uczelni – wtrącił się Dylan, a Harry nagle jakby się ożywił tylko po to, aby przeszyć go tym nieodgadnionym spojrzeniem.
- Ashton się rozpłynął... nie wiem jak to powiedzieć, ale ostatnio widziano go z jednym z ludzi, którzy pracują z Bohenem...
To było jak uderzenie w policzek.
Godzina 00:30
Z jednej strony cieszyłam się, że wiem wreszcie, do czego dokładnie jestem potrzebna i to wcale nie tak, że jakoś strasznie się z tego cieszyłam, ale dodatkowo martwiło mnie to niecodzienne zachowanie Harrego.
Zmywałam właśnie naczynia w kuchni zastanawiając się, co mogło mu odbić. Nie był nigdy tak wrogo nastawiony na Dylana.
W czasie, kiedy ja byłam w części kuchennej, pan obrażalski ścielił sobie kanapę do snu.
Czy było możliwym, żebym zbyt szybko oceniła jego charakter? Zawsze wdawał mi się mile nastawiony do otoczenia jak i do ludzi. Nie wydawał się... właśnie taki. Z drugiej strony mieszkaliśmy ze sobą nie cały miesiąc, a to stanowczo zbyt mało, aby poznać drugą osobę, być może nie poznałam Harrego, lecz jego część.
Przygryzłam w skupieniu wargę analizując wszystko od początku.
Tak naprawdę nie miałam podstaw sądzić, że jest ''dzieckiem szczęścia''. Nie wiedziałam również jak zachowywał się w pracy czy w większym towarzystwie lub w sytuacjach stresowych. Nie znałam Harrego tak dobrze, jak na początku mi się wydawało.
Wzięłam głęboki wdech i przeczesałam włosy zapominając o mokrej ręce, na co tylko przewróciłam oczami.
Czas się położyć do łóżka.
Nie wiedziałam jednak, jak mam się zachować w obecności chłopaka.
Dlaczego wszystko nagle musiało zacząć się komplikować?!
- Harry możemy porozmawiać? – spytałam cicho, nie wiedząc czy już śpi czy nie
- Zależy, o czym. Jest późno, powinnaś się już położyć.
Podniósł się do pozycji siedzącej odsłaniając swój nagi, wytatuowany tors, przez co na chwilę zabrakło mi mowy.
- Dlaczego byłeś taki oschły dla Dylana? – postanowiłam nie owijać w bawełnę. – Tylko nie mów, że mi się wydawało, wiem, co widziałam.
Przetarł zmęczoną twarz rękoma i popatrzył na mnie z zupełnie poważną miną.
Po chwili jednak wstał z kanapy, podchodząc do mnie. Blisko.
- Nie lubię, kiedy ktoś się miesza. Robi się tłoczno. Mamy wystarczająco dużo problemów. Mam nadzieję, że twój przyjaciel niczego nie spieprzy.
Po chwili objął mnie ramionami i powiedział znacznie ciszej, przez co nastrój uległ natychmiastowej zmianie.
- Dobranoc Holland, nie martw się.
I skierował się z powrotem do łóżka.
To było dziwne.
A ja wciąż nie mogłam zapomnieć o tym przyjemnym cieple, jakie czułam od niego, kiedy mnie obejmował.
Dobry wieczór!
Nie wiem, czy ktokolwiek tutaj jeszcze został jeśli patrzeć by na ilość komentarzy pod ostatnim rozdziałem..
Napiszcie mi jeśli robię coś źle, lub zawiedliście się na rozwoju akcji w tej książce :(
P.s kojarzycie tą scenkę z ''Szybkich i Wściekłych"? Właśnie o taki rodzaj 'przyjęcia' chodziło Liamowi :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top