Rozdział 12 "Detektywi"
Skłamałabym mówiąc, że nie cieszę się widząc rodziców. Miło było ich znowu zobaczyć, poczuć delikatne perfumy mamy niosące się w powietrzu, kiedy przechodziła obok, oraz tatę, który ciągle poprawiał włosy, gdy widział swoje odbicie gdziekolwiek się dało. Zaczynał powoli siwieć, niestety nie chciał przyjąć do siebie tej wiadomości, utrzymując się w przekonaniu, że jeden włos nic nie znaczy. Szkoda, że było ich więcej...
Stresowało mnie jednak to, że musieli akurat odwiedzić swoją jedyną córkę (oraz prawie syna czytaj Dylana) w tak bardzo nieodpowiedniej chwili. Po szybkim wyładowaniu furii na głupim chłopako-kuzynie, wróciłam z przypiętym uśmiechem na twarzy i usiadłam na kanapie obok mamy. Posłała mi ciepły uśmiech i ucałowała mnie w policzek, mówiąc, że jest ze mnie bardzo dumna.
W salonie brakowało Dylana i taty, jak się okazało tata przywiózł mi moją kolekcję płyt DVD i resztę ubrań. Jak tu go nie kochać.
Kiedy przyszli z wielkim kartonem usłyszałam ich donośnie śmiechy. Ojciec mówił właśnie do mojego przyjaciela
- Oh Dylan jesteś dla nas jak syn młody człowieku.
Na co Dylan z udawanym zawiedzeniem skomentował
- Nawet pan nieświadomie mnie usadził we friendzonie. Myślałem, że będę pana zięciem w przyszłości!
Oboje wybuchli śmiechem a ja i Harry zmieszaliśmy się nieznacznie. Gdyby naprawdę był moim chłopakiem byłoby lekko niezręcznie.
Mama wybuchła śmiechem i gdy już miała mówić zapewne, że Styles zaklepał rolę zięcia przerwałam jej, zaczynając temat zakupów, który jak każda kobieta kochała.
Ojciec z Harrym i Dylanem poszli do kuchni na jakieś męskie rozmowy. Miałam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze. Z drugiej strony współczułam Harremu nie dość, że był z ciekawskim Dylanem to był tez z tatą, który chyba postanowił pobawić się w ojca typu ''Jeśli zranisz moją córcię, ja zranię ciebie jeszcze bardziej''.
Na szczęście większą chwilę później jak się okazało Harry musiał iść do pracy. Kiedy żegnał się ze wszystkimi, na końcu ucałował mnie w policzek mówiąc, że widzimy się wieczorem i wyszedł. Dylan stał skonsternowany, tata niczym sokół obserwował ruchy Stylesa a mama posyłała mi spojrzenie mówiące ''to dobra partia''.
Najbardziej bawiło mnie zachowanie taty, człowiek, który jeszcze nie tak dawno panikował widząc kilka siwych włosów nagle stał się prawie wojskowym.
Kogo ty chcesz oszukać ojciec?
Reszta czasu zleciała nam na opowiadaniu studenckiego życia. Rodzice też chętnie wspominali swoje początki gdyż mama była architektem a tata prawnikiem.
Godzina 16:00
Kiedy odprowadziłam rodziców na dół i wylewnie się z nimi pożegnałam już zaczęłam tęsknić. Dylan zabrał się razem z nimi, gdyż zaoferowali mu podwózkę do domu. Jak mógł nie skorzystać?
Na górę wróciłam jedynie, aby zabrać torebkę i laptop. Postanowiłam jak najszybciej odwiedzić, Liama i powiedzieć mu o moim małym odkryciu.
W drodze w między czasie zadzwoniłam do niego, uprzedzając o swojej wizycie.
Budynek komisariatu był w całości zbudowany ze starej, czerwonej cegły. Gdy przekroczyłam próg drzwi poczułam zapach kawy, no tak.
Podeszłam do czegoś w stylu okienka a znudzony facet po czterdziestce nawet nie zaszczycając mnie jakimkolwiek spojrzeniem spytał, w jakiej sprawie przyszłam. Wyglądał na padniętego.
- Przyszłam do Liama Payne. Gdzie mogę go znaleźć?
Wziął głęboki wdech przed udzieleniem mi odpowiedzi, lecz e tym czasie pojawił się już Payno. Zamienił z nim kilka słów i poszliśmy do jego stanowiska pracy.
- Wow masz już swój gabinet? - spytałam zaciekawiona
- Nope, dopiero niedawno dostałem swoje praktykanckie biurko. Nie myl go z pracowniczym biurkiem. To zupełnie coś innego. Inna skala.
Przytaknęłam. Doskonale wiedziałam, co ma na myśli, ze starych opowieści mamy wiedziałam, co różni praktykanckie biurko od pracowniczego biurka.
Po zrobieniu dwóch kaw (oh Liam, typowy przyszły glino) usiedliśmy przy jego biurku i przeszłam do sedna sprawy. Opowiedziałam mu wszystko począwszy od niespodziewanych odwiedzin w szkole Iana, aż do dwóch plików, które zdołałam odblokować.
- Skoro tamtej nocy, kiedy powiedzieliście mi, kim jest i że jest poszukiwany, dlaczego nikt ''zwykły'' go nie rozpoznał? - spytałam gdyż zaczynałam powoli się gubić
- Jest poszukiwany, ale przez policję. Takie sprawy nie wychodzą na światło dzienne, pomyśl gdyby jakikolwiek przestępca dowiedział się, że jest poszukiwany od razu by uciekł. Ian ma to szczęście, że nigdy nic nie zostało mu udowodnione. Jest zwyczajnie nieprzyzwoicie bogatym człowiekiem.
