Rozdział 9 - Powrót do domu

*Minęły dwa dni*

Nic w sumie takiego się nie działo. Nasi "rodzice" zamienili się z powrotem w Strażników Gwiazd. Szczerze? Wyglądają tak o wiele lepiej. Jakieś parę godzin po rozpoczęciu dnia moja mama - Aria i Ventii - Litkia przybyły by nas zabrać do Królestwa, naszego prawdziwego domu. Cieszyłyśmy się niezmiernie, ale także się lekko zasmuciłyśmy. Tutaj mieszkałyśmy te dwa lata i trochę się do niego przywiązałyśmy. Niestety, albo stety, musiałyśmy wracać. Mamy wzięły nas w swoje ręce, a tata otworzył portal. Wskoczyłyśmy do niego, zaś tata chwilę później ze swoimi oddziałami.
Leciałyśmy tak chwilę, dopóki nie stanęliśmy przed piękną, złotą bramą z wieloma zdobieniami. Przeszliśmy przez nią rozglądając się wokoło. Musiałyśmy sobie przypomnieć jak to wszystko wyglądało. Domy były jasne i z trójkątnymi dachami. Niektóre były większe, a niektóre mniejsze. Ludzie chodzili w albo szatach jak ludzie w starożytnym Rzymie, albo w luźnych ubraniach z czymś na kształt ponczo na ich ramionach. Oczywiście, wiadomo kiedy ktoś jest spokrewniony z rodziną Gwiazdozbiorów. Jednym, dużym detalem jest to, że nasz wygląd jest inny. My mamy jakieś atrybuty związane z naszymi rodzicami. U nas, ja mam wilcze uczy, ogon, kiedy Ventia ma swoje lisie. Poza tym, możemy ubierać się jak chcemy, dlatego mamy takie ubrania. Oczywiście, na jakieś ważne spotkania ubieramy sukienki i dekorujemy swoje ciała specjalną farbą, a nasze włosy różnymi zdobieniami w naszych wybranych kolorach. Kiedy przechadzaliśmy się tak przez miasto, ludzie wokół nas zaczęli się kłaniać. To jest znak szacunku, nawet jeśli Leo nie jest jakoś specjalnie lubiany. Kiedy dotarliśmy przed pałac, tata musiał zostać z powodu kary. Pewnie zapytacie się o co z nią chodzi? Ja też nie mam pojęcia. Weszliśmy do środka.. ale tam było pięknie. Złoto zdobione kolumny, dach pokryty pięknymi obrazami, witraże w oknach. Pod nami rozciągał się jasno-żółty dywan aż do tronu Króla i Królowej. Wokół nas siedziały różne Gwiazdozbiory. Miło było widzieć ponownie te znajome twarze. Siedzieli tam Aries - siostra Leo, Sagittarius - brat Leo, Libra, Gem, Ini i Taurus. Nie wiem gdzie reszta się podziała, ale pewnie robiła coś ważnego. Podeszłyśmy do tronów, a Król i Królowa wstali.

"Witajcie... Widzę, że powróciłyście po waszym pobycie na Ziemi." Spostrzegł słusznie Król.

"Tak jest.. Wasza Wysokość." Powiedziałyśmy razem i ukłoniłyśmy się.

"Na razie przejdźcie do swoich pokoi, zobaczymy się ponownie o 13:30." Powiedział i usiadł z powrotem.

My tylko ukłoniłyśmy się ponownie i poszliśmy za sługą, który po nas przyszedł. Zaprowadził nas do długiego korytarza biegnącego przez całe południowe skrzydle pałacu. Tam żyły dzieci Gwiazdozbiorów. Nasze pokoje znajdują się na drugim piętrze. Jak tylko je nam pokazano, to od razu wskoczyłyśmy do nich. Ja walnęłam się na swoje puchate łóżko. Kołdra i poduszka są takie miękkie. Mój pokój został w takim stanie jakim był przed moim wyruszeniem na ziemię. Biurko w rogu po prawej stronie pokoju jak do niego się wschodni, przy oknie. Okno mam na przeciwko wejścia i mam idealny widok na zachód Słońca. Łóżko jest na przeciwko biurka w rogu po lewej stronie pokoju. Obok biurka mam szafę, a na przeciwko niej, przy łóżku, mam skrzynkę, w której trzymam swoje rzeczy typu zabawki czy artykuły papiernicze. Po wytarzaniu się w łóżku zajrzałam do szafy z lustrem na jednych z jego przesuwanych drzwi. W niej znajdowały się moje ulubione koszule, sukienki i koszulki, nie pomijając reszty rzeczy, których potrzebuję. Popatrzyłam się na swoje biurko, mój laptop na nim leżał nienaruszony. Plus naszych pokoi jest taki, że jam go opuszczamy na dłuższe podróże, to używamy zaklęcia powodujące zatrzymanie czasu w nim, dzięki temu nic w nim się nie dzieje dopóki do niego nie wejdziemy z powrotem i go nie odczarujemy. Mój pokój jest w ciepłych kolorach - czerwony, pomarańczowy, żółty, czarny i fistaszkowy. Oczywiście, wszystko jest zbalansowane by nie stopiło nikomu oczu. Na ścianach wiszą rysunki, które ja, albo ona, narysowałyśmy. Były przyczepione na lince, która miała na sobie małe lampki, które mogę zapalać w nocy swoim ogniem. One wtedy tak uroczo świecą! Pokój Ventii jest o wiele bardziej uporządkowany. Ona ma kilka obrazów i moich rysunków na ścianach, małą szafką na jej artykuły do rysowania i pisania przy biurku. Jej laptop też leży na nim, które jednakże jest przed moim, tylko że za ścianą. Jej szafa znajduje się przy jej wysokim łóżku przed biurkiem. Przy biurku ma także wielkie lustro. Jej okno znajduje się przed wejściem, tak jak w sumie w każdym pokoju. Na podłodze ma piękny, jasno-niebieski dywan. W rogach pokoju miała kartony z kartkami z jej opowiadaniami i rysunkami. Jej kolory  były zimne, ale spokojne - niebieski, biały, czarny i liliowy. Po rozpakowaniu naszych rzeczy poszłyśmy do sali królewskiej i czekałyśmy aż wybije dana godzina. Już chwilę potem, przybył Król. Byłyśmy zestresowane, chwilę później podeszła do nas Libra i oznajmiła, że wszyscy ludzie wysłani tutaj dotarli bezpiecznie i dostali swoje domy. Uspokoiłyśmy się tą myślą, ale wiedziałyśmy, że to nie koniec. Odwróciłyśmy się z powrotem do Króla. Wymieniliśmy się wzrokiem i zaczął przemawiać...

====================================================================

Yay! Kolejny rozdział! Przepraszam za wszystkie błędy ortograficzne, ale piszę z telefonu.

Aktualizacja - 25.10
Wreszcie poprawiłam błędy

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top