Rozdział 4 - Mirrors

"...Czyli mam rozumieć, że znikniecie, kiedy my stąd wyjdziemy?" Zapytałam ostatni raz.

"Tak." Odpowiedziała mi zimno l!Phoenia (l! - lustrzana).

"Super, po prostu świetnie." Ventia nagle się odezwała.

"Co jest?" Spytałam odwracając się do niej.

"Wdepnęłam w jakąś kałużę! I to jest jeszcze lepkie! Ohyda!" Odpowiedziała.

"Ta, tego tu jest pełno. Spokojnie, to tylko olej. Tego tu jest pełno więc się przyzwyczaiłyśmy." Powiedziała l!Fi i poszła dalej.

L!Ven została przy mojej siostrze, kiedy ja podeszłam do lustrzanej mnie.

"Słuchaj, nadal jeszcze jednej rzeczy nie wiemy."

"Czego niby? Myślałam, że już wszystko co chciałyście wiedzieć, wam powiedziałyśmy." Odpowiedziała mi nerwowo.

"Spokojnie, to już chyba ostatnie. Posłuchaj mnie, wy nie odbijacie światła, w ogóle go na was nie widać. Jedyna rzecz widoczna to te wasze oczy i usta. O co z tym chodzi?" Zapytałam.

L!Fi tylko wzdychnęła i popatrzyła się na mnie poważnie.

"Słuchaj, powiem to tylko raz. Ja i Ven jesteśmy... zrobione z cienia, jak Dzieci Cienia. Jedyna różnica to to, że nie jesteśmy prawdziwe. Cały ten wymiar to sztuczka tych Dzieciaków." Odpowiedziała tak, jakby kamień z serca jej spadł.

"Słucham że co ja przepraszam bardzo że jak?" Spytałam zmieszana.

"No to co słyszałaś. W sumie, tu powinno roić się od tych Dzieci, ale nie wiem dlaczego może ich nie być, chociaż..." Powiedziała i zaczęła się zastanawiać. "Mogą próbować zaatakować was z zaskoczenia.."

"Czemu tego wcześniej nie powiedziałaś!?" Wykrzyknęłam.

"Bo nie mogłam! Nad tym wymiarem panuje siła Nocy i Ciemności. Tutaj, to Oni mają kontrolę! Może po prostu nagle ta siła opadła o parę procent i mogłam z siebie to wykrztusić?" Odpowiedziała mi stanowczo.

Ja już nic nie odpowiedziałam. Odwróciłam się do niej plecami, gdy nagle usłyszałam jakiś szelest.

"Hej, myślisz, że to oni?" Szepnęłam do l!Fi.

"Może tak być, słuchaj, jak znajdziemy portal, to wyskakujcie stąd jak najszybciej możecie, zrozumiano?" Szepnęła do mnie z powrotem.

Przytaknęłam jej i podeszłam po cichu do dziewczyn. Wyszeptałam im plan i zaczęłyśmy powoli iść przed siebie. Liczyłyśmy na szybkie znalezienie portalu by jak najszybciej stąd się wynieść, ale nie było niczego widać w oddali... dopóki zza rogu nie wyłonił nam się portal.

"To jest nasza szansa!" Wyszeptałam.

"Ta, ale wygląda podejrzanie." Szepnęła Ventia.

To prawda, wszystko było ciche, ale miejsce same w sobie było ciemniejsze niż reszta miejsc jakie widziałyśmy. Tutaj mogły czekać na nas Dzieci Cienia. Stałyśmy w miejscu jak wryte, nie ruszałyśmy się nawet o krok. Oddychałyśmy cicho i razem. Zaczęłam się rozglądać, a uszy zmieniłam na wilcze. Jak dobrze było znowu ich używać.. ah! Dobra, nie o tym teraz będę gadać. Obracałam uszami wokół siebie, ale nic nie słyszałam. Nadal nie ruszałyśmy się. Po paru dobrych minutach stania w miejscu zaczęły boleć nas nogi. Musiałyśmy się w końcu ruszyć, ale nie było to takie łatwe. W pewnym momencie postanowiłam podnieść kamień, który miałam przed sobą jak najciszej się da i rzuciłam przed portal. W tym miejscu nagle z ziemi wystrzelił wielki, czarny kolec. Kamień rozwalił z łatwością, nawet nie chciałam myśleć co by zrobił z nami. Chciałam postawić krok do tyłu, ale spostrzegłam w porę, że i dźwięk buta i mojego łańcucha przy pasie może nas zgubić. Nie ruszałyśmy się tak kolejne parę minut. Nagle, cień stawał się coraz ciemniejszy.

"Co to znaczy?" Wyszeptałam jak najciszej mogłam do l!Fi.

"Portal zaraz się zamknie." Wymamrotała.

Popatrzyłam w jego stronę, faktycznie, wydawał robić się mniejszy. L!Fi złapała mnie i Ventię za rękę i tylko powiedziała:

"Proszę, zatrzymajcie go jak najszybciej możecie."

Po tym rzuciła nami z całej siły. Wylądowałyśmy twardo już za portalem. Ostatnie co widziałam to l!Fi wysuwającą swoje wielkie pazury i wyglądającą gotową na walkę. Za nią stałą l!Ven, która była okropnie przestraszona. L!Fi uśmiechnęła się i puściła mi oko. To było ostatnie nasze spotkanie.

"Nie!!" Wykrzyknęłam, ale było za późno.

"Ała! Kurde, musiałyśmy wylądować na... chwila, to jest ten sam chodnik! To jest to samo miejsce!" Nagle krzyknęła Ventia.

"Co masz na myśli- ooooooo... rozumiem." Też to spostrzegłam.

Faktycznie, to było to samo miejsce, w którym skoczyłyśmy do portalu. Wstałam i otrzepałam się, a potem pomogłam wstać Ventii. Popatrzyła się na mnie zdziwionym wzrokiem, a ja tylko spojrzałam się znowu w stronę gdzie był portal. Nagle dostrzegłam na ziemi coś błyszczącego. Był to mały, czarno-fioletowy kryształ. Podniosłam go i przyjrzałam się mu bliżej.

"Co to?" Spytała się Ven.

"Nie wiem, ale lepiej zabierzmy to ze sobą. Może pozostali coś będą wiedzieli." Odpowiedziałam i zaczęłam iść przed siebie.

Ven do mnie dołączyła. Zaczęłam rozmyślać nad tym co mi powiedziała l!Fi. To było dziwne, coś było zdecydowanie nie tak. Dlaczego nie może ten wymiar istnieć cały czas? Czy jeśli ktoś by się nauczył władać jakąś mocą, to może też tam wejść? Dlaczego miasto było nienaruszone, czemu nie ma tam odbić ludzi z prawdziwego świata? Czy jeszcze kiedyś możemy się jednak spotkać? O co chodzi z kryształem? Ah, sama już nie wiem... Ważne jednak jest to, że wyszłyśmy z tego cało. Byłyśmy bliskie ruin szkoły, a tam czekali "rodzice"...



====================================================================================

Yay! Kolejny rozdział napisany! Nawet w terminie, który obiecałam, jestem z siebie dumna. Dobra, jeśli ktoś nie wie (w co wątpię), tytuł w tłumaczeniu na polski to 'lustra'. Pewnie domyślacie się dlaczego. Tak, to też jest kolejne nawiązanie do piosenki, ale już angielskiej sugerując po tytule. Dobra, to na tyle! Trzymajta się! (Mam trochę więcej czasu na pisanie, bo jestem chora, więc może kolejny rozdział pojawi się jutro albo znowu pojutrze.)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top