- Coś jak kameleon? - wypaliłam
Liam zaśmiał się na moje sformułowanie, ale z uśmiechem przytaknął.
- Więc co mam robić? Z jednej strony jestem przerażona do szpiku kości a z drugiej piekielnie ciekawa, co kryje się w reszcie tych plików. No i kim jest ten mężczyzna.
- Holl na razie to zostaw - powiedział z troską - kiedy będę miał nocną zmianę poszukam w archiwum, kim może być ten mężczyzna. I tak zrobiłaś już dużo. Oderwij się od tego, odpocznij.
Wywróciłam oczami na jego prośbę.
- Łatwo ci mówić. Mogę o coś spytać?
Wypił ostatni łyk kawy czekając, aż zadam mu nurtujące mnie pytanie
- Jesteś zwykłym policjantem świeżo po szkole, który musi odwalać papierkową robotę a wziąłeś się za coś tak poważnego praktycznie na własną rękę. Czemu to robisz?
- Ambicje. - zaśmiał się - wiem, czasem może mierzę zbyt wysoko, ale czuję, że powinienem to zrobić. Wiem więcej niż oni, lecz nie dają mi szansy powiedzenia czegokolwiek, bo jestem świeżakiem jak to mówią. Chce w końcu zamknąć im te buzie pełne pączków i pracować w FBI.
- Na pewno ci się to uda, wierzę w Ciebie.
- Musi, mam najlepszą niewykwalifikowaną ekipę pod słońcem. - zaśmiał się.
Później porozmawialiśmy jeszcze o moim mieszkaniu ze Stylesem. Nie mogłam oprzeć się i mu nie opowiedzieć o dzisiejszej sytuacji w domu. Śmiał się tak bardzo aż rozbolał go brzuch, mnie też przy okazji, bo jednak dzisiejsza sytuacja zaczęła wydawać mi się śmieszna. Na końcu jednak spoważniał i powiedział, że na przyszłość musimy być bardziej ostrożni
Yup tato..
Godzina 18:00
Padnięta byłam niemiłosiernie po spacerze z centrum do domu. Mogłam przejechać jednak tą trasę autobusem, ale pogoda była iście przepiękna i nie mogłam się nie skusić na większy spacer.
Postanowiłam sprawdzić jeszcze skrzynkę na listy, lecz nie znalazłam tam żadnego listu czy rachunku. Zamiast tego dostałam powiadomienie, że zostałam smsa.
Zimny pot zlał nagle moje ciało, oddech przyspieszył a dłonie zaczęły się trząść.
Wiadomość od nieznanego.
Od Nieznany:
Przestań się bawić w detektywa i nie szukaj większych kłopotów Holland.
Wrzuciłam telefon do torebki i niczym strzała popędziłam do mieszkania. Jak się okazało, Harry jeszcze nie wrócił. Miałam chwilę dla siebie na uspokojenie.
Skąd ta osoba wiedziała tak wiele w tak krótkim czasie?!
Nie mogłam być śledzona, bo nic takiego nie zauważyłam. To zaczynało być chore. Nic złego mi się przy tym nie działo, anonim tak naprawdę zachowywał się jakby słyszał moje myśli i dawał mi do zrozumienia, że zmierzam w złym kierunku. Nie mogłam go nazwać jednak dobrą osobą. Nie wiedziałam, kim był lub była. Nie wiedziałam nic.
Usłyszałam szczęk zamka i otwieranie drzwi.
- Kochanie już wróciłem! - zawołał Harry
- Rodziców ani Dylana nie ma!
- Oh wiec.. RUDA WRÓCIŁEM! - zaśmiał się i wszedł do salonu
Wywróciłam na niego oczami i rozwaliłam się wygodniej na kanapie. Po chwili dołączył do mnie z uśmiechem na twarzy, wciskając na siłę swoje ciało obok mnie, zgniatając mi przy tym rękę.
- NIE MOŻESZ IŚĆ NA FOTEL!?
- SAMA IDŹ NA FOTEL.
Fuknęłam głośno i przesunęłam się trochę. Dobry humor z niego nie schodził, co wydawało mi się lekko podejrzane. Sam jednak zaczął nowy temat do rozmowy.
- Gdybyś była milsza zaprosiłbym cię, jako osobę towarzyszącą na pokaz nowej kolekcji od Burberry, ale jednak się chyba rozmyślę...
Z wrażenia spadłam z kanapy. Harry zaśmiał się głośno i pokiwał mi z góry, rozkładając się wygodniej na meblu.
- Harry!!
- Yep. Harry Styles. Nie żaden Arnold. Wciąż się gniewam.
Usiadłam obok z miną zbitego szczeniaczka prosząc, aby powiedział mi coś więcej o tym pokazie.
- Muszę napisać artykuł do gazety i mogę zabrać kogoś ze sobą. To wszystko - wzruszył ramionami jak gdyby nigdy nic
- Błagam zabierz mnie ze sobą!
- Być może to zrobię. Zastanowię się.
Muszę się do czegoś przyznać...
Zamiast rozdziału chciałam dodać notkę, że kończę z tą książką. Wiecie, czasem jest tak, że jedna dość silna krytyka umie człowieka zdemotywować do wszystkiego i ma się ochotę wszystko porzucić.
Tak samo było ze mną, naprawdę byłam tego pewna na jakieś 80%.
Później jednak doszło do mnie, że są tutaj osoby, które lubią tą książkę i nie zwracają uwagi na te wszystkie błędy jakie robię.
Jestem świeżakiem w pisaniu :)
Tak więc dziękuję to dzięki Wam zostaję i razem w swoim czasie skończymy ''Hackera'' ale będzie to w dalekiej przyszłości.
Chciałam jeszcze podziękować za 1k votes. Jesteście super. ♥
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top