Ona nie może się dowiedzieć
Wychyliłem się zza kamienia, który przysłaniał mi widok na zaułek. Rzuciłem okiem na Franky'ego. Odwrócił się w moją stronę i uśmiechnął szeroko.
- Co cię tu sprowadza? - zapytał, a mnie dopadły wszystkie te emocje, które skrywałem od rozpadu zespołu. Wszystkie te, które były we mnie od zawarcia umowy z tą kobietą.
Złapałem się kamienia i spuściłem głowę dając łzom wypływać. Zacisnąłem powieki najmocniej, jak mogłem. Oczy wyrażają najwięcej emocji. Wolałbym chyba nie mieć oczu. albo nie istnieć... Nie potrafiłem tak żyć. Ray sądził, że MCR zakończyło działalność przez moje idealne małżeństwo. Mikey nienawidził mnie, bo to była moja wina. Jedynym, który ciągle chciał się jeszcze ze mną zadawać był Frank, a ja nie mogłem utrzymywać z nim kontaktu. Dla jego dobra.
Poczułem czyjąś dłoń na ramieniu. Podniosłem lekko głowę i mój wzrok napotkał człowieka nieświadomego, że poświęciłem dla niego wszystko, co miałem.
- Gee, co się dzieje? Proszę powiedz mi...
- Chodzi o Lyn. O tą psychopatkę. Boję się jej, Frank. Chciałbym uciec z tego przeklętego domu, ale nie mogę! Jeśli jej się sprzeciwię, to ona cię zabije....
Wykrzykiwałem słowa przez łzy. To wszystko, czego nigdy nikomu nie powiedziałem. Jeśli Lindsey dowiedziałaby się, że zdradziłem Frankowi prawdę... Zabiłaby nas obu.
- O czym ty gadasz Gerard? - Frank wyglądał, jakby nie chciał uwierzyć w moje słowa. Nie dziwię mu się. Sam też bym w nie nie uwierzył. Ale nie kłamałem.
Nie powinienem mu mówić. To dla jego dobra. Dla jego dobra. Dla jego...
-Lindsey zmusiła mnie do małżeństwa. - wykrztusiłem.
Frank zamrugał oczami ze zdziwienia. Musiałem kontynuować.
- Ona... Jest chora. Przy pierwszym spotkaniu kazała mi z nią chodzić. Po chwili upublicznić związek. Niecały tydzień później się zaręczyć i wmówić światu ślub. Następnie uznała, że przez zespół nie mam czasu dla niej i jej córki i musiałem odejść.
- A ty się zgodziłeś...
- Zawsze z tego samego powodu. Powiedziała, że jeśli nie zrobię tego , co prosi, to zabije mojego najlepszego przyjaciela... Ciebie. Wyjęła pistolet... Tak strasznie się bałem.
- Nie wiem, co powiedzieć... - wyszeptał Frank - Przepraszam, że obwiniałem cię o rozpad. To okropne. Ona zchrzaniła ci życie. Trzeba coś z tym zrobić.
Spojrzałem na niego. Wyglądał na bardzo pewnego swojej propozycji. Byłoby dobrze, ale...
- Proszę Frank, nie możesz nikomu powiedzieć. Inaczej ona się dowie i cię skrzywdzi. Nie chcę cię stracić.
Frankie nie zareagował. Po chwili jednak ze wzrokiem wpatrzonym w ziemię zaczął wypowiadać do mnie słowa, których nie słuchałem.
Moją uwagę przyciągnęły inne dwa słowa wypowiedziane całkiem niedaleko przez jakąś kobietę.
- Za późno...- usłyszałem ponownie.
Szybko odwróciłem się i przedarłem przez ścianę krzaków. Po drugiej stronie znajdowało się drzewo. Jego najniższa gałąź znajdowała się niżej, niż metr nad ziemią.
Na gałęzi siedziała dziewczyna mniej więcej w moim wieku. Mogła być najwyżej kilka lat młodsza. Wyglądała dość nietypowo. Ubrana była na czarno. Miała na sobie skórzaną kurtkę, a jej lekko falowane włosy zdobiły turkusowe pasemka. Jakby zatrzymała się w roku 2005.
Prawie nigdy nie widziałem osoby o stylu tak przypominającym mój. W ręku trzymała plecak wyglądający, jakby spakowała go na bardzo długą podróż.
Spojrzała na mnie i powiedziała:
- Już za późno, żeby nikt się nie dowiedział. Ale mogę zagwarantować, że nikomu nie powiem...
Zza krzaków wyskoczył Frank. Nie powiem, bardzo dyskretne wejście. Zaczął nerwowo się rozglądać. Po chwili utkwił wzrok w plecaku dziewczyny.
- Co masz w plecaku? - zapytał podniesionym głosem.
Super. Przeze mnie wszędzie będzie teraz widział kryminalistów. Dziewczyna podniosła wzrok z ziemi i zaczęła poruszać się gwałtowniej. W ułamku sekundy odwróciła głowę w naszą stronę.
- O ile się nie mylę, to jesteś gitarzystą, a nie policjantem. Nie masz prawa pytać mnie o takie rzeczy. Ale jak tak bardzo cię to interesuje, to mam tam wszystkie moje rzeczy.
- Nie trzymasz ich w domu? - zapytał mój wielce dociekliwy kumpel.
- Tak się składa, że moja matka nie uważa, że grą na gitarze można sobie zarobić na życie. I żeby mi to udowodnić postanowiła jakieś dwa dni temu wywalić mnie z domu.
Frank zmarszczył brwi. Wyglądał, jakby miał zadać jeszcze jedno pytanie, ale dziewczyna go wyprzedziła i zwróciła się do mnie.
- Powiem ci tyle, powinieneś ogarnąć swoją kobietę. To, że jest idiotką wiedziałam od podstawówki, ale nie pozwalaj jej niszczyć swojego życia. Jeśli chcesz, to mogę spróbować ci pomóc. Będę w okolicy, jeśli chciałbyś pogadać.
Wzięła plecak w rękę i skierowała się w kierunku alejki parkowej.
Spojrzałem w stronę Franka, a on wymownie uniósł brwi. Gdy dziewczyna znikała za zakrętem, wypowiedziałem trzy ciche słowa.
- Bardzo chcę pogadać...
*****************************
Dziekujemy osobom, które to czytają :'D
Psssst Lyn to prawdziwe zuo.
Nie wierzcie jej.
Ona nas zabije my friend(czyt.GoodGraveGirl)
Miłej nocy ^^
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top