¦~°32°~¦

Po dość długim spacerze doszliśmy do budynku organizacji. Bez zwlekania weszliśmy do środka. Chiny znał swoją posadzkę wręcz idealnie, natomiast ja ciągle wodziłem wzrokiem po każdym pomieszczeniu jakie mijaliśmy. Trzymałem się blisko mężczyzny i wciąż podążałem za nim. W końcu stanęliśmy przed lekko uchylonymi drzwiami. Chiny mocniej je otworzył i od razu wszedł do środka. Uczyniłem to samo i zaraz moim oczom ukazało się coś na wzór prywatnego baru. Podeszliśmy do dość sporego stołu z czerwonymi kanapami, na których siedzieli już dwaj mężczyźni. Jednego rozpoznałem bez problemu - był to Rosja, natomiast z drugim osobnikiem miałem problem. Nigdy wcześniej nie widziałem go na oczy. Mój aktualny pracodawca zasiadł na jednym z miękkich mebli i poklepał miejsce obok siebie, które niemal od razu zająłem.

— Kopę lat, Chiny. — zaśmiał się dość niski chłopak z przepaską na oku. Wyglądał na młodego i raczej niepełnoletniego.

— Przejdź do rzeczy. — Rosja szturchnął chłopaka.

— No już, już. — westchnął zrezygnowany. — Mam wszystko wyrysowane. — Rzucił od niechcenia notatnik na stół. Chiny szybko go przechwycił i zaczął przeglądać. — Zdecydowanie wzmocnili ochronę. Praktycznie z każdej strony są kamery szerokokątne. Schowanie się przed nimi to był wyczyn. Do tego w okolicy pozbywają się wszelkich śmieci oraz kubłów, za którymi mogłoby się schować. Zbliżenie się do tej fortecy od dołu jest niemal niemożliwe, co innego górą. Miałem na osłonach snajpera, który siedział na dachu bloku obok. Na górze mają kamery tylko w środku, a na zewnątrz ani jednej. Nie wiem czy uda się przedostać niezauważonym. Nie lepiej po prostu wywołać zamieszanie? Jakiś dynamit? Bomba? — mruknął znudzony.

— Popieram go. — wtrącił się Rosja.

— Wiem, że obaj uwielbiacie rozpierdol, ale możemy ponieść zbyt wielkie straty. — powiedział poważnie Chiny i zamknął notes. 

— Nawet jeśli to co w tym złego? A poza tym jeżeli jakimś cudem uda ci się dostać do środka to przecież i tak nic nie wiesz o planie budynku. Nie mamy nigdzie zapisków z wnętrza. — dodał chłopak.

— I tu się mylisz. — Chiny wskazał na mnie dłonią. — On jest naszą mapą. Wie wszystko o wnętrzu tego budynku, chociaż pewnie i tak wzmocnili ochronę.

— Na pewno. Wielka Brytania nie jest głupi. Ma doświadczenie i wie gdzie najlepiej zamieścić kamery. Jestem niemal pewien, że najwięcej ich będzie przy wejściu oraz  jego biurze. — odparłem znudzony.

— Hm? To ty jesteś ten niesławny Ame? Wiele się o tobie słyszy. Nie tylko w naszej organizacji, ale też na ulicy. — zachichotał chłopak. 

— Kim jesteś i... gdzie o mnie konkretnie słyszałeś? — zestresowałem się. 

— Przyniosę coś do picia, jakieś zamówienia? — Rosja wstał z kanapy.

— To co zwykle. — mruknął Chiny.

— Pontberry Martini. — powiedziałem cicho.

— Zaskocz mnie. - rzekł chłopak, a Rosja jedynie skinął głową i odszedł. —  Wracając, jestem Korea Północna, ale mów mi North. Ogólnie jestem tu najlepszym szpiegiem. 

— Skromności ci nie brakuje. — westchnął mój szef. — Nie słuchaj go, kruszyno. To zwykły dzieciak, któremu zachciało się zabawy, ale nie zdaje sobie sprawy, że jeżeli nie będzie wypełniał swoich obowiązków to pożegna się z tą organizacją oraz ze swoim marnym życiem. — dodał.

— Pff... — prychnął North i skrzyżował ręce na klatce piersiowej. — Gdyby nie ja, nie mielibyście planu budynku od zewnątrz. — warknął.

— Oj już spokojnie, dzieciaku bo ci żyłka pęknie. — zaśmiał się Chiny.

— Mogę w końcu wiedzieć gdzie o mnie słyszałeś? — dopomniałem się.

— Ah, tak. W wielu klubach się o tobie mówi. Podobno ktoś już wystawił niezłą sumkę za sprowadzenie cię w jednym kawałku, a dobrze wiesz, że tutaj kręci się wiele miłośników kasyn oraz narkotyków, więc na pewno nie przepuszczą takiej okazji. — Korea spojrzał mi w oczy i posłał nieco drażniący uśmiech.

— Już to zrobił? - zaśmiałem się. — Myślałem, że jeszcze trochę mu na to zejdzie. To zabawne do jak żałosnych kroków się posuwa. Sam nie daje rady to musi sobie znajomych szukać. 

— On nadal nie wie o Chinach, prawda? — Wrócił Rosja i postawił na stoliku tacę z napojami. Każdy od razu sięgnął po swój trunek. 

— Prawda, nic mu nigdy nie powiedziałem. Jeżeli dowie się o twojej tożsamości to nie przepuści takiej okazji i na pewno od razu wszystkich o tym powiadomi. — spojrzałem na Chiny.

— Dobrze o tym wiem. — uśmiechnął się i założył nogę na nogę. — Po prostu na misji zwracacie się do mnie tylko i wyłącznie "szefie". — powiedział spokojnie i wpuścił do swojego organizmu drink przyniesiony przez Rosję. — Zresztą teraz mamy inne zmartwienia. Jak dostać się do środka bez niepotrzebnych konfrontacji z wrogiem? To jest wasza praca domowa, moje dzieci. — Chiny zaśmiał się dźwięcznie, a wszyscy spojrzeliśmy na niego z wyrzutem.






~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

No nawet oni mają pracę domową-

~Marcyś

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top