Rozdział IX

Przeszliśmy przez kolejne drzwi pancerne. Odwróciłam się do księcia.

- Tutaj zaczyna się jeden z najczęściej uczęszczanych segmentów, część szkoleniowa. Sala wykładowa, dwie treningowe, strzelnica i stołówka dla rekrutów i szeregowców. Tutaj najwięcej czasu spędzają nasi szkoleniowcy i nowi członkowie. - uśmiechnęłam się lekko. - Nie zdziw się, jak ktoś o nich powie "świeża krew". To już utarte określenie.

- Macie dla nowo zaprzysiężonych jakiś chrzest bojowy? - zobaczyłam błysk w jego oku.

Taa... Chrzty bojowe. Ciekawe gdzie o nich wyczytał. Bo głowę daję, że z żadnym nie miał do czynienia.

- To wewnętrzna impreza. - ucięłam temat i zajrzałam do sali wykładowej przez częściowo przeszklone drzwi. - Tutaj Timothy uczy teorii. Standardowe procedury i tym podobne. Możesz uznać to za zbędne, ale uwierz mi, sama świadomość, że wie się co robić, często pomaga nowym.

- Kwestia komfortu psychicznego. - pokiwał głową ze zrozumieniem.

- Tutaj - wskazałam pancerne drzwi. - Jest strzelnica. Oczywiście cała dźwiękoszczelna i zabezpieczona, aby pochłaniać ewentualne fale uderzeniowe. Choćby w środku została zdetonowana bomba, to nikt w zamku się nie zorientuje. Teraz według planu Nathan ma tam szkolenia.

- Nathan? - zapytał niby od niechcenia, ale wychwyciłam drżenie w jego głosie.

Lata kazań Eliasa żeby zwracać uwagę na każdy szczegół podczas przesłuchań i oto robię to już odruchowo. Możesz być dumny, tato.

- Nathan miał drugą lokatę, zaraz po mnie. - zawsze, gdy o nim mówiłam, mój głos łagodniał. - Był o to wściekły, ale mimo wszystko wyniki tamtego roku były bardzo niesprawiedliwe, skoro ja praktycznie odkąd pamiętam podglądałam pracę Gwardii. Nathan i ja siłą rzeczy zaprzyjaźniliśmy się współpracując. - wzruszyłam ramionami.

Kątem oka zauważyłam, jak Cavar wypuszcza powietrze. Okej, na tej strunie jeszcze pogramy.

- Tak czy inaczej, teraz przejdziemy do części mieszkalnej, dla tych niższych rangą. - zerknęłam szybko na telefon. - Teraz jest tam tylko jeden oddział, więc nie powinno być zamieszania.

Machnęłam kartą przed skanerem i drzwi się otworzyły. Zaraz koło tych drzwi była przestrzeń wspólna, gdzie szeregowcy spędzali czas między wartami. Było tam kilka stołów, telewizor i kilka biurek z komputerami. Zastałam siedzący tam na oko cały oddział. Chłopak oparty o stół najbliżej drzwi uśmiechnął się głupio na mój widok.

-Cześć, nowa? - zaczął iść w moją stronę, a ja po oznaczeniu na rękawie kurtki widziałam, że dopiero co skończył szkolenie. - Jak się nazywasz?

Zmierzyłam go zimnym spojrzeniem.

-Amelie. - pokazałam mu identyfikator. - Dla was pani generał.

Chłopak znieruchomiał, z jego twarzy zniknął uśmieszek, zastępiło go zdziwienie. W sali nastała całkowita cisza, a po kilku sekundach wszyscy obecni gwałtownie stanęli na baczność. Kiwnęłam tylko krótko głową.

- Dobrze. - powiedziałam cicho, ale wiedziałam doskonale, że słyszą mnie wszyscy, a w moim głosie brzmi ukryta groźba. - Jeśli jeszcze raz będę świadkiem takiej ignorancji, to czeka was cały dzień musztry, a Cyril przy mnie, wyda wam się bardzo pobłażliwy. Spocznij.

Wyszłam szybkim i pewnym krokiem, prowadząc za sobą Cavara. Gdy zamknęły się za nami drzwi, odwróciłam się do niego.

- Przepraszam cię za to, po prostu nowi rekruci nie mają ze mną zbyt wiele do czynienia. - pokręciłam głową.

- Nie przepraszaj. - uśmiechnął się. - Świetnie sobie z nimi poradziłaś.

- Po prostu robię to, czego mnie nauczono. - wzruszyłam ramionami. - Chodź, tutaj nie mam ci już nic więcej do pokazania.

Weszłam po schodach na górę i gdy drzwi ustąpiły, przeszliśmy przez ciemny korytarz. Kolejne przejście prowadziło do korytarza służbowego na parterze.

- No więc koniec wycieczki. - całą siłą woli powstrzymałam się, żeby nie odetchnąć z ulgą. - Zaraz wyślę wiadomość do Rachel, jeśli chciałbyś coś jeszcze zobaczyć, to ona będzie najlepszym przewodnikiem.

- Wątpię, czy byłaby lepsza od kogoś, kto od małego chodził po tych korytarzach. - uśmiechnął się krzywo.

- Zaufaj mi, że tak. - odwróciłam się plecami i wstukałam numer Rachel.

- Ostatnia rzecz, nie daj się prosić. - nachylił mi się nad uchem.

- Sama nie wiem, czemu to robię. - wymamrotałam i odwróciłam się. - Co ci pokazać?

- Jedno tajne wyjście z zamku.

- Nie. - ucięłam. - Nawet nie ma mowy.

- Czemu? - słyszałam w jego głosie irytację.

- Cavar, jestem twoją ochroną, gdybyś wiedział, jak w każdej chwili wydostać cię z zamku i ktoś by się dowiedział, to straciłabym stanowisko, a twoi rodzice by mnie ukatrupili. - spojrzałam na niego poważnie. - Gwardia to całe moje życie. Poza nią, nie istnieję.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top