02. Ale coś między wami jest
— Cześć, Cassandra. - zagadał do niej z uśmiechem Roger Davis- kapitan ich drużyny quidditcha tego same wieczoru.
— Cześć, Roger. - uśmiechnęła się miło i założyła włosy za ucho.
— Przejdę od razu do rzeczy. - poprawił się na fotelu. — W tym roku chcę żebyś była w głównym składzie. W poprzednim sezonie nią miałaś za kogo wejść a teraz możesz objąć miejsce sciającej. - nastolatka lekko otworzyła usta ze zdziwienia.
— Z chęcią. - odpowiedziała po chwili.
— Świetnie. - uśmiechnął się szerzej i wstał z fotela. — Dam ci znać kiedy będzie najbliższy trening.
Nastolatka pokiwała z uśmiechem głową.
— Dobranoc, Cass.
— Dobranoc, Roger. - odpowiedziała z uśmiechem z powrotem sięgając po książkę, która czytała wcześniej a chłopak ruszył do dormitorium.
— Jeszcze jedno. - obróciła się w jego stronę. — Połóż się już, proszę.
— W porządku. - uśmiechnęła się.
— Dobranoc. - powiedział jeszcze raz i wszedł do swojego pokoju. Dziewczyna ponownie opadła na kanapę. Poczuła jak się rumieni. Uśmiechnęła się tylko do siebie głupio i wróciła do dormitorium żeby faktycznie położyć się spać.
Rano obudził ja damski głośny damski pisk, a po chwili została przegnieciona do łóżka czyimś ciałem.
— Cassandra, kochanie! - powiedziała z szerokim uśmiechem Salomea, gdy nastolatka otworzyła oczy.
— Cześć, Sal. - zaśmiała się cicho, a przyjaciółka uśmiechnęła się i zeszła z rudowłosej siadając 'po turecku' przy jej nogach. Nastolatka również usiadła i przyjrzała się przyjaciółce.
— Cycki ci chyba w końcu urosły. - powiedziała po dłuższej chwili, na co Salomea parsknęłam śmiechem.
— Mówiłam jej to samo! - usłyszały głos Sarah, jednej z ich współlokatorek.
— Zmieniłam się kompletnie a wy jedyne co widzicie to większe cycki?- zapytała niby poważnie, na co wszystkie trzy po chwili wybuchnęły śmiechem.
— Odzywa się nasza biseksualna strona.
— Moja też. - parsknęła śmiechem Sal. — Leć się ubrać, Cass, to pójdziemy a końcu na śniadanie.
— Fakt, Ann i Carline wyszły już godzinę temu. - zauważyła Sarah, siadając na swoim łóżku. — Poczekamy na ciebie.
Nastolatka uśmiechnęła się tylko i znikneła w łazience. Wyrobiła się wyjątkowo szybko, po czym wyszła z łazienki w lekko rozpietem koszuli i niezawiazanym krawacie.
— Idziemy. Ogarnę to po drodze. - powiedziała i narzuciła szatę na ramiona po czym w trójkę wyszły z dormitorium, następnie z pokoju wspólnego. Cassandra zupełnie nie przejmowałasię tym, że kilka pierwszych guzików jej koszuli były rozpiete, krawat miała niezawiazany a sweter miała przywiązany w pasie.
— Bonjour professeur!- rzuciła po francusku Cass do profesor McGonagall, która spotkały po drodze. Profesor zginęła im głowa i zatrzymała swój wzrok na rudowłosej.
— Panno Petrova, proszę doprowadzić się do porządku. - powiedziała nad wyraz miło, po czym ominęła nastolatki. Ta tylko uśmiechnęła się, po czym zaczęła zapoznać swoją koszulę.
— Zawiąże mi któraś krawat? - zapytała, patrząc błagalnie na przyjaciółki. Sarah jedynie zaśmiała się a Salomea mruknęła pod nosem coś o jakiejś skrócie po czym zawiązała jej krawat, na co odpowiedziała słodkim uśmiechem. W Wielkiej Sali zajęła miejsce tuż obok Rogera, któremu rzuciła najpiękniejszy uśmiech na jaki było ja stać i nałożyła sobie kilka tostów. Z przyzwyczajenia spojrzała na stół Gryffindoru, przy którym zauważyła już Jamesa i Samuela, obok nich Olivera, który patrzył w jej stronę. Poslala mu lekki uśmiech i delikatnie pomachała, na co on od razu odwrócił wzrok i udawał zainteresowanego rozmową chłopaków.
Ruda westchnęła i ugryzła kawałek tosta posmarowanego miodem.
— O co chodzi? - zapytała Salomea, która od początku orsytladala się przyjaciółce.
— Ten Wood to mnie chyba nie lubi. - wyznała, gdy przełkneła kawałek tosta. — Naprawdę nie wiem dlaczego.
— Dlaczego to dla ciebie takie ważne żeby cię lubił? - zapytała. Cassandra zastanowiła się chwilę.
— Chcę mieć dobry kontakt z przyjaciółmi moich braci? - uniosłam brwi, sama niezbyt tym przekonana.
— Okej. Uznajemy, że ci wierzę. - Cass parsknęła śmiechem.
— Coś mnie do niego ciągnie, Sal. - spojrzała pfzuwjciolce prosto w oczy. — Nie wiem jeszcze tylko co takiego.
Sal odwróciła się patrzą na chłopaków.
— Jest nawet ładny. - zauważyła. — I dobrze gra w quidditcha.
— Oliver nie dorasta Cass do pięt. - wtrącił Roger. — Najbliższy trening w piątek o szesnastej. Nie spóźnij się. - puścił jej oczko z.usmiechem i odszedł od stołu.
Nastolatka widocznie się zarumieniła.
— O kurwa. - skomentowała czarnowłosa patrzą na nią szeroko otwartymi oczami. — Jesteś w składzie głównym? - dopytała Sarah, nachylając się z ich stronę.
— Chciałam zapytać czy ze sobą kręcie czy coś. - Cass parsknęła śmiechem.
— Tak i nie.
— Ale coś między wami jest. - zauważyły trafnie obie przyjaciółki, a Cassandra nie umiała zaprzeczyć.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top