21.
-Ta lodziarnia jest najlepsza w Sydney - zaśmiał się i wyszedł z samochodu.
-Tak, minusem jest to, że musisz dojechać do centrum i modlić się o miejsce na parkingu - spojrzał na lokal i założył okulary przeciwsłoneczne - Ta pogoda posysa - mruknął Calum.
-Dlatego idziemy na lody - uśmiechnął się szeroko - I wiesz co mam? - zapytał i pochylił się nad nim.
Ashton pomachał paczką żelków z szerokim uśmiechem.
-Dodamy je do lodów? - pisnął podekscytowany Calum - Najlepiej do jabłkowych… Mają tutaj jabłkowe, prawda? - upewnił się.
Ash zaśmiał się cicho i objął chłopaka ramieniem. Ucałował jego skroń i weszli do lodziarni.
Powiedzenie, że Calum był teraz zaskoczony, było lekkim niedomówieniem. Calum był wręcz zszokowany, że ktokolwiek go objął, a co dopiero złożył całusa na jego ciele. Oczywiście całkowicie przyjacielsko.
-Coś nie tak? - zapytał zaniepokojony Ashton, widząc minę chłopaka.
Calum miał lekko rozchylone usta i nieco szerzej otwarte oczy. Usta zaczęły jednak przekrzywiać się w lekki uśmiech, gdy dotarło do niego to, co Ash zrobił.
-Jest okay - spojrzał na Ashtona - To słodkie, wiesz… to, co przed chwilą zrobiłeś - posłał mu lekki uśmiech - Chodź do kolejki - pociągnął go za rękę - Jeśli zabraknie jabłkowych to zmieniamy lokal,
Spojrzeli na ofertę sklepu, rozglądając się za ulubionymi smakami.
-Bierzemy na wynos i idziemy na spacer? - zapytał Ash - Nie będziemy dosypywać tutaj żelków, wyjdziemy na jakichś narkomanów, czy coś - zaśmiał się cicho.
Calum pokiwał ochoczo głową.
-Gdybyśmy poszli gdzieś niedaleko, to mógłbym wziąć Duke’a na spacer. Na pewno by się cieszył - zmarszczył nosek - Ale Ashton Irwin chciał zasmakować luksusu, co? - zachichotał i dźgnął go w bok - Och, czy to… - spojrzał w kierunku dziewczyny za ladą - To twoja była, Ash?
Ashton wytrzeszczył oczy, patrząc na dziewczynę. Ta poprawiła swoje w większości doczepiane włosy. Na rękach jednak nie miała tipsów.
-Myślę, że sanepid kazał jej usunąć te szpony - zaśmiał się Ash - Nie wierzę, że poszła do pracy.
-Ona też nie wierzy. Jest nieobecna duchem - kiwnął głową na Molly, która patrzyła w jeden punkt.
Obaj roześmiali się cicho i wyszli z lokalu chwilę po tym, jak otrzymali zamówione lody.
-Rytualne dodanie żelków do lodów, co? - dopytał Calum i wziął łyżeczkę do ust, by oblizać ją z jabłkowych lodów - Okay, są świetne! - zauroczył się - Jakby aniołek biegał mi po podniebieniu, a inne, mniejsze aniołki próbowały go dogonić!
-Serio? - Ashton uniósł brew i zaśmiał się cicho.
-Nie - Hood pokręcił głową - Żartuję - wzruszył ramionami - Są pyszne, ale moja mama robiła podobne, więc mam porównanie. W lodach mojej mamy było coś takiego, że jak zjadłeś, to chciałeś jeszcze - zachichotał - Wiesz, mama zawsze robiła trzy litry lodów, bo ja i moja siostra to okropne żarłoki - pociągnął Ashtona na ławkę.
-Ale te też są pyszne - uznał Ashton z uśmiechem - Muszę kiedyś spróbować lodów twojej mamy, albo chociaż wziąć od niej przepis.
Calum pokręcił natychmiast głową.
-Wątpię, że to się stanie. Nie utrzymuję kontaktu z rodziną odkąd zacząłem studia - wpakował do buzi kolejną łyżeczkę lodów - Mieliśmy małą sprzeczkę co do kierunku, na który chciałem się wybrać. Nalegali na studia prawnicze, co byłoby dla mnie pryszczem ze względu na świetne wyniki w szkole, ale wolałem iść na wydział sztuk pięknych - zabrał jednego misia ze swoich lodów - Więc powiedzieli wprost, że to nie jest to, czego by ode mnie oczekiwali i nie będą mnie utrzymywać - uśmiechnął się lekko.
Ashton nie skomentował opowieści z życia Caluma, jedynie przyciągnął go do siebie i przytulił mocno. Z tym gestem wpasował się niemal idealnie - to było dokładnie to, czego potrzebował Calum.
***
Zdajecie sobie sprawę że to ff ma się coraz bardziej ku końcowi?
Miłego wieczorku, misiaki
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top