¦~°33°~¦
Stałem na balkonie i opierałem się łokciami o pogrubiane barierki. Podpierałem jedną dłonią głowę i patrzyłem przed siebie na kilka, małych uliczek, które były oświetlane przez czerwone, fioletowe oraz różowe neony. Niedaleko odbywała się najwyraźniej huczna impreza w jakimś klubie. Przewróciłem oczami poirytowany, gdyż zbyt głośna muzyka nie pozwalała mi się skupić na mojej "pracy domowej". Westchnąłem i przymknąłem powieki, aby skupić się na swoim zadaniu.
"Jak się dostać do środka, aby pozostać niezauważonym? Najlepiej by było od góry. Tam będzie najmniejsze prawdopodobieństwo, że ktoś mógłby nas zobaczyć. Teoretycznie dookoła są budynki mieszkalne, ale jednak zbyt niskie oraz za daleko od celu..." — Rozmyślenia przerwało mi przywarcie czyjegoś rozgrzanego torsu do moich pleców. Poczułem dłonie pod bluzką, które zaczęły badać moją klatkę piersiową, a zaraz do zabawy przyłączyły się jeszcze aksamitne usta na moim karku. Od razu przeszły mnie fale przyjemnych dreszczy.
— Bardzo intensywnie myślisz, kruszyno. — Usłyszałem cichy pomruk przy mojej szyi, który wywołał u mnie delikatny rumieniec na polikach.
— Wywiązuję się z mojej "pracy domowej". — westchnąłem głośno ledwo powstrzymując swój głos od załamania się.
— Od kiedy z ciebie taki pilny uczeń? — zachichotał i delikatnie zassał się na moim lekko odkrytym ramieniu.
— M-mh... — mruknąłem cicho i przyłożyłem dłoń do swoich ust, aby się wyciszyć. Poczułem jak nogi mi miękną i robią się wiotkie. — Ch-Chiny... przestań... — sapnąłem cicho starając się wyplątać z jego objęć, które co chwila się zacieśniały. Obwijał mnie swoimi ramionami, dłońmi błądząc pod moją koszulką. Omijał Sugar i pieścił ciepłymi dłońmi powierzchnię mojej skóry. — Ch-Chiny... — Odchyliłem delikatnie głowę i przymknąłem powieki.
— Oj moja kruszyno. Jesteś taki wrażliwy na dotyk. Chyba, że to ja na ciebie tak działam. — zaśmiał się cicho i obrócił mnie przodem do siebie opierając plecami o barierki. Od razu delikatnie uniósł mój podbródek i złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Delikatnie rozstawił moje nogi i ułożył swoje kolano między nimi. Ograniczył mi ruchy i teraz jedynie utrzymywałem się w jego zdradliwych aczkolwiek bezpiecznych ramionach. To absurdalne, ale prawdziwe. Masował moje łopatki zaraz zjeżdżając do talii. Sapnąłem mu cicho w usta i czułem narastające ciepło na policzkach.
Zagrywki Chin działały na mnie zbyt dobrze. Wszystko zawsze szło po jego myśli. Te fakty były dla mnie nie do zniesienia. Warknąłem cicho i zanim jeszcze pozbawił mnie całkowicie sił zamieniłem nas miejscami. Naprałem na jego ciało, które teraz opierało się o barierki, a z gardła mężczyzny wydobył się stłumiony, głęboki chichot. Pod żadnym pozorem nie odpuszczałem, a tylko bardziej pogłębiłem pocałunek dodając do niego swój język i łącząc go z tym należącym do mężczyzny.
Chiny nie wyglądał na niezadowolonego ze swojej pozycji. Wręcz przeciwnie, wyglądał jakby czekał na to aż przejmę inicjatywę. Pomimo, że znajdowałem się w pozycji dominującej, nasz pocałunek został całkowicie przeze mnie przegrany. Język Chin oplatał mój i tańczył z nim w zmysłowym i pełnym namiętności tańcu. Żaden z nas nie chciał tego kończyć. Ciepło oraz podekscytowanie zbierające się w podbrzuszu było zbyt przyjemne i kojące, aby zaprzestać czegoś tak wspaniałego. Niestety niedobór powietrza dał się we znaki i musieliśmy zaprzestać naszej zabawy. Obaj oderwaliśmy się od siebie dysząc głośno.
— Możesz sobie być na górze, ale i tak zawsze będziesz zajmować pozycję uległego. Nie myśl, że mnie pokonasz. — Chiny spojrzał mi w oczy z tym jego charakterystycznym uśmieszkiem i pogładził mnie po rumianym poliku.
— Pierdol się! — warknąłem i odsunąłem od niego. — Nie jestem twoją zabawką! — Odwróciłem się i zacząłem zmierzać do środka mieszkania, jednak przeszkodziła mi w tym dłoń zaciskająca się na moim nadgarstku. Zostałem mocno przyciśnięty do ściany.
— Otóż jesteś. Moją prywatną, nieokiełznaną oraz piękną zabaweczką, kruszyno. — zamruczał i zniżył się do mojej szyi. — A takie zabawki lubią się buntować, więc muszę cię znowu oznaczyć, aby każdy wiedział, że już masz Pana. — zachichotał i przyssał się do mojej szyi.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Krótkie to, ale już więcej nie wymyślę-
Dobranoc ;w;
~Marcyś
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top