Rozdział 19 "Obudź mnie z tego koszmaru"
Godzina 20:00
Zaczęło mi się kręcić w głowie, słuchając kobiety, która wyjaśniała mi jak dojechać do London Bridge Hospital, drugą ręką musiałam przytrzymywać się komody w przedpokoju inaczej chyba spadałabym bezwładnie na podłogę.
- Znaleźliśmy pani dane w dokumentach upoważniających do przekazywania informacji oraz decydowaniu o postępowaniu w zagrożeniu życia. Czy wyraża pani na to zgodę?
Kobieto ja bez Dylana życia sobie nie wyobrażam
- Tak, wszystko jest aktualne. - powiedziałam łamiącym się głosem
- Dobrze, to wszystko. Pan Dylan O'brien jest teraz badany na Sorze.
Po czym się rozłączyła.
Moje ruchy były teraz automatyczne, zaczęłam drzeć się jakby obżynali mnie ze skóry zawiadamiając Stylesa, aby się pośpieszył. Nie czułam jak potok łez spływał po moich policzkach kompletnie niszcząc makijaż, nad którym siedziałam tyle czasu. Harry zaalarmowany wybiegł z łazienki przebrany w czyste dresy. Podbiegł do mnie i zatrzymał mnie abym wydusiła, co się stało, ale nawet tego nie mogłam normalnie zrobić.
- Dylan, London Bridge Hospital.
Zamiast załkać czy rozpłakać się gorzej nawrzeszczałam na niego, aby się pośpieszył, nie oszczędzając w przekleństwach. Doszedł do siebie, kiedy ja byłam już przy drzwiach w trampkach, które przed chwilą ubrałam.
Godzina 20:30
Wybiegłam z auta jak poparzona, kiedy tylko się zatrzymało, zostawiając Stylesa gdzieś w tyle.
Nie pytając się pani w recepcji gdzie mam się kierować, popędziłam korytarzem na prawo, zwracając uwagę ludzi przebywających tam. Znałam drogę na salę przyjęć, gdyż kiedyś sama nią jechałam, kiedy skręciłam kostkę a spanikowany Dylan zawiózł mnie do szpitala.
Błagam Dylan tylko nie rób nic głupiego.
Chciałam pozbyć się czarnych scenariuszy układających się w mojej głowie jednak nie mogłam się od nich odgonić.
Byłam już tak, blisko, gdy moje pędzące ciało zatrzymał jakiś młody pielęgniarz, informując mnie, że nie mogę tam wejść.
Kompletnie nie panując nad sobą zamachnęłam się z całej siły i trafiłam pięścią w twarz zupełnie niespodziewającego się tego chłopaka, który po chwili poleciał na ścianę zupełnie zdezorientowany.
- Musisz mi wybaczyć, tam jest mój przyjaciel - wykrzyknęłam na odchodne do wystraszonego człowieka wołającego ochroniarzy.
Ignorowałam wołania spanikowanego Stylesa, który jak się okazało właśnie pomagał wstać nieznajomemu, którego nie oszukujmy się znokautowałam.
Dopadłam jakiegoś mężczyznę w niebieskawym kitlu i błagalnym tonem poprosiłam o jakiekolwiek informacje o Dylanie
- Jestem doktor Mark. Jest Pani kimś z rodziny poszkodowanego? - spytał mierząc mnie wzorkiem
- Jestem jego najbliższą osobą zaraz po rodzicach. Holland Roden.
Zastanowił się chwilę, kompletnie zabijając mnie tą ciszą, po czym popatrzył w jakieś papiery i zaczął mówić. Wreszcie.
- Pan O'brien został do nas przywieziony w ciężkim stanie, w tym momencie robimy mu szczegółowe badania. Wie pani, co z jego rodzicami? Zarzekał się, aby ich nie informować, tuż przed utraceniem przytomności.
- Jego rodzice odnawiają przysięgę małżeńską - powiedziałam cicho - chyba nie chciał im psuć wyjazdu...
Lekarz nic nie odpowiedział poza tą typową klauzurą ''powiadomimy panią, kiedy będziemy mieć więcej informacji''.
Nie wiedzieli, co się z nim stało, gdyż jakiś przechodzeń znalazł jego leżące ciało gdzieś przy śmietnikach.
Mój biedny Dylan...
Usiadłam na podłodze pod salą, gdzie tylko lekarze mięli jakikolwiek dostęp i schowałam twarz w dłoniach, nie zwracając uwagi, że moja aktualna kreacja, nie jest stworzona do siedzenia z dupskiem na podłodze.
