01. Może pojdę już.
– Rue, przysięgam, jeśli nie wyjdziesz z łazienki za pięć minut to wyważę drzwi! - krzyknął Zander, uderzając pięścią w drzwi.
– Chłopie, żebym ja jeszcze była w łazience. - odpowiedziałam, na co cłopak cofnął się dwa kroki od drzwi łazienki i spojrzał na mnie marsząc czoło.
– Nolan, za dziesięciu minut odjeżdża pociąg. Albo jesteś gotowy za pięć minut, albo zostajesz w domu. - powiedziała mama, wychodząc ze swojego pokoju. Kobieta machnęła różdzką sprawiając że walizki z naszych pokoji zniknęły.
Również dobrze moglibyśmy otworzyć za pomocą magii drzwi do łazienki, ale mama była bardzo przewrażliwiona na punkcie prywatności, że nie pozwala nam tego zrobić.
W końcu drzwi otworzyły się i stanął w nich zaspany Nolan. Zander odetchnął z ulgą i wbiegł do łazienki.
Zander był wysokim, ciemnowłosym chłopakiem z dumą noszący swoją przypinkę prefekta Ravenclaw.
Nolan był jego przeciwieństwem. Był dużo nizszy od niego, miał jasne włosy I ledwo co zdawał na następny rok.
A ja byłam po prostu sobą. Po prostu Rue. Mogłam być najlepsza w klasie, tylko po to żeby za cztery tygodnie być na samym dnie, a za następne dwa znowu być najlepsza. No i byłam ślizgonką. Mama była gryfonką wiec mamy pełen pakiet w rodzinie.
Stanęłam obok Nolana ubierając swój lekki płaszczyk.
– Przysnąłeś tam? - zapytałam rozbawiona, na co Nolan spojrzał na mnie z boku z uśmiechem.
– Oczywiście, że nie. Za kogo mnie masz? - chłopak wcisnął mi w bok dwa palce, na co pisnęłam i odskoczyłam od niego.
– Raz, dwa... - przeliczyła na szybko mama. będąc już mocno podenerowana tym, że możemy nie zdążyć na pociąg. – No i zgubiłam trzeciego. Zander na dół, czas operacyjny, pół minuty!
Krzyknęła kobieta, a Zander chwilę po tym zjechał na dół po poręczy.
– Trzy! - mama odetchnęła z ulgą i złapała nas na ramiona przenieśliśmy się na peron.
Zander i Nolan szybko pożegnali się z mamą i rozdzielili się, natomiast ja lekko przytuliłam mamę i pozwoliłam, żeby mój kot wskoczył z jej rąk na moje ramiona.
– Przyjedziesz na święta? - zapytała w momencie, w którym usłyszałyśmy gwizdek, który mówił nam, że pociąg zaraz odjedzie.
– Może pojadę w tym roku do taty. Albo zostanę w szkołę, zobaczymy. - mama pokiwała głową z uśmiechem. Pokiwałam jej i szybkim krokiem oddaliłam się do pociągu. Weszłam do niego w ostatniej chwili, bo zaraz po tym rozległ się ostatni gwizdek sygnalizujący że pociąg zaraz odjeżdża. Pomachałam mamie przez okno ostatni raz, i ruszyłam przed siebie szukając wolnego przedziału, co w tym momencie mogło być trudnym zadaniem.
– Rue, tu jesteś. - z przedziału, który właśnie minęłam wychyliła się Katie Bell. Znałam się z gryfonką już jakiś czas przez to, że jej babcia mieszka blisko mojego taty i utrzymywałyśmy dobry kontakt.
– O, tu jesteś - uśmiechnęłam się i przytuliłam lekko dziewczynę. Katie otworzyła szerzej drzwi od przedziału, żebym mogła usiąść z nią i jej znajomymi. Przywitałam się z Angeliną i Alicją przytulasem, tak samo jak z bliźniakami Wesley. Do Wooda, który siedział cicho od momentu w którym Katie wychyliła się z przedziału, podałam żołwika, jednak zostałam chamsko zignorowana. Spojrzałam na resztę i wzruszyłam ramionami, po czym usiadłam koło Angeliny.
Nasza rozmowa szybko się rozkręciła. Rozmawialiśmy o naszych wakacjach, o quidditchu, o wszystkim. Nie wiedziałam ile czasu już tu siedziałam, jednak w pewnym momencie Wood po prostu wstał i wyszedł. Rozmowa szybko ucichła.
– Może pójdę już. - powiedziałam podnosząc się. – Jak go minę to powiem, że może do was wrócić. - dodałam i uśmiechnęłam się lekko, na co dziewczyny posłały mi smutne uśmiechy po czym wyszłam.
Kawałek od przedziału stał Wood. Westchnęłam i podeszłam w jego stronę.
– Jeśli przeszkadzało Ci moje towarzystwo, to możesz już wrócić. - rzuciłam tylko nawet na nie nie patrząc
i ruszyłam dalej, planując poszukać kogoś z mojego domu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top