Rozdział 6 - Podróż w głąb siebie

Byłam gdzieś.. jakby czarna nicość... Nic nowego, tak wyobrażam sobie mój umysł zanim coś się w nim ukaże. Po chwili lewitowania wreszcie stałam na nogach. Zaczęłam iść przed siebie, szukałam czegoś co mi może pomóc by dowiedzieć się więcej o tym co się właśnie stało.. On był.. miły ale nadal straszny. Ten jego uśmieszek niczego nie poprawiał... a zwłaszcza wiadomości jaką mi przekazał.. Chodziłam tak trochę myśląc o tym co się stało. Odtworzyłam to jeszcze raz na wielkim ekranie, który sobie wyobraziłam. Wszystko było tak jak pamiętam.. Nadal, to było bardzo dziwne. Mógł mnie zabić i po prostu uciec. Czy jesteśmy z Ven jakieś bardzo ważne, że nie można nas zabijać? Może jak w jakimś filmie by nas zahipnotyzowali i byśmy przeszły na ich stronę.. E tam, to głupie.. ale prawdopodobne. Siedziałam tak chwilę i przypatrywałam się każdej "klatce" tego "filmu", który oglądałam. Każda najgorsza myśl zdążyła mi przejść przez głowę ale nic związanego z wytłumaczeniem zdarzenia. Trudno, zastanowię się później. Już miałam kończyć medytację, gdy nagle usłyszałam jakiś dźwięk. To jest niespotykane żeby coś chodziło mi w umyśle bez mojego myślenia o tym... a właśnie o niczym takim nie myślałam.. Wstałam dosyć szybko i zaczęłam się rozglądać.. Wszystko z tej ciemności może się wyłonić, więc musiałam być ostrożna. Gdy usłyszałam bieganie jeszcze raz to już miałam odwrócić się w tą stronę, ale to coś napadło na mnie szybciej i-

"AAAAA!" Krzyknęłam obudzając się.

Porozglądałam się wokół siebie, siedziałam na tych samych gruzach co wcześniej. Przynajmniej to było normalne. Czułam jednak coś dziwnego.. coś związanego z moją mocą. Dla pewności chciałam otworzyć portal do tuneli do innych wymiarów.. próbowałam.. bo się nie udało. Coś jest nie tak z mocną wokół nas. Chwilę później słyszałam za sobą jakieś znajome kroki. To była Ven, tak jak się spodziewałam.

"Hej! Wszystko ok? Słyszałam twój krzyk!" Krzyknęła do mnie Ven.

"To nic takiego.. Nieudana próba medytacji!" Odpowiedziałam jej i zeskoczyłam na dół.

Podeszłam do Ven, ale chyba wyczuła, że coś jest nie tak.

"Coś się stało. Powiedz mi, teraz." Powiedziała stanowczo.

"Dobra dobra.. Podczas medytacji słyszałam, że ktoś biega po moim umyśle i kiedy już miała zobaczyć kto to.. to wtedy to coś na mnie naskoczyło i się obudziłam.. Chciałam otworzyć portal do tuneli międzywymiarowych.. ale nie udało mi się.. poczułam, że coś zakłóca moc." Przyznałam się.

"Musimy o tym powiedzieć reszcie!" Powiedziała i ruszyła w stronę obozowiska.

Na początku się powstrzymywałam, ale potem pobiegłam za nią. Obóz był dosłownie minutę od nas, więc szybko tam się znalazłyśmy. Gdy już miałyśmy powiedzieć o tym naszym "rodzicom" poczuliśmy trzęsienie ziemi. To mogło oznaczać dwie rzecz, albo coś złego nadciąga, albo..

"Co do..? Ah! Tata!" Wykrzyknęłam z radości.

Tata przybył w postaci wielkiego, złotego lwa. Jego grzywa jest taka piękna...

"Hehehe.. Czy to nie moje córeczki.." Powiedział potężnym, ale miłym głosem.

Szybko zmienił się w jego "człowieczą" postać i od razu rzuciłam mu się na szyję. Zaśmiał się, ale szybko uspokoił się gdy zobaczył Ven. Tata i Ven nie lubią się za bardzo. Nadal nie wiem czemu, ale na prawdę się nienawidzą. Zeszłam mu z szyi i postawiłam nogi na ziemi. Śmieszy mnie to nadal, że wilk uwielbia lwa.. ponoć psy i koty mają się nie lubić, a tu proszę.

"Witaj.. tato." Ven powiedziała z niesmakiem.

"Witaj, Ven." Tata odpowiedział jej podobnie.

Ven tylko na niego się popatrzyła chwilę, a potem na mnie sugerując, że mam coś powiedzieć.

"Ah! No tak! Skoro już tu jesteś, to może powiem ci co się stało.. aż do teraz." Szybko się zorientowałam.

Tata tylko przytaknął i usiedliśmy. Zaczęłam mu nawijać o tym jak dostałyśmy komunikat i o tym przeżyciu z portalem, pomimo że Ven błagała mnie bym tego nie mówiła. I tak to zrobiłam, a ojciec nieźle się zmartwił. Uspokoiłam go szybko i zaczęłam dalej mówić. Mówiąc o wiadomości, którą dostałam od Dziecka Cienia przestraszył się i pytał czy nic mi się nie stało. Ja tylko mu mówiłam, że nic się nie działo. Chwilę po tym popatrzyłam na Ven, która była ewidentnie wkurzona. Poprosiłam tatę by przestał się martwić bo nie ma czym. Kiedy udało mi się wreszcie dokończyć moje relacje, on zainteresował się faktem o zakłóceniu mocy i spotkaniu się z tą istotą podczas mojej medytacji.

"Tu jest niebezpiecznie.. Ale nie możemy przeteleportować się jeszcze do Królestwa." Powiedział nadal chyba o czymś myśląc.

"Dlaczego?" Zapytałam zdziwiona.

"Mam zakaz na teleportowanie się tego samego dnia dwa razy, pamiętasz?" Zapytał.

"Ah.. no tak. Zapomniałam." Powiedziałam zmieszana.

Tata wstał po chwili i zaczął wymachiwać rękami, chyba zaczął coś czarować. Miałam rację, właśnie wykonywał czar ochrony. Nagle wokół niego powstała jasno-żółta bariera, która nagle rozrosła się w ułamku sekundy na wielką skalę. Otoczyła cały nasz obóz.

"Woooow.." Powiedziałam zdumiona.

Ven tylko coś mruknęła i odwróciła się do nas plecami. Tata tego nie zauważył bo jeszcze czarował, ja zaś tak. Podeszłam do siostry i zapytałam czy wszystko ok.. Ona tylko mi powiedziała, że to nic takiego i sobie poszła. Ja jeszcze chwilę zmartwiona patrzyłam jak odchodzi dopóki za nią nie poszłam. Z daleka słyszałam tylko jak tata mówi do jakiś strażników by stali na granicy bariery i wypatrywali czy nic nie nadchodzi..


==========================================================================================

Hej hej hej! Patrzcie kto żyje! Przepraszam jeszcze raz, ale szkoła daje w kość, a jeszcze wybrałam sobie wyzwanie na moim Tumblerze by zrobić Goretober, więc to + codzienna nauka i prawie codzienne sprawdziany i zajęcia dodatkowe to niedobre połączenie jeśli chodzi o moje pisanie. Dlatego was przepraszam, ale piszę gdy mam czas. Sorki jeszcze raz i do zobaczenia w kolejnym rodziale!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top