Zaniosłam się płaczem jak małe dziecko kręcąc głową na boki jakbym chciała się obudzić z tego okropnego koszmaru.
Usłyszałam jakieś kroki, ale nie miałam ochoty sprawdzać, do kogo należały. Ciężki oddech uświadomił mnie jedynie w tym, że znałam tą osobę.
Nikt nie dyszał po bieganiu tak bardzo jak Harry Styles.
Siłą odsunął mi dłonie od twarzy i przetarł kciukami moje mokre policzki, jakby nie wiedząc, co robić dalej.
- Chodź na krzesło Holland, zaraz zbiegnie się tutaj tłum facetów. - powiedział nawiązując do mojej krótkiej sukienki.
Chwycił mnie za ramiona jakby bał się, że zaraz osunę się po ziemi.
Usiedliśmy na krześle i nastała pomiędzy nami cisza, którą od czasu do czasu przerywał mój szloch.
Chwytając mnie za rękę, zwrócił po raz kolejny moją uwagę, po czym powiedział z lekkim uśmiechem na ustach
- Kompletnie znokautowałaś tamtego biednego kolesia. Leżał na tej ziemi i nie wiedział, co się stało. Masz u mnie dług, rozmawiałem z ochroną i nie wyrzucą cię ze szpitala - prychnął pod nosem
Doskonale rozumiałam, co chciał tym osiągnąć. Zmieniał temat, aby odwrócić moją uwagę od tej całej chorej sytuacji.
- Masz dobry prawy sierpowy... kiedy ja dostałem od ciebie wtedy w aucie myślałem, że zaraz zemdleję - zaczął się śmiać na wspomniane naszego niezbyt miłego pierwszego spotkania
Godzina 21:00
Siedząc w takiej samej pozycji jak przedtem wspominałam każdą miłą chwilę spędzoną z Dylanem. Jak każdy mieliśmy swoje wzloty i upadki, ale ta przyjaźń była wieczna.
I wieczna będzie.
Uśmiechnęłam się na wspomnienie, kiedy kupował razem ze mną i rodzicami swój pierwszy aparat. Tak się cieszył, że spał ze swoim nowym urządzeniem prawie tydzień.
Tak naprawdę dzięki niemu jestem taka, jaka właśnie teraz jestem.
- On nie może mnie zostawić samej.. - powiedziałam na głos patrząc się tępo w ścianę.
Kątem oka zobaczyłam jak Harry odwrócił się cały w moją stronę. Postanowiłam mu opowiedzieć jedną z wielu historii.
- Holland nie mów tak, lekarze nie mają jeszcze wszystkich badań..
- To było na początku szkoły średniej, wiesz, jako dziewczyna, która ma dzianych rodziców, inni uczniowie wzięli mnie za kolejną głupiutką dziewczynę. Później spotkałam tak zwaną szkolną elitę i jak na typową denną historię przyjaźniłam się z cheerleaderkami. Sama też nią byłam a mój były chłopak, był kapitanem w drużynie koszykarskiej. Ukrywałam przed nimi, jaką jestem osobą naprawdę, tutaj w środku - pokazałam na serce - wstydziłam się tego, jakkolwiek głupio to brzmi.
Przerwałam na chwilę i uśmiechnęłam się blado w jego stronę, aby zobaczyć czy słucha. Był skupiony i gestem ręki zachęcił mnie do opowiadania dalej.
- Przebywanie z tymi pustymi ludźmi, doprowadziło do tego, że prawie sama się taka stałam! Wyobraź sobie, że byłam nawet zdolna do umyślnego oblania testu, który był dla mnie tak cholernie prosty.. przez nich o mało, co nie straciłam najlepszego przyjaciela. - wzdrygnęłam się na samo wspomnienie - Jako jedyny widział we mnie coś więcej niż ładną buzię. Wiedział, jaka byłam naprawdę i jak jego zdaniem mądra jestem. Powiedział wtedy ''Nigdy nie zmieniaj się dla kogoś, zawsze bądź tym kim jesteś a jeśli ktoś cię nie zaakceptuje to jego problem''. Od tamtego czasu straciłam swoich fałszywych przyjaciół, chłopaka, który leciał tylko na moją twarz. Odnowiłam swoją przyjaźń z Dylanem, przez co jest jeszcze silniejsza i dostałam się na wymarzone studia - wytarłam dłonią mokry policzek - nie wiem, kim bym była teraz gdyby nie on.
