Rozdział 11 ''Kuzyn czy chłopak!?''

Bo to było tak, że nie mogliśmy jeść tego spaghetti, naprawdę było mega dobre i przez chwilę mogłam zapomnieć o wszystkim. Dosłownie.
Później okazało się, że Harry miał zawsze problem z ugotowaniem odpowiedniej ilości makaronu. Albo wychodziło za mało, albo za dużo i dzisiaj wyszło również za dużo, więc jedliśmy go z uporem maniaka aż się skończył.
Właśnie teraz leżeliśmy płasko na kanapach z wielkimi, pełnymi brzuchami obwiniając nasze łakomstwo.
Za każdym razem, kiedy spoglądałam na mój telefon przestawałam się czuć komfortowo.
Jak ja mogłam się wpakować w takie gówno?
Wszystko przez tą moją ciekawość i pendrive..
Zaczynałam znowu czuć się fatalnie, łzy wzbierały się powoli w moich oczach, gdyż moja psychika była zbyt słaba na to wszystko. Przestawałam dawać już radę. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie Harry, który przewiercał mnie swoim spojrzeniem na wylot.
- Powiesz mi wreszcie, co się dzieje?
Patrzyłam na niego wystraszona, nie mogę do cholery Ci powiedzieć, bo komuś stanie się krzywda!
- Nic się nie dzieje.. jestem zmęczona, sfrustrowana i chyba okres mi idzie.
Powiedziałam lekko się rumieniąc, wzruszywszy ramionami.
- Wiesz, że jestem tutaj żeby cię chronić prawda? - odwrócił mnie w swoją stronę - Holland możesz nam ufać.
Momentalnie coś we mnie pękło. Jakaś malutka część tej silnej dziewczyny
- Nie pomyślałeś, że to może być trudne Harry?! Do cholery zjawiacie się tak bardzo niespodziewanie, jestem zamieszana w jakieś gówno i nagle mam współlokatora, o którym nic nie wiem! Nie dziw mi się, że nie spowiadam ci się, ze wszystkiego, co mnie gnębi!
Patrzył na mnie w ciszy ze zrozumieniem. Po chwili wstał z kanapy i skierował się do kuchni.
- Pamiętaj, że możesz ze mną pogadać, kiedy będziesz miała ochotę.
Poszedł posprzątać po kolacji i włączyć zmywarkę.

Godzina 01:30

Przesadziłam? Znowu na niego naskoczyłam a jedynie chciał mi pomóc. Przynajmniej tak mówił.
Do końca dnia nie odezwaliśmy się do siebie nawet jednym słowem, nie zaszczycił mnie nawet spojrzeniem, przez co miałam wyrzuty sumienia tak silne, że nie mogłam zasnąć.
Różne myśli krążyły po mojej głowie.
Wstałam z łóżka i skierowałam się do biurka, gdzie leżał mój nieużywany od dawna laptop.
Z natłoku zdarzeń chwilowo zapomniałam, że zgrałam pliki z pendriva.
Postanowiłam wejść w ten folder jeszcze raz. To tylko tajemnicze pliki a mnie zdążył już zlać zimny pot.
Weszłam w grafikę, która była zabezpieczona stosunkowo prosto, było to zdjęcie przedstawiające trzy kamienie, diamenty. Niebieski, czerwony i różowy. Były piękne, ale nic więcej nie mogłam o nich powiedzieć, bo kompletnie się na tym nie znałam.

Przeszperawszy różne portale poświęcone biżuterii i kamieniom szlachetnym, dowiedziałam się, że czerwony diament jednokaratowy jest wart 2,5 miliona dolarów. O mój boże.
Jest jednym z najbardziej rzadkich ( no i przepięknych) kamieni na świecie.
Na obrazku każdy kamień miał jakąś metryczkę, której zrozumieć nie mogłam. To chyba była wielkość poszczególnego kamienia.
Reszty plików nie mogłam odszyfrować, znalazłam jedynie jakieś zdjęcie mężczyzny, ale nie był nikim rozpoznawalnym. Przynajmniej dla Internetu.
Niekoniecznie dla bazy komputerowej służb policyjnych prawda?
Czas chyba odwiedzić Liama z pączkiem i kawą.

Godzina 7:30

Od Dylan:
Powiedz, że masz pełną lodówkę i mogę wpaść na śniadanie.

Przewróciłam oczami na jego wiadomość. Cholera, o której ten chłopak musiał wstać żeby już był głodnym?!
Najpierw musiałam jednak udobruchać Arnolda i powiedzieć mu o wizycie Dylana. Prędzej czy później i tak by się o tym musiał dowiedzieć.
Skierowałam się, więc do kuchni, mając nadzieję, że Styles się nie obudzi w trakcie, kiedy będę przygotowywała dla niego śniadanie.
Zrobiłam mu kilka tostów, zapisując na nich ketchupem ''Sorry'' oraz zaparzyłam herbatę a do szklanki nalałam soku pomarańczowego. Śmiałam twierdzić, że był lekko od niego uzależniony.
Na małej tacy zaniosłam śniadanie do salonu, gdyż znowu zasnął przed telewizorem.
- Dzień dobry.. przyniosłam przeprosinowe śniadanie?
Otworzył z trudem oczy i z poranną chrypką, która naprawdę mnie zauroczyła powiedział trąc dłonią prawe oko,
- Dzień dobry, przyjmuję przeprosinowe śniadanie.

Godzinę później, kiedy powiedziałam mniej więcej, czego i kogo ma się spodziewać Arnold, do naszego grona dołączył Dylan.
Był w niemałym szoku, kiedy zobaczył półnagiego chłopka w salonie zajadającego się tostami.
Podszedł podejrzliwie mierząc moją osobę, po czym powiedział do ''mojego kuzyna''
- Czy ty z nią spałeś!? - wybuchnął nagle
Styles zakrztusił się jedzeniem a mnie kompletnie wbiło w ziemię. Natychmiast zaczęłam klepać po plecach Arnolda w tym samym czasie tłumacząc, że jest moim kuzynem, nie spaliśmy ze sobą i będzie tutaj mieszkał przez czas nieokreślony.
Dylan jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zmienił swoje nastawienie i zaczął pomagać Arnoldowi dojść do siebie na końcu wymieniając uściski dłoni.
- Ostrzegałam, że Dylan czasami bywa specyficzny. - powiedziałam do kuzyna
- Miło cię... poznać Dylan.

Później wszystko szło jak po maśle, po za oczywiście samym imieniem Arnold, które zaczynało poważnie irytować Harrego a coraz bardziej podobać się Dylanowi. Czasami nie mogłam powstrzymać uśmiechu na ustach, kiedy widziałam minę Stylesa, kiedy po raz kolejny mój przyjaciel użył jego fejkowego imienia w zdaniu.
- Holland, musimy w końcu iść wreszcie na sesję, termin oddania prac się zbliża.
- Dzisiaj? Omg Dylan nie jestem gotowa!
- Idzicie w takim razie dzisiaj a ja się ubiorę, dam Wam czas i możemy spotkać się na mieście czy coś - powiedział mój kuzyn
- Dzisiaj definitywnie się nie zgadzam, mam pryszcza!
- Jutro? - zaproponował O'brien z miną szczeniaczka.
- Stoi. Idziemy po zakupy Dylan, będziesz dźwigać torby a Arnold w tym czasie się ogarnie.

Godzina 13:00

Jeśli kiedykolwiek będę myślała, że chociaż jednego dnia wszystko będzie układało się po mojej myśli - błagam wyprowadźcie mnie natychmiast z tego błedu.
Kiedy przekroczyliśmy próg mieszkania poczułam piękny zapach i głośne śmiechy kilku osób. Ten chichot poznałabym wszędzie.
Rodzice.
O mój boże tylko nie to.
Dylan od razu poleciał w ramiona mojej mamy a Harry szczerzył się do mnie będąc obok ojca popijając herbatę. Podszedł do mnie z uśmiechem na twarzy i pocałował mnie w policzek zaprowadzając niczym dziecko do rodziców abym się przywitała.
Tęskniłam za nimi, ale ich obecność w tym momencie była cholernie nie wygodna.
- Holi skarbie, dlaczego nam nie powiedziałaś, że nie mieszkasz już sama? - powiedziała mama wpatrzona w nas jak w obrazek.
- To świeża sprawa, nie chcieliśmy robić zamieszania - powiedział ze mnie Styles - pomożesz mi słonko z.. um ręcznikami? Zapomniałem ich wymienić w łazience.
- Oczywiście - uśmiechnęłam się sztucznie.

Kiedy wyszliśmy z kuchni, zostawiając rozgadaną trójkę samym sobie, przez zaciśnięte zęby powiedziałam powoli, aby do cholery Arnold wytłumaczył mi, co się stało przez te dwie godziny.
- Przyszli, ja spanikowałem i wzięli nas za parę. Zapomniałem jak się ''nazywam'' i jestem Harry. Trochę kiepsko.
- Trochę!? Harry jesteśmy skończeni! Jak chcesz udawać mojego kuzyna i chłopaka?!

Prawdą było, że nie był ani tym, ani tym. Była trzecia opcja. To tajniak ale oczywiście nikt nie mógł się o tym dowiedzieć.
Świetnie.



Dzień dobry, mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze został :)

Jestem kompletnie niestabilnym człowiekiem co do okładek - wybaczcie.

Przy tej zostanę już do końca. Serio.
Jestem zakochana w tym gifie u góry omg ♡

Jeszcze raz dziękuję Ci skarbie, za pomoc w napisie! Jesteś cudowna! ♥

Komentujcie, gwiazdkujcie robaczki, jestem ciekawa Waszych opinii na temat wszystkiego w sumie :D

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top