Rodział 1 - Potworna Wiadomość

"Że co?!" Krzyknęłam.

Nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam. Sugerując po minie Ventii mogłam powiedzieć to samo. Okazało się, że miasto, które miałyśmy chronić zostało zniszczone. To małe, słodkie, piękne miasto zostało napadnięte przez Dzieci Ciemności by tylko znaleźć nas. Wkurzyłam się. Poza tym, jak oni się dowiedzieli, że tutaj jesteśmy? Nie miałyśmy kompletnie pojęcia. Wracałyśmy z powrotem na Ziemię oczekując najgorszego. Nie myliłyśmy się, miasto było pogrążone w ruinach, nasz "dom" był w kawałkach, a przez rozwalone ściany obserwowałyśmy inne budynki wokół nas. Wszędzie były czarne ślady pazurów: i na ścianach, podłodze i sufitach, ale i unoszące się w powietrzu. Było to przerażające zjawisko, jakbyśmy nie chciały to musiałyśmy uwierzyć, że to dzieje się na prawdę. Zeskoczyliśmy z dosyć niskiego budynku, a raczej co z niego zostało i zaczęliśmy przechadzać się po ruinach ulic. Nie raz przechodziliśmy obok tych śladów pazurów. Gdy próbowałam jednego dotknąć to nasza "mama" wzięła mnie za ramie i ostrzegła bym nie zbliżała się nawet do tego na krok w przyszłości.

"Coś jest z tym nie tak. Czuję dziwną energię wychodzącą z tego, jakby portal... do innego świata." Powiedziałam odwracając się do rodziny. "Czy Nicość to coś w rodzaju innego wymiaru?" Zapytałam.

"Tak, jest to wymiar, który nie ma konkretnie nic w sobie, dlatego nazywa się 'Nicość'. Ten świat nie ma historii, legend, mitologii, religii, nawet ziemi pod nogami i powietrza. Nie ma w nim nic co by spowodowało, że mogło by tam narodzić się życie. Z tego powodu wysyłaliśmy tam Pana i Dzieci Ciemności. Myśleliśmy, że jak tam kogoś, lub coś, się wyśle, to nigdy nie powróci... a jednak się myliliśmy." Powiedziała "mama".

"Coś musiało je uwolnić po tych 400-stu latach! Same nie mogły się uwolnić!" Ventia powiedziała.

"Prawda, ponoć w Nicości cała moc ucieka więc nie ma jak inaczej ich stamtąd wydostać!" Dodałam.

"Tata" tylko nam przytaknął, a "mama" zmartwiła się jeszcze bardziej.

"Mam nadzieje, że nikomu o swoich mocach nie mówiłyście. Równie ich nie używałyście poza domem." "Tata" powiedział stanowczo.

"Oczywiście, kazałeś nam uważać jak tylko się da! Jak, któraś prawie miała coś wypaplać to druga ją powstrzymywała." Upewniłam go.

"Prawda! Nawet nasze rysunki i opowiadania, które były z czymś takim związane tylko robiłyśmy i zostawiałyśmy w domu. Nic nie było upubliczniane, nawet jedno słówko. Każda sekunda nawet naszej największej złości i najlepszy moment na pokazanie naszych mocy był tłumiony przez drugą." Dodawała Ventia.

Wszyscy zaczęliśmy zastanawiać się o co w tym wszystkim chodzi. Żadne z nas nie miało okazji do ukazania kim na prawdę jesteśmy. Nasza burza mózgów nie była jednak długa, ponieważ w oddali ujrzeliśmy jak ktoś wysuwa się spod gruzów. Od razu podbiegliśmy do niej. Okazało się, że to nasz kolega Patryk. Ciemnowłosy brunet ledwo co miał sił by wyczołgać się spod nich. Szybko dotarliśmy do niego i pomogliśmy mu się wydostać. Po wyciągnięciu go zapytałam czy wszystko OK.

"Jeszcze inni są pod gruzami! Musicie ich.. musicie ich wyciągnąć!" Patryk powiedział z trudnością wskazując na większy stos kamieni i zawalonych ścian.

Podbiegłyśmy tam z Ventią, kiedy nasi "rodzice" zostali w tyle i zajęli się Patrykiem. Gdy przedostałyśmy się do wskazanego miejsca nadepnęłam na coś co wydało mokry dźwięk. Zszokowało mnie to i po chwili zastanowienia się czy na pewno chcę patrzeć na co nadepnęłam . Spojrzałam w dół. Była to.. krew. Chwilę patrzyłam na moją nogę dopóki z transu nie wyrzuciła mnie Ventia. Powiedziałam jej, że możemy tylko spodziewać się najgorszego. Poszłyśmy kawałek dalej, moje serce nadal waliło, nogi zaczęły mi się trząść, a brzuch gigantycznie boleć. Jak stanęłyśmy przed stosem to naszym oczom ujawniło się najgorsze o czym mogłyśmy sobie pomyśleć...



========================================================================

Wow, pierwsza część skończona. Mam szczerą nadzieje, że wam się spodoba i będziecie mile zaskakiwani podczas tej powieści.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top