¦~°6°~¦
Nawet nie wiem ile czasu minęło od kiedy byłem zamknięty w tym pokoju. Czas wydawał się stać w miejscu, a pustka, która mnie otaczała była zbyt cicha oraz niepokojąca. Wciąż miałem wrażenie, jakby ktoś zaraz miał wejść przez ciężkie, dębowe drzwi. Mój umysł płatał mi figle, a każdy, nawet najcichszy dźwięk wywoływał we mnie niepokój i budował napięcie.
"Czy zostawili mnie tu na śmierć głodową? Albo chcą, żebym oszalał?" — Moje myśli same ze sobą walczyły. Próbowałem racjonalnie myśleć. Tak naprawdę nie mogłem robić nic. Starałem się szarpać i wyrywać z lin, ale nic z tego. Szmatki również wyciągnąć nie mogłem.
~*~
Po czasie, który w mojej głowie można było określić mianem wieczności, ktoś w końcu postanowił do mnie zawitać. Był to nikt inny, niż mój cel.
Od razu szeroko się do mnie uśmiechnął, a ja zmrużyłem oczy i dokładnie skanowałem wzrokiem jego każdy ruch.
— Widzę, że jesteś czujny... Nawet chwili nie spałeś? — Podszedł do mnie i wyjął mi materiał z buzi.
— Skąd wiesz, że nie spałem? To, że teraz nie śpię nic nie znaczy... — warknąłem i pobłądziłem za nim wzrokiem. Znowu krążył dookoła mnie. Czułem się bardzo przytłoczony jego obecnością. Zachowywał się, jak wilk, który złapał swoją ofiarę i próbuje wzbudzić w niej strach, aby po chwili ją pożreć.
— Myślałem, że kto, jak kto, ale ty się domyślisz... — Stanął ze mną i wskazał palcem w lewy, górny róg pokoju. Zauważyłem tam małą, czerwoną lampkę.
"Kamera?!" — Spojrzałem w jej stronę nieco spięty.
— Może nie jesteś na tak zaawansowanym poziomie, aby dostrzegać takie szczegóły... Myślałem, że będziesz bardziej doświadczony, a jak na razie zachowujesz się doprawdy, jak rozwydrzone dziecko. — Lekko się odsunął i poczułem, jak wbija swój wzrok w mój kark.
Zarumieniłem się ze wstydu na jego słowa. Zachowałem się bardzo nieprofesjonalnie i jeszcze mnie wyśmiał. Zacisnąłem zęby oraz dłonie w pięści.
— Nie spodziewałem się, że posuniesz się do czegoś takiego... — syknąłem przez zaciśnięte szczęki.
— Nie doceniasz mnie i to twój błąd. Nie jestem, jak ci wszyscy, z którymi miałeś wcześniej do czynienia. Jestem wyjątkowy. — Stanął naprzeciwko mnie z uśmiechem, a ja spojrzałem mu prosto w oczy. — Jeżeli twój tatuś po ciebie nie przyjdzie to osobiście cię wykorzystam. — Złapał mnie za podbródek i oblizał usta.
— Pierdol się. — warknąłem zirytowany i naplułem mu na twarz. Mężczyzna od razu się odsunął i wytarł ślinę. Spojrzał na mnie groźnie, a ja nie uciekałem od niego wzrokiem. Nie mogę pokazać mu, że się go boję. On tylko na to czeka. Czeka aż wymięknę i mu ulegnę.
— Jesteś interesujący... I bardzo zabawny... — Nagle rozległ się głośny dźwięk strzelaniny. Kulki ołowiowe odbijały się od ścian i robiły spore zamieszanie. Wzdrygnąłem się, ale nie odwracałem wzroku od mężczyzny przez co zauważyłem jego zaniepokojenie i zamyślenie. Przygryzł wargę i wyjął broń z pasa. Przystawił mi zimną lufę do skroni i nachylił się nade mną.
Zacisnąłem oczy i czekałem aż strzeli, jednak to nie nastąpiło. Poczułem ciepło. Ciepło w miejscu, o którym nigdy bym nie pomyślał. Moje usta. Uchyliłem powieki i spojrzałem na mężczyznę, który po chwili oderwał się ode mnie i potarł moje zarumienione policzki.
— Jeszcze się zobaczymy, Ame. — Włożył mi do tylnej kieszeni spodni karteczkę. Uśmiechnął się szeroko i zostawił mnie oszołomionego w pokoju, a sam zniknął za dębowymi drzwiami.
Nie wiedziałem, jak zareagować. Moje serce szybciej zabiło, ręce zaczęły pocić, a w żołądku przewracać motyle.
"Czemu to zrobił? Czy to jest ta sztuka uwodzenia? Co ten idiota próbuje osiągnąć?!" — Biłem się z własnymi myślami aż usłyszałem głośny huk. Spojrzałem w stronę drzwi i zauważyłem całkiem wysoką sylwetkę. Po chwili rozpoznałem w niej mojego szefa i przełknąłem nerwowo ślinę.
– Pogadamy na miejscu. — powiedział zimno. Widziałem, że Wielka Brytania ledwo się powstrzymuje, żeby nie wybuchnąć tu i teraz. Rozwiązał mnie, a ja szybko wstałem. Mężczyzna podał mi moją broń oraz resztę moich przedmiotów i zaczął kierować się w stronę wyjścia. Wszystko grzecznie od niego wziąłem i bez słowa szedłem za nim.
"Szykuje się niezły opierdziel..."
~~~~~~~~~~~~~~~~
Za radą mojego senpaia w sprawie pisania zmieniłam zapis myśli. Teraz są pisane w cudzysłowie. Jeszcze raz dziękuję ^^
Mam nadzieję, że na razie nic nie zepsułam i fabuła idzie w dobrym kierunku ^^"
~Marcyś
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top