¦~°21°~¦

Obudziłem się dosyć późno. Przetarłem oczy i podniosłem się szybko, przez co poczułem ból w ramieniu. Od razu się za nie złapałem i syknąłem głośno.

— Już się obudziłaś, śpiąca królewno? — Usłyszałem drwiący głos i spojrzałem na wejście od salonu. W drzwiach stał Rosja ze skrzyżowanymi rękami na klatce piersiowej. Od razu zmarszczyłem brwi i spojrzałem na niego wrogo. — Tak, mi też nie uśmiecha się siedzenie tutaj z tobą do końca dnia, ale rozkaz to rozkaz. — dodał po czym podszedł do mnie. 

— Możesz sobie iść? Nie chcę siedzieć z tobą w jednym pokoju. — Pomasowałem opatrzone ramię.

— Jeszcze czego. Nigdzie się nie wybieram. Dostałem zadanie od szefa, aby cię pilnować. Wiem w jakie bagno się wpakowałeś oraz jak ważny jesteś dla Chin. — Usiadł obok mnie.

— Ważny? Dla niego? — Zdziwiłem się.

— To widać. Znam go naprawdę dobrze. Owszem jest moim szefem, ale nic nie stanie mi na przeszkodzie, aby nazwać go również swoim przyjacielem. Zdążyłem go już poznać i uwierz, że nie jesteś pierwszą osobą spoza naszej organizacji, która dowiedziała się o imieniu Chin. Wszystkich ciekawskich uwodził i wykorzystywał, a na końcu zabijał. Przy tobie wydaje się być inny. Nie chce cię zabić i zakazuje robić tego też mi. — mruknął Rosja i wyjął z kieszeni papierosa, którego po chwili zapalił.

— Dlaczego w ogóle mi to mówisz? — zapytałem.

— Chcę ci coś wytłumaczyć. Na pewno jesteś zagubiony. Szef organizacji, która jest ci wroga ściąga cię do siebie i każe w niej zostać. On nie robi tego z dobroci serca. Nie chce cię obronić przed ojcem czy innymi organizacjami. On po prostu chce mieć ciebie dla siebie. — Wypuścił z ust szary oraz gęsty dym. Uchyliłem buzię. - Wiem o co chcesz zapytać. "Dlaczego?". To jest pytanie, na które wciąż nie znam odpowiedzi. Nie wyróżniasz się niczym na tle "ładnych chłopców z okolicy". Jest ich tu sporo. Od dziwek po zwykłą parę do towarzystwa. 

— Eh... Co mi pozostaje do zrobienia? — zapytałem zrezygnowany.

— Nie dasz rady mu się opierać. Skoro tak bardzo mu na tobie zależy, będzie wykorzystywać każdą twoją chwilę nieuwagi, aby tylko cię bardziej do siebie przekonać oraz zbliżyć. Zresztą i tak już nie masz się gdzie podziać. Poddaj się, Ame. Jesteś już nasz. — Wzruszył nieprzejęty ramionami i włożył tytoniowy wytwór z powrotem do buzi. Chwilę odczekaliśmy w ciszy i wsłuchiwaliśmy się w tykanie zegara na ścianie. 

— Tak spędzimy ten cały dzień? Siedząc bezczynnie i wpatrując się w ściany? — mruknąłem zniecierpliwiony.

— A masz jakąś alternatywę? — Spojrzał na mnie.

— Chiny powiedział, że możemy wybrać się do jakiegoś klubu. Napiłbym się trochę. 

— Ty? Napić się? Ha! Nie rozśmieszaj mnie. Dla ciebie wypicie kieliszka wódki jest awykonalne! — Zakpił ze mnie.

— Skąd niby możesz to wiedzieć?! — prychnąłem oburzony.

— Bo na takiego wyglądasz. Zwykły laluś z wygórowanym ego, ale z niemal zerową tolerancją alkoholu. — Uśmiechnął się szeroko w moją stronę. 

— Jeszcze zobaczymy! Pokonam cię! — warknąłem.

— Ty? Mnie? Dobre sobie! — Znowu wybuchł śmiechem. — Kogo jak kogo, ale mnie nigdy nie pokonasz.

— Jeszcze się przekonasz! Nie lekceważ mnie! — awanturowałem się.

— Czy mogę to potraktować jako zgodę na wyjście do klubu?

— Ta. — Przewróciłem oczami i powoli podniosłem się z kanapy. 

— Może pomóc ci się ubrać, królewno? — Posłał mi zawadiacki uśmiech i dopalił papierosa do końca.

— Obejdzie się bez twojej pomocy. — warknąłem i szybko opuściłem salon. Usłyszałem za plecami jedynie dźwięczny śmiech Rosji. Skierowałem się do łazienki i zamknąłem w niej. Umyłem się, wypachniłem, przygotowałem do wyjścia i ubrałem w moje ubrania, które Chiny wczoraj uprał. Co prawda były w kilku miejscach wilgotne, ale starałem się tym nie przejmować. Przecież i tak nie mam nic innego, a odzienia Chin ani mi się śni zakładać. Kiedy byłem już praktycznie gotowy, obejrzałem się w lustrze i pomyślałem o rozmowie z Rosją. Dopiero po chwili dotarło do mnie na co ja tak naprawdę się zgodziłem. 

"Przecież mam strasznie słabą głowę. Nawet mój ulubiony drink to dla mnie momentalnie za dużo. Ja tam padnę!" - Potarłem skronie zrezygnowany. - "No, ale przecież już się nie wycofam, bo pomyśli, że stchórzyłem. Jesteś debilem, Ame. Debilem z bardzo słabą głową."








~~~~~~~~~~~~~~~~

Udało się napisać :'D

~Marcyś

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top