Prolog

Dzieciaki przebiegły przez las, rozdzierając panującą tam ciszę niekontrolowanym śmiechem. Radość, wyzwalana za każdym razem, gdy tu trafiały. Do tego istnie magicznego miejsca.

Dziewczyna pierwsza dotarła do jeziora i zaczęła biec wzdłuż niego. Chłopak dołączył kawałek za nią, nie dorównując jej kondycją fizyczną.

Młoda wyhamowała kolanami tuż przy małej grocie. Nachyliła się i zerknęła do niej.

-Stworku! Jesteśmy!- Zawołała. Jej głos odbił się echem od kamiennych ścian legowiska małej istoty, która chwilę potem wyszła na światło dnia.

Ciężko powiedzieć czym naprawdę był. Nie większa od psa, brązowa skóra, duże oczy. Kilka metalowych części.

Chłopak dołączył do nich, zdyszany usiadł obok.

-Gahou?- Spytał stworek. Żadne z dwóch nie było pewne, co to słowo znaczy.

-Chcielibyśmy, abyś nam pokazał kolejną historię! Mógłbyś? Prosimy!- Dziewczyna błagała, z radosna miną. Chłopak skinął głową. Stworek popatrzył na dwójkę, lekko pokiwał głową i usiadł. A wtedy, nastąpiła magia.

Z jego palców wyszły małe iskierki. Powoli, gromadziły się i układały we wzory. Ich oczom ukazał się obraz galaktyki, aby zaraz przybliżyć się do konkretnej planety, gdzie będzie miała miejsce kolejna historia.

Oto Głębia. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top