¦~°44°~¦
Po dłużącej mi się jeździe nareszcie dotarliśmy na miejsce. W międzyczasie zdążyło się rozpadać i to na dobre. Chwilę siedzieliśmy w samochodzie, który Chiny zaparkował w dość wąskiej uliczce. Mój szef rozejrzał się po okolicy i zaraz skinął do mnie głową na znak, że możemy wychodzić. Otworzyłem drzwiczki i niechętnie wyszedłem z suchego pojazdu, od razu czując chłód bijący od małych kropel wody spotykających się z moją skórą. Ruszyliśmy do niskiego, lecz podłużnego bloku mieszkalnego. Okolica samego budynku była bardzo cicha, spokojna, ale do tego również niepokojąca. Żadne ze świateł w oknach się nie paliło, a dookoła nie zauważyliśmy ani jednej żywej duszy. Mogło być to spowodowane dość późną godziną lub nieciekawą pogodą. Co prawda ani mi, ani tym bardziej mojemu szefowi to nie przeszkadzało, bowiem dookoła nie kręcili się żadni świadkowie, których należałoby się później pozbyć. Sam budynek składał się z pięciu mieszkań, do których można było się dostać wchodząc po schodach na korytarz, znajdujący się na świeżym powietrzu. Pod długą ścieżką, która łączyła wszystkie pięć drzwi znajdował się pomniejszy ogródek, który nie był zbytnio zadbany. Raczej wyglądał, jakby czas się dla niego zatrzymał.
Podeszliśmy pod ostatnie drzwi, które były tymi odpowiednimi i spojrzeliśmy po sobie. Nie byliśmy pewni co możemy zastać w środku ani czy nie ma tam żadnych kamer. Tak naprawdę nie wiedzieliśmy nic. Chiny skinął na mnie głową i wyjął broń spod swojego płaszcza. Uczyniłem to samo zaraz po nim i prawie w tym samym momencie przeładowaliśmy nasze "zabawki". Mój towarzysz lekko się odsunął i jednym silnym kopnięciem wyważył drzwi, które otworzyły się z głośnym hukiem. Zaraz obaj schowaliśmy się za zewnętrzną ścianą i czekaliśmy na jakieś odgłosy. Co dziwne niczego takiego nie dosłyszeliśmy. Wychyliłem się lekko zza ściany i zauważyłem schludne i czyste mieszkanie pogrążone w cieniu. Nie dostrzegłem żadnej sylwetki. Niepewnie i na ugiętych nogach wszedłem do środka po czym szybko zapaliłem pomniejszą lampkę w salonie. Rozejrzałem się już po lekko oświetlonym mieszkaniu, a Chiny w tym czasie przymknął drzwi i zasłonił roletami okna. Sugar ciągle trzymałem przy klatce piersiowej i przechadzałem się po całym, dość małym domu. Kiedy przejrzałem dokładnie każde pomieszczenie wróciłem do szefa.
— Nie zauważyłem żadnych kamer ani czujników ruchu. — Zameldowałem i opuściłem już spokojniejszy broń.
— W porządku, ja również nic takiego nie znalazłem. Teraz zaczyna się zabawa. Ja przeszukam cały salon i te wielkie półki z książkami, a ty rozejrzyj się po reszcie mieszkania. Jak coś znajdziesz to przyjdź. Może uda nam się dowiedzieć do kogo to skromne domostwo należy. — Chiny schował broń pod swoim płaszczem i podszedł do wielkiego regału. Ja jedynie skinąłem głową i ruszyłem do mniejszego pokoju, który podpiąłbym do czegoś na wzór sypialni z częścią roboczą przy biurku. Schowałem swoją Sugar i najpierw przeszukałem łóżko. Zajrzałem do szuflad w nim, jednak znalazłem tam jedynie zapasową pościel. Spojrzałem za poduszki, jednak tam również niczego nie znalazłem. Zasiadłem przy biurku na ciemnym, obrotowym krześle i najpierw rozejrzałem się po blacie. Nie znalazłem na nim nic poza kilkoma długopisami. Lekko odsunąłem się na krześle i zauważyłem dość małą szufladkę. Otworzyłem ją i od razu ujrzałem jakiś mały i chudy folder. Wyjąłem go i obejrzałem dokładnie. Nie był zatytułowany, więc szybko go otworzyłem. Zawierał w sobie tylko dwie kartki. Przyjrzałem się im i czytałem w myślach zapisane wiadomości.
"Imię: Niemcy, wiek: 23, rodzina: nieznana, bliscy przyjaciele/znajomi: Ameryka. Po co komuś był Niemcy?!" — Wzdrygnąłem się. Spojrzałem w róg kartki i ujrzałem tam kilka zdjęć mojego przyjaciela, które widocznie były wykonywane z ukrycia. Przełknąłem ślinę i przewróciłem stronę. Znajdowała się tam taka sama notka jak na poprzedniej kartce, jednak... — "Status: martwy..." — Od razu dłonie mi się zatrzęsły i spojrzałem na dołączone zdjęcia. Jedyne co tam ujrzałem to cały zdemolowane i zniszczone mieszkanie. Spojrzałem jeszcze na to przypięte poniżej. Dostrzegłem na nim ciało mojego najlepszego przyjaciela w kałuży krwi. Od razu oczy mi zaszły łzami i szybko zamknąłem folder, nie mogąc na to dłużej patrzeć. Serce mi przyspieszyło i poczułem zimne ciarki na plecach. Mój oddech jak i dłonie zaczęły się niemiłosiernie trząść. Jedyne co krążyło mi teraz po głowie to pytania: "Kto to zrobił?", "Dlaczego?!".
— Kruszyno? — usłyszałem niski głos mojego pracodawcy. Powoli odwróciłem głowę w jego stronę. Chiny ukucnął przy mnie i pogładził po policzku. — Wszystko dobrze? Wyglądasz blado... — Nie mogąc wydusić z siebie żadnego słowa podałem mu folder. Mężczyzna przejrzał go na szybko, po czym wrócił do mnie wzrokiem. — To był twój przyjaciel, prawda? — kiwnąłem lekko głową. Chiny położył swoje duże dłonie na moich ramionach i zaczął je delikatnie masować. — Wiem, że jest ci ciężko, ale niedługo będziesz miał możliwość do zemsty. Zemścisz się za wszystkich, których kochałeś i ci ich odebrano. Znalazłem mnóstwo prywatnych dokumentów, podpisanych kontraktów oraz układów, które są albo sfałszowane, albo odeszły w zapomnienie. Na każdym z nich widniało imię Wielkiej Brytanii. To mieszkanie do niego należy i to on zabił twojego przyjaciela. Chcesz go pomścić? — zacisnąłem pięści mocno zirytowany. Przesiąkłem już dawno czystą nienawiścią do Brytanii i teraz jedyne czego pragnąłem to zemsty. Jego cierpienia. Tylko tym się aktualnie kierowałem.
— Chcę. — Odparłem zimno i wstałem z miękkiego krzesła. Chiny również wstał z podłogi i się wyprostował.
— Weź ten folder, a ja wezmę resztę dokumentów. Mamy już mnóstwo dowodów na nieczystość obietnic oraz zapewnień Wielkiej Brytanii. Te wszystkie firmy, z którymi tak chętnie współpracował od początku owinął sobie wokół palca i zmanipulował. — Mężczyzna pogładził mnie po głowie i zaraz odwrócił się na pięcie, udając się do salonu. Wziąłem niechętnie folder i ruszyłem za nim.
"Obiecuję ci Wielka Brytanio, że niedługo będę na ciebie patrzył jak wijesz się na ziemi, niczym nędzny robal i błagasz mnie o wybaczenie."
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nie mam nic do dodania-
~Marcyś
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top