Harry uważnie słuchał mojej opowieści. Kiedy skończyłam mój mały monolog objął mnie mocno ramionami, całując w czubek głowy szeptając, że Dylan jest silny i wyjdzie z tego cało i zdrowo.
Straciłam rachubę czasu, ale nie chciałam, żeby mnie puszczał. Czułam się bezpieczniej i mniej samotniej.
- Po prostu nigdy nie zapominaj tego, co ci powiedział. Jesteś wspaniała taka, jaka jesteś teraz. Każdy popełnia błędy.
Godzina 22:30
Powiedziałam mu, że muszę napić się czegoś ciepłego no i załatwić potrzeby fizjologiczne.
Skierowałam się do automatów z herbatą i kawą. Pocierałam swoje ramiona chcąc dodać sobie trochę otuchy. Nienawidziłam szpitali, zwłaszcza w nocy. Miały w sobie pewną dozę grozy, przy której włos jeżył się na skórze. Szukałam drobnych w kieszeniach bluzy Stylesa, którą założył mi na ramiona, kiedy oświadczyłam, że idę na małą przechadzkę.
Wrzuciłam odpowiednią kwotę do maszyny i wcisnęłam guzik.
- Chyba oboje nie lubimy przebywać w szpitalach prawda Holland? W nocy są jeszcze bardziej przerażające..
Podskoczyłam w miejscu o mało, co nie krzycząc z przerażenia. Ian stał przede mną z płaszczem przewieszonym w rękach i uśmiechał się tak samo jak zawsze. Oparłam się o ścianę za mną, nie mogąc wydusić słowa.
- Wiesz, nie lubię być okrutny, i tak już jeden człowiek leży tutaj... z twojej winy - mówił wolno, wyraźnie każde słowo - jesteś strasznie uparta Holland - cmoknął jakby zrezygnowany
- Co Ty tu robisz? - powiedziałam szeptem - To Ty... Ty mu to zrobiłeś!?
Spojrzał na mnie zdziwiony, po czym wywrócił oczami prychając.
- Ja? - wskazał na siebie - nigdy nie posunąłbym się do czegoś takiego.. wolę bardziej wyrafinowane metody, jak ta - pokazał mi małą strzykawkę - To chlorek potasu wraz z tiopentalem i pankuronium jest wykorzystywany do wykonywania wyroków śmierci.
Wstrzymałam oddech. Nie mógł tego zrobić.
Widząc moje przerażenie kontynuował.
- Jeden zastrzyk i Dylan odejdzie od nas. - pokręcił głową udając zdruzgotanego - a to wyłącznie twoja wina. To ty powiedziałaś mu wszystko, co miałaś zachować w sekrecie dla siebie. Mówiłem, że ja nie żartuję, ale oczywiście byłaś taka pewna, że to nie wyjdzie po za was. Później wszystkiego dowiedzieli się ten udający twojego rycerza dzieciak z gazety, mały aspirujący gliniarz i kto...? Oh ten artysta. Szkoda gdyby ich też zabrakło.
Nie wiedziałam, co robić, skąd on to wszystko wiedział. Zasłoniłam usta ręką, kręcąc głową. On nie mógł tego zrobić. Nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa, strach ogarnął całe moje ciało.
W pewnej chwili coś do mnie dotarło, ze zdwojoną siłą.
To Ian jest nadawcą tych wszystkich wiadomości.
- Zrobię wszystko, co zechcesz tylko błagam nie zabijaj ich - wyłkałam - błagam Cię...
- Dlaczego mam ci to obiecać? Ty też mi obiecałaś, że zachowasz wszystko dla siebie.. po za tym Dylan jeszcze żyje.
- Zrobię wszystko, co zechcesz. Przysięgam. - patrzyłam prosto w jego lodowate oczy
- Weź się w końcu za robotę. Pomyśl, co masz w tym swoim komputerku..
Mówił wyraźnie rozdrażniony chowając śmiercionośną strzykawkę do kieszeni w marynarce.
Popatrzył na mnie chwilę i wyciągnął kubek herbaty z automatu podając mi go.
- Lepiej żebyś tym razem dotrzymała obietnicy, po twoim przyjacielu następny będzie Harry.
I odszedł zostawiając mnie samą.
Akcja zaczyna się rozwijać! :)
Postanowiłam przybliżyć Wam trochę postać Holland i zwiększyć trochę dreszczyk emocji.
Piszcie w komentarzach co sądzicie. x
P.s Dziękuję za 12K wyświetleń i 2K votes! Kocham Was mocno! ♥
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top