Śnieżynka
Pogoda nie sprzyjała długiemu przebywna dworze. Mróz nieprzyjemnie szczypał policzki, nos i uszy pomimo szalików i czapek. Wiatr szarpał płaszcze i przepędzał przechodniów zimnymi batami. Tylko szaleniec spędzałby na zewnątrz więcej czasu niż to potrzebne.
Jedną z takich niespełna rozumu osóbek można było znaleźć przed skromnym gmachem poczty. Taki niepozorny budyneczek wciśnięty między piekarnię, a sklep z zabawkami. Dziewczyna tylko stała i patrzyła na drzwi jak na bramy piekła. Ludzie, którzy ją mijali soglądali na nią zdziwieni. Wszak była obsypana pokaźną warstwą śniegu. Nikt jednak nie zdawał sobie sprawy z batalii jaka toczyła się między jej sercem a rozumem. Serce mówiło:
Idź! Jak nie teraz to kiedy?
Na co rozum odpowiadał:
Uciekaj stąd jak najszybciej i jak najdalej póki nie jest za późno!
Dziewczyna zrobiła pierwszy krok. Potem kolejny i kolejny. Wygrało serce... tylko czy później nie będzie ono cierpieć? Nie miała jednak szansy na taktyczną ucieczkę. Stała już przy okienku.
***
Zbyt duża różnica temperatur nigdy nie była dla nikogo korzystna. Zimno lodowiska i grudniowe temperatury południowych Włoch idealnie to obrazują. Głównie z tego powodu młoda łyżwiarka cierpiała na wieczny katar. W sumie to nie tylko ona, a znaczna część łyżwiarskiego środowiska. Jednak nie o tym teraz.
Tego dnia miało wydarzyć się coś, na co czekała cały rok. Właśnie dzisiaj papa Crispino i Michele mieli przynieść choinkę. Tak, Sara pomimo dwudziestu trzech przeżytych wiosen nadal uwielbiała ubierać świąteczne drzewka. Nie tylko ona, a cała żeńska linia rodu Crispino zawsze na to czekała. To była tradycją, że wszystkie kobiety w domu ozdabiają jodełkę, którą przyniosą mężczyźni. Tak samo typowo rodzinną tradycją było to, że mężczyźni po świętach sprzątali dekoracje. Święta to naprawdę przyjemny czas...
- Pamiętasz, że masz...
- Pójść z tatą po choinkę. - przerwał jej brat poprawiając torbę treningową, którą trzymał na ramieniu. - Tak, pamiętam. Ciężko zapomnieć, gdy mówisz o tym co dziesięć minut... - zauważył chłopak. Sara spojrzała na niego. Był jakiś dziwnie markotny. Znaczy się bardziej niż codziennie. Zwykle jemu również udzielała się świąteczna atmosfera i częściej się uśmiechał. Dzisiaj jednak mało się odzywał, był przygaszony i nawet nie skomentował zdjęcia, które dostał od Nekoli. Sara martwiła się o niego. Ostatnim razem tak się zachowywał, gdy postanowiła się od niego odseparować podczas The Rostelecom Cup.
- Coś się stało Micky? - spytała. W jej głosie było słychać lekkie zaniepokojenie. Włoch z łatwością je wychwycił.
- Nie. Nic czym warto się przejmować. - uśmiechnął się lekko i otoczył ją ramieniem. - W domu coś Ci pokażę.
Jak powiedział, tak też zrobił. Zanim papa Crispino zabrał syna na polowanie na drzewko, chłopak dał jej małe pudełko.
- Nie za wcześnie na prezenty Świąteczne? - spytała wtedy z lekkim przekąsem Sara.
- Uznaj to za spóźnione Mikołajki. - powiedział zakładając buty. Na chwilę zastygł w bezruchu. - Poza tym nie jest ode mnie. - powiedział cicho, a dziewczyna bez problemu zauważyła delikatne wahanie w jego głosie.
W takim razie od kogo?...
Gdy mężczyźni wyszli, Sara zamknęła się w swoim pokoju. Położyła podarunek przed sobą na łóżku. Nie otwierała, tylko zastanawiała się od kogo to może być. Nie od Michele... od Nekoli tym bardziej... może od...
Oczy dziewczyny się rozszerzyły. Czy to możliwe? Otworzyła szybko pudełeczko, w którym znalazła list, zdjęcie i małe puzderko. List dołożyła na bok. Trochę obawiała się do niego zaglądać. Wyjęła zdjęcie i uśmiechnęła się.
Ona i jej miłość. Razem. W dniu, w którym zmieniło się wszystko. W chwili, gdy przyjaźń zmieniła się w coś głębszego. Coś, co można było nazwać miłością. Sara nadal pamiętała to uczucie. Strach i niepewność, czy jej uczucia zostaną odwzajemnione oraz szczęście i radość, gdy tak się stało. Fotografia idealnie przedstawiała właśnie tę chwilę radości i... pierwszego pocałunku. Mila zrobiła je przez przypadek, ale wyszło idealnie. Odzwierciedlało chaos emocji, które wtedy opanowały dziewczęta.
Sara z wielkim trudem zmusiła się do odłożenia zdjęcia i zajęcia się pudełeczkiem. Otworzyła je i zalała się łzami. Delikatna śnieżynka i nakreślony zamaszystym pismem Mili krótki tekst poruszyły jej serce, które ledwo się trzymało po fotografii. Na malutkiej karteczce były napisane dwa magiczne słowa.
TI AMO.
Znaczyły one więcej niż mogło się wydawać. Gdy tylko dziewczyna zapanowała nad sobą i otarła łzy, zaśmiała się i delikatnie wyjęła naszyjnik z pudełka. Ostrożnie zapięła łańcuszek na szyi i obejrzała się w lustrze. Srebro idealnie kontrastowało z jej oliwkową cerą. Śnieżynka była tak misternie wykonana, że wyglądała jak prawdziwa. Wydawało się, że zaraz się roztopi i pozostawi po sobie tylko delikatny srebrny łańcuszek. Dziewczyna dotknęła zawieszki opuszkami palców. Była taka piękna i niepozorna... prawie taka jak ona sama. Sara pokręciła głową. Ta ruda wiedźma za dobrze ją zna... i za to ją tak bardzo kocha.
Włoszka wróciła na łóżko i wzięła do ręki list... ale to, co było w nim napisane zostanie już między dziewczynami.
__________________________
Dzień dobry wszystkim!
Nie mogłam się doczekać tego dnia, chociaż do ostatniej chwili tekst nie był gotowy.
Mam nadzieję, że ciepło przyjmiecie dziewczyny. ;)
Nie jest to koniec mojego wkładu w Odliczanie Adwentowe. ;) Mam w planach opublikować losy innych bohaterów, o których czasami się zapomina.
Duże podziękowania dla mojego Anioła Stróża za okładkę i Dziabara za organizację challenge.
Prace innych autorów zoatawiam sobie na 23.12 (trochę mija się z celem challengeu, ale wcześniej nie będę miała czasu, żeby wszystko przeczytać :') ).
Maddie
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top