Gwiazdka Lucka

Gwiazdka Wszystko się pochrzaniło. Niby dało się kontrolować sytuację, to znaczy, gdy Sam naprawdę się postarał, to mógł zapanować nad halucynacjami z Lucyferem w roli głównej.Mógł na przykład teraz, kiedy wieszał bombki na chonkę, układał na niej łańcuch, sprawdzał kolorowe lampki, mógł starać się nie śpiewać na dwa głosy, bo wiedział doskonale, że ten pierwszy, donośny zaśpiew Lucka- nie istnieje.Dlatego ignorował ze wszystkich sił, wszystko, co mu zaburzało normalne postrzeganie rzeczywistości.Dean i Bobby wyruszyli gdzieś w trasę, sprawdzając nowy trop odnośnie Lewiatanów.Sam został sam, w domu Bobbiego, zajmując się najbardziej nieszkodliwą i spokojną czynnością jaka była pod ręką, to znaczy ubieraniem choinki na święta.Drzewko było plastikowe, ze sztywnymi gałązkami o ostrej, zielonej barwie. -W życiu nie widziałem gorszego badziewia- powiedział zgryźliwie Lucyfer, zjawiając się u boku Sama i z krzywym uśmieszkiem podając mu czerwoną, szklaną bombkę. Sam ścisnął w pięść dłoń z blizną, ale szatan nie znikał.- Ostatnio, w supermarkecie, były takie fajne choineczki w doniczkach, na pewno lepsze od tego zieloniastego paskudztwa...brr...!-Lubisz takie słodkie cudeńka, prawda Sammy- Lucek zachichotał obleśnie.Sam powoli rozprostował pięść i zawiesił czerwoną bombkę. Potem następne.Lucyfer westchnął głośno. Starał się zwrócić na siebie uwagę, nie lubił być lekceważony.-Mógłbyś się chociaż zapytać, Sam, co chciałbym pod choinkę...? A może zgadniesz? Czy to będzie pluszowy misiaczek?! -palec Lucka szturchnął powietrze, blisko twarzy Sama, aż ten się wzdrygnął.-Może komplet noży? Atomówka, koronkowa bielizna? Albo nie, może chciałbym od Mikołaja pokoju na świecie?-No, Sam, Sam, Saaaam!-Lucek zaczął tupać z niecierpliwością nogą w podłogę, robiąc hałas, który znowu zaczął wzmagać ból głowy Sama i ucisk w jego skroniach....Ach, byle znowu nie zemdleć...wytrzymać. Sam, przycisnął dłonie do uszu i mimo to, słyszał coraz większy hałas.-Jjjjjaaaa chcę preeezent, jaaaa chcę prezent- wył Lucek - Daj mi szybko jakiś preeeeeeezent, muszę dostać jakiś prezent, Sam!Zawodzący, przenikliwy głos Lucka rozsadzał czaszkę Samowi. Mimowolnie opadł na kolana, prosto pod plastikową choinkę.Świdrujący, natrętny wrzask nie milkł, więc Sam sięgnął do pudła z ozdobami i wyciągnął z niego srebną gwiazdkę i podał ją Lucyferowi.Ten zamilkł. A potem, uśmiechnięty, wziąl od Sama gwiazdkę i zawiesił ją na gałązce choinki.*Dean i Bobby odetchnęli z ulgą, kiedy wrócili do domu i zastali Sama w dobrym nastroju, nucącego "Cichą noc", krzątającego się wokół kolorowo ubranej choinki, ustawionej w wysprzątanym salonie.Lucyfer spojrzał rozpromienionym wzrokiem na zakupy, które Dean i Bobby ze sobą przynieśli i mrugnął wesoło do Sama.- Kumplu, te święta, będą najlepsze, najbardziej wyjątkowe w całym twoim życiu, obiecuję...!


impala1533

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top