¦~°15°~¦
Mężczyzna posłał mi groźne spojrzenie i odebrał telefon. Ciągle mierzył mnie wzrokiem, aby być pewnym, że nie próbuję uciec. Starałem się wymyślić w jaki sposób mógłbym przedostać się do wyjścia, ale jego wzrok przeszywał mnie na wylot, dokładnie skanując każdy, nawet najdelikatniejszy ruch.
— O czym ty gadasz? — powiedział do telefonu, nie odrywając ode mnie wzroku. — Mhm... Rozumiem. Zaraz będę. — Rozłączył się i schował telefon do kieszeni. — Idziesz ze mną. — mruknął i przejrzał się w lustrze. Poprawił kołnierz i schował do drugiej kieszeni kilka nabojów.
— Niby gdzie? — zapytałem zdeczka zaciekawiony.
— Mam coś do zrobienia, a nie ma mowy żebym cię tu samego zostawił. Muszę cię pilnować. — powiedział donośnym tonem.
— Pojebało cię?! Nigdzie z tobą nie idę! — warknąłem i odwróciłem od niego wzrok. Mężczyzna narzucił na mnie czarną marynarkę i pociągnął za sobą do wyjścia. Szybko zacząłem się wiercić i zastawiać nogami oraz rękami. — Puszczaj mnie, chuju!
Chiny szybko przygwoździł mnie do ściany i spojrzał mi głęboko w oczy. Jego wzrok od razu wywołał u mnie mnóstwo dreszczy.
— Posłuchaj mnie. Idziemy na misję. Gdybym tylko chciał to bym cię związał w domu i nie dostałbyś jedzenia do końca tygodnia. Okaż trochę wdzięczności i przynajmniej nie utrudniaj mi mojego zadania bo obiecuję ci, że jeżeli coś mi zjebiesz... — Przyłożył mi swój pistolet do szyi. —... To nie zawaham się strzelić ci prosto w ten przemądrzały łeb. — Patrzyłem mu niepewnie w oczy i przełknąłem ślinę. Jego wzrok przestał być pociągający. Czułem się jakby ktoś polewał moje ciało żrącym kwasem. Bardzo mnie przytłaczał, przez co szybko odwróciłem wzrok i potulnie pokiwałem głową. Mężczyzna odsunął broń ode mnie i schował ją w pasie. Złapał mnie żelaznym uściskiem za nadgarstek i począł kierować się w nieznanym mi kierunku. Szedłem za nim, czasami lekko truchtając, aby dorównać mu kroku. Chiny wyglądał, jakby w środku panowała u niego burza.
Po jakimś czasie znaleźliśmy się w bardzo nieprzyjemnej okolicy. Mężczyzna puścił mój nadgarstek i wyjął telefon z kieszeni. Podał mi go i wskazał na wyświetlacz, na który szybko spojrzałem.
— Naucz się całego planu budynku na pamięć. Masz na to trzy minuty. — powiedział głosem nieznoszącym sprzeciwu i zaczął dalej ciągnąć za sobą. Opuściłem głowę i zacząłem skanować wzrokiem cały plan. Był to jakiś klub nocny, jednak nie zaliczał się do tych najtańszych i brudnych. Był to lokal dla ludzi, którzy rzeczywiście posiadali grosza przy duszy i nawet gardzili niżej postawionymi. Było tam wiele scen, barów, parkietów do tańczenia, kanap oraz maszyn do gier. Budynek bardziej przypominał kasyno z dodatkiem drogich, sprzedających się kobiet niż brudny burdel dla narkomanów i niewyżytych pijaków.
Starałem się zapamiętać, jak najwięcej w tym krótkim czasie. Zanim się obejrzałem, stanęliśmy przed wejściem. Chiny szybko zabrał mi telefon i wciągnął za dłoń do wnętrza lokalu. W środku było mnóstwo, drogo ubranych mężczyzn. Chiny zamienił z nimi parę zdań i podał im małe woreczki. Zaraz weszliśmy w głąb zatłoczonego budynku.
Wielu ludzi tańczyło i bawiło się w najlepsze, jednak najwięcej uwagi ściągali na siebie ci grający w pokera i inne gry, co chwila wymieniając się banknotami o wysokich nominałach. Chiny wyglądał już spokojniej. Strzepał ze swojego ramienia niewidzialny kurz i skinął na mnie dłonią, abym poszedł za nim. Niemal od razu zrobiłem szybki ruch do przodu i złapałem go za ramię, tym samym przyciągając do siebie.
— Możesz mi przynajmniej powiedzieć co tu robimy? — zapytałem pół szeptem, jednak na tyle głośno, aby w tej zawierusze mężczyzna mógł mnie usłyszeć.
— Mam tu misję, kruszyno. — Przyciągnął mnie do siebie i wyszedł ze mną na parkiet. Położył dłoń na mojej talii i zaczął prowadzić do tańca. W tle grała powolna i romantyczna muzyka. — Gdzieś w tym klubie znajduje się szef pewnej organizacji niższego sortu. — Obrócił mnie plecami do siebie i delikatnie masował moje biodra, ciągle powoli poruszając się w rytm muzyki. Położyłem dłonie na tych jego, aby nie wzbudzać podejrzeń. — Zaszedł mi za skórę i muszę się go jak najszybciej pozbyć. Dzwonił do mnie Rosja i powiedział, że znajdzie mi informacje na jego temat. — wymruczał mi prosto w szyję.
— Wszyscy, którzy zachodzą ci za skórę źle kończą? — Odchyliłem lekko głowę, kładąc ją na ramieniu Chin.
— Większość. — Posłał mi szarmancki uśmiech.
— W takim razie jestem w tej mniejszości. — Odwróciłem się do niego i owinąłem jego szyję ramionami. Mężczyzna tylko dźwięcznie się zaśmiał i odchylił mnie do tyłu, mocno trzymając w talii. W tej pozycji nie mogłem się szarpać i uciekać, bo takie akty mogły zakończyć upuszczeniem mnie przez Chiny na zimną podłogę.
Mężczyzna szybko wykorzystał fakt, że nie mogłem wiele zrobić i wpił się w moje usta, silnie oraz bezpiecznie trzymając nad ziemią.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze dwa rozdziały i następne będą już rzadziej bo szkoła wraca C':
~Marcyś
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top