¦~°10°~¦
Chodziłem po przygaszonych uliczkach okryty ciemnym płaszczem. Co chwilę oglądałem się za siebie, aby być pewnym, że nikt za mną nie podąża. Parę osób spojrzało na mnie dwuznacznie, ale starałem się to zignorować.
Udało mi się przejść do bezpieczniejszej okolicy. Rozejrzałem się dokładnie i ujrzałem dobrze znaną mi ruderę. Szybko ruszyłem w jej stronę i zapukałem w ledwo trzymające się drzwi. Usłyszałem parę kroków i ciche przekleństwa, aby po chwili ujrzeć uchylające się drzwi.
— Ame? Co ty tu robisz?! — przywitał mnie głos mojego starego przyjaciela.
— Hej Niemcy... — mruknąłem cicho. — Możemy pogadać?
— Jasne! Wchodź! — Mężczyzna przepuścił mnie w drzwiach. Lekko skinąłem głową i wszedłem do środka.
Od razu przywitało mnie mnóstwo ciemnych pokoi, które były pogrążone w woni szarego dymu z papierosów. Podłoga była krzywa, wykładzina już dawno zeszła, a tapeta ze ścian swobodnie odstawała. Wszedłem w głąb domu i znalazłem się w salonie.
— Niewiele się zmieniło od mojej ostatniej wizyty. — Uśmiechnąłem się lekko.
— Też miło cię widzieć... — prychnął Niemcy i przywitał się ze mną uściskiem dłoni. — Co ty tu robisz?
— Wpakowałem się w niezłe tarapaty... — mruknąłem cicho i usiadłem na kanapie.
— Tyle to wiem. Zawsze, jak coś odpierdolisz to wracasz do mnie z podkulonym ogonem... — Zniknął za ścianą kuchni. — Kawa czy herbata? — zapytał i zaparzył wodę w czajniku.
— Kawa... — mruknąłem i położyłem głowę na oparciu kanapy. Patrzyłem w sufit aż usłyszałem znajomą melodię. — Put your head on my shoulder~ — zanuciłem cicho.
— Znasz to? — Niemcy podał mi kubek z ciepłym płynem.
— Często to słyszę... Lubię taki typ muzyki... Bardzo mnie uspokaja. — Uśmiechnąłem się i wziąłem łyk kawy.
— Od kiedy ty nosisz takie rzeczy? — Wskazał na płaszcz, który miałem na sobie.
— To nie moje... A właśnie! Znajdziesz mi jakąś bluzkę? — Zsunąłem z ramion ciemne nakrycie.
— Coś powinienem mieć... — Podszedł do szafy i zaczął ją przeszukiwać. — W takim razie komu zajebałeś ubranie? Wygląda na drogie.
— Bo takie jest. Kojarzysz tego typa, o którym teraz mówią w okolicy? Ten ukryty szef gangu...— Odstawiłem kubek na stolik obok i położyłem się na kanapie.
— To jego? Widziałeś się z nim? Mówiłeś już ojc... Szefowi? — Poprawił się szybko i wręczył mi czarną koszulkę. Podziękowałem i prędko się w nią ubrałem.
— Nic mu nie mówiłem... I nie mam zamiaru... Przejebałem sobie u tego starego piernika i teraz muszę przed nim uciekać. Nie wiem co zrobi, jak mnie znajdzie, ale chyba nie chcę kusić losu. — mruknąłem cicho.
— Co się tak właściwie stało między wami?
— Długo by opowiadać... Ogólnie jest pojebany. Zabił mi matkę i nawet nie wytłumaczył dlaczego. Wiesz co jest najzabawniejsze? Zabił ją na moich oczach, kiedy miałem dziesięć lat. Potem próbował zabić mnie, ale powiedział, że da mi szansę. Podobno bardzo przypominam moją matkę. Bardzo ją kochałem. Była dla mnie najważniejszą osobą w całym życiu, a ten dureń musiał wszystko popsuć! Sam chciałbym wiedzieć czemu to zrobił... — Spojrzałem znudzony na Niemcy. Mężczyzna poklepał mnie po ramieniu.
— Niektórych rzeczy czasami lepiej nie wiedzieć... Nie przejmuj się przeszłością bo i tak już jej nie zmienisz. Zastanów się nad tym na co masz wpływ.
— Ta... Dzięki. — Spojrzałem na płaszcz.
— Zamierzasz go oddać? — zapytał.
— Pojebało cię? Nie przeszukiwałem go jeszcze. Może być w nim coś ciekawego. — odparłem.
— Ale zdajesz sobie sprawę, że jeżeli ma w sobie coś istotnego to będą cię szukać?
— Już to robią. — Wzruszyłem ramionami. — Teraz już wszyscy mnie ścigają.
— Zawsze miałeś talent do pakowania się w kłopoty. — Obaj się zaśmialiśmy. — Ciekawi mnie, że pomimo tego nadal zachowujesz spokój i opanowanie.
— To tylko pozory. W środku szaleję, jak burza. — prychnąłem. — Ale bądźmy szczerzy. Wiem, że pewnego dnia coś mi się przytrafi. Lubię niespodzianki i dobrą zabawę, a skoro to może mi zapewnić życie na tej paskudnej planecie to będę żył jak najdłużej! — Uśmiechnąłem się szeroko. — Dasz zapalić?
Mężczyzna skinął głową i sięgnął po pudełko papierosów ze stołu. Podał mi jednego, a drugiego wziął dla siebie.
— Brakowało mi ciebie, Ame... — Posłaliśmy sobie serdeczne uśmiechy.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Niemcy wbija na rejon
Ijoijoijoijoijo
~Marcyś
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top