2.
Calum pchnął drzwi osiedlowego sklepiku, który znajdował się najbliżej jego