Nowy Rok

Święta, święta, a po świętach Nowy Rok.
Po wesołych i niesamowitych obchodach Bożego Narodzenia w gronie licznej rodziny, rodzeństwo Crispino postanowiło zrelaksować się w Beskidach. Ciężko jednak mówić o relaksie w towarzystwie dwójki przedstawicieli ludów słowiańskich oraz włoskim rodzeństwie. Oddzielnie bywali już niebezpieczni dla otoczenia. Razem są gorsi od ataków nuklearnych. Świętowanie Sylwestra nie mogło być z nimi nudne.

Ta noc na zawsze pozostanie w ich wspomnieniach i będzie nawiedzać do końca życia.

***

Wszystko zapowiadało się spokojnie… nie.

Wszystko od początku zapowiadało, że będzie to szalona impreza. Domek letniskowy rodziny Nekoli należał tylko do nich. I to było niepokojące. Czwórka nieodpowiedzialnych łyżwiarzy pozostawiona sama sobie. To, że wszyscy byli pełnoletni, nie znaczy, że muszą być dojrzali. Zwłaszcza, że po wypiciu kilku butelek wina zachowywali się jak duże dzieci.

Świętowanie zaczęło się około ósmej wieczorem. Emil wyszedł wtedy z propozycją planszówek. Niestety jedyną jaką mógł znaleźć okazało się Monopoly… bogowie, miejcie nas w opiece. Gra szła spokojnie dopóki Michele nie wszedł na pole z czterema domkami Milii. To był początek wojny. Zimna Wojna przy nich wyglądała jak kłótnia przedszkolaków. Emil i Sara nie byli lepsi. Pod ich uśmiechami i miłymi słówkami kryły się prawdziwe demony. Można powiedzieć, że byli mistrzami marionetek. Szeptali plany, kierunkowali cele oraz prowokowali do popełniania błędów. Prawdziwe szatany.

Jak się to skończyło? W sumie to nikt nie wie. Po prostu towarzystwo zajęło się sobą. A raczej wszyscy zajęli się Emilem, który trzymając kieliszek wina (nasty tego wieczora) zaczął śpiewać „Helpless” z musicalu „Hamilton”. Na nowo włączyło mu się losowe śpiewanie. Niestety chyba nie był tego do końca świadomy. Dlaczego? Śpiewał to do zdjęcia Micky’ego w telefonie… Włoch nagle zrobił się cały czerwony, a dziewczyny jakoś nie mogły powstrzymać się ze śmiechu. Zwłaszcza, gdy Nekola podczas tańca potknął się i upadł na kolana adresata piosenki. Największe zaskoczenie?

Michele dołączył z partią Hamiltona.

Dziewczyny przestały się śmiać. Spojrzały na siebie i zgodnie cicho wymknęły się z pokoju. Nie chciały przeszkadzać chłopcom w ich musicalowym wyznaniu miłosnym. Tak, wyznaniu miłosnym. Wcześniej oficjalnie byli uznawani za przyjaciół również przez siebie. Chyba rok 2018 przyniesie więcej zmian niż się wydaje…

Dziewczyny poszły do pokoju na piętrze. Stamtąd rozciągał się niesamowity krajobraz. Zaśnieżone góry i lasy oraz niewielkie miasteczko niedaleko. Sara oparła się o framugę okna, a Mila objęła ją w talii.

- Wygląda na Tobie dużo lepiej niż przypuszczałam. – szepnęła ruda muskając dłonią srebrną ozdobę na szyi Włoszki.

- To samo mogłabym powiedzieć o Tobie. – prychnęła odwracając się przodem do swojej dziewczyny. Spojrzała na złoty łańcuszek z zawieszka w kształcie płomyka. Kupiła go następnego dnia, gdy dostała swoją śnieżynkę. Gdy przechodziła obok sklepu, zobaczyła go  i od razu pomyślała o rudowłosej. Była taka sama jak ogień. Zmysłowa, ciepła, pomocna. Przy niej każdy mógł czuć się bezpiecznie, jednocześnie jej gniew mógł być gorszy od ognia piekielnego. Podarowała go Mili pierwszego dnia w Bieszczadach. Wtedy drugi raz zobaczyła łzy szczęścia w oczach dziewczyny.

- Our love is God – zanuciła cicho Mila.

- Teraz tobie włączył się tryb musicalowy? – zaśmiała się Sara. – Do tego jeszcze „Heathers”… - pokręciła głową. – We can start and finish wars…- zaśpiewała cicho. Nie udało im się dokończyć piosenki. Do pomieszczenia wszedł zarumieniony Michele zawiadamiając dziewczyny, że za dziesięć minut północ. Cała grupa zeszła na dół, gdzie Emil czekał już z szampanem i kieliszkami. Miał założoną kurtkę.

- Z ogrodu jest lepszy widok na fajerwerki z miasta. – odpowiedział na pytające spojrzenie dziewczyn. Ekipa ubrała się i wszyscy wyszli z kieliszkami w dłoniach. Na niebie pojawiły się już pierwsze fajerwerki. Mila przejęć butelkę od Emila rozbawiona jego nieudolnymi próbami otworzenia szampana. Włoskie rodzeństwo stało obok patrząc z rozczuleniem na swoje drugie połówki.

- Jak tutaj dotarliśmy? – spytał Michele przerywając ciszę.

-Nie mam pojęcia. Może starożytni mieli rację i to Parki splatają nasze losy? – spojrzała na niego i się lekko wzruszyła. Dawno nie widziała go takiego rozluźnionego i szczęśliwego. – Ale czy żałujesz, że jesteś tu i teraz?

- Nie. – powiedział tylko i przytulił siostrę.

- Heyyyyy Sarrrrrrra… - nagle Mila pojawiła się obok nich z dwoma pełnymi kieliszkami. Z drugiej strony stanął Emil z kolejnymi naczyniami.

- Heyyyyy Micky… - przysunął się nieprzyzwoicie blisko chłopaka. To samo zrobiła Rosjanka w stosunku do swojej ukochanej. – You make my balls so blue… - zaśpiewał wraz z dziewczyną. Śpiewali dalej  z umierającymi ze śmiechu Włochami. Idealnie na wers „Just look at them glow” całe niebo pojaśniało kolorami.

Wybiła północ. Wszystkie bajki kończą się o północy.

Ale nie ta. Trwała do samego rana.

- Spójrz jak uroczo razem wyglądają. – powiedziała Sara opierając głowę o ramię Milii. Była siódma rano. Chłopcy niedawno zasnęli na kanapie wtuleni w siebie. – Dlaczego nie powiedziałaś mi, że Emil chce mu wyznać miłość tak oficjalnie?

- Chciał to zachować w sekrecie. Bał się, że jeśli więcej osób będzie o tym wiedziało, to spanikuje i stchórzy. – powiedziała cicho. Wstała i podciągnęła Włoszkę za sobą. – Chcę ci coś pokazać.

Ruda poprowadziła cicho partnerkę do pokoju z wczoraj. Za oknem rozciągał się taniec barw. Wschód słońca malował niebo na fioletowo, różowo, czerwono i pomarańczowo. Sara nie mogła oderwać wzroku. To było piękne, cudowne, jak z bajki. Mila natomiast patrzyła na coś jeszcze piękniejszego. Kolory nieba odbijające się w oczach Crispino. Jej serce zaczęło bić jeszcze szybciej. Powoli, delikatnie dotknęła jej twarzy i zwróciła w swoją stronę. Równie delikatnie złożyła na jej wargach pocałunek przepełniony uczuciem.

- Dziękuję za najcudowniejszy poranek tego roku. – szepnęła, gdy się odsunęła.

Bajki kończą się o północy. Niektóre jednak trwają dłużej, a czasami nawet całe życie. 

_____________________________
Witajcie wszyscy w roku 2018!

Przepraszam za spóźniony rozdział i brak tekstów podczas tej przerwy. Nauka nie pozwoliła o sobie zapomnieć nawet w Święta. Na szczęście zakończenie pojawiło się!

Wyszło trochę musicalowo (Może nawet trochę za bardzo XD ), ale mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu. Piosenki są z dwóch musicali: "Hamilton" i "The Heathers". Bardzo polecam. Niesamowite historie ze świetną aranżacją muzyczną.

Duże podziękowania dla Dziabara za kolejną niesamowitą przygodę z fanfikami. Dziękuję również innym autorom za udział. Stworzyliśmy razem coś cudownego!

Wszystkim wam życzę wszystkiego co najlepsze w tym roku jak i w każdym następnym!

Maddie

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top