¦~°30°~¦
Siedziałem w kuchni i parzyłem dla siebie kawę. Zaraz zauważyłem, jak Chiny wychodzi ze swojej sypialni. Mężczyzna podszedł do mnie i przywarł swoim ciałem do mojego. Położył dłonie na moich biodrach i delikatnie ucałował kark.
— Jak tam ramię? — zapytał i wyjął z szafki kubek, który położył obok mojego.
— Jak widzisz lepiej. — powiedziałem cicho i nasypałem do kubka Chin jedną łyżeczkę kawy, a następnie zalałem ją wrzątkiem. — Z mlekiem czy bez?
— Bez. — Położył głowę na moim ramieniu. Sięgnąłem po mleko i nalałem je tylko do swojej kawy.
— I nie przystawiaj się tak do mnie. Z buzi ci wali. — Uciekłem z jego objęć i wziąłem ze sobą kawę. Pokierowałem się do salonu i usiadłem na kanapie. Mężczyzna jedynie przewrócił oczami i wziął łyka gorącej oraz gorzkiej cieczy. — Tak w ogóle ile dajesz tym swoim szpiegom na dowiedzenie się o czymś?
— To zależy. Jest wiele czynników, które mogą na to wpłynąć. Przy budynku organizacji "Golden lies" kręci się dosłownie paru moich ludzi. Większą liczbę mogliby wykryć. Inni próbują zdobyć informację z zaufanych źródeł, ale już znalazłem przeszkodę. Jest tak, jak mówiłeś... Wielka Brytania naprawdę ma wielu "znajomych". Nikt nie chce go wydawać. — Wziął łyka kawy.
— Kh... W aktualnym świetle nie damy rady wejść do organizacji. Potrzebujemy konkretnych informacji. Musimy znać budynek na wylot. Z tym co prawda nie ma problemu bo jeszcze go pamiętam, jednak... Ustawienie ochrony czy kamer mogło ulec zmianie. O to się najbardziej boję. Poza tym wiem, że mnie szuka. Chce się mnie pozbyć bo wie, że mogę mu bardzo zaszkodzić... i ma rację. — zachichotałem.
— Dam ci znać, jak coś już będzie wiadome. A tak przy okazji znalazłem u siebie lepsze naboje do twojej Sugar. — Podszedł do mnie z kubkiem w ręce i sięgnął na stolik przy wejściu do salonu. Podał mi naboje i usiadł obok mnie.
— Hm? — Obejrzałem je i wyciągnąłem Sugar. Zamieniłem starsze naboje na te nowsze i zdecydowanie lepsze, a następnie przeładowałem broń. - Pasują jak ulał. — Wycelowałem z perfidnym uśmieszkiem w Chiny. Mężczyzna jedynie cicho parsknął śmiechem i wziął kolejny łyk ciemnego napoju. Znudzony jego reakcją zabezpieczyłem broń i schowałem ją do paska pod koszulką. — Tak właściwie to wiesz o mnie już dużo... a ja o tobie niewiele. Powiesz mi coś o sobie?
— Zadaj pytania, a ja zdecyduję czy udzielę ci na nie odpowiedzi. — Odstawił na stolik w połowie wypitą kawę. Uczyniłem to samo.
— Związałeś się z kimś kiedyś? — Spojrzałem w jego stronę.
— Miałem parę kobiet, ale to nie były związki na dłuższą metę. Zdobycie informacji, podbudowanie swojej pozycji w hierarchii czy po prostu zabawa na jedną noc. Nic szczególnego. — powiedział z chytrym uśmiechem.
— Zwracasz na siebie uwagę dziewczyn. — mruknąłem. — Zawsze w klubach jesteś nimi obładowany.
— Uwierz, że nie jedynie dziewczyn. — zaśmiał się. — Zresztą, dziwisz im się? — spojrzał mi w oczy, a ja szybko odwróciłem wzrok.
— A jak... z twoją rodziną? — Mężczyzna od razu spoważniał i opuścił wzrok na swoje dłonie. Przez chwilę panowała między nami cisza.
— Najpierw ty coś powiedz o swojej. — mruknął wyraźnie zniechęcony.
— Wiesz już o niej dużo.
— Matka. Chodzi mi o to co się stało z matką. Dlaczego nie żyje?
— Sam chciałbym wiedzieć. — westchnąłem i oparłem się o oparcie kanapy. — Nigdy nie dowiedziałem się dlaczego ten kretyn tak dokładnie ją zabił. Był to u nas temat tabu. On nigdy go nie poruszał i uciekał od rozmowy na ten temat. Wątpię, że kiedykolwiek uda mi się dowiedzieć co się wydarzyło między nimi.
— Masz jakąś dalszą rodzinę?
— Pewnie tak, ale zero kontaktu z nią. — Wzruszyłem ramionami. — Teraz ty coś powiedz. — Chiny chwilę trwał w ciszy aż wreszcie postanowił coś powiedzieć.
— Nie żyją. Cała moja bliższa rodzina żre teraz piach. O tej dalszej nawet nie wiem. — warknął z wyraźną niechęcią. Nagle przypomniało mi się zdjęcie, które znalazłem w sypialni mojego pracodawcy.
— Masz coś wspólnego z ich śmiercią? — zapytałem niepewnie.
— Tak, to ja ich zabiłem. Naszych relacji już nic nie mogło odratować. W mojej rodzinie... zawsze panował chaos. Ojciec pedofil, matka striptizerka i miłośniczka wszystkich kasyn, rodzeństwo uciekało albo wpakowywało się w jakieś gangi. Znalazłem ich wszystkich i wykończyłem. Teraz czuję ulgę. Mam swoją rodzinę w postaci tej organizacji. Nie potrzebuję już niczego więcej. — mruknął od niechcenia i wyraźnie zbyt przytłoczony tym tematem. Wstał z kanapy i dopił kawę. Westchnął i skierował się do łazienki, w której po chwili się zamknął.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zauważyłam, że z tego ff robi się taki tasiemiec-
UpS
~Marcyś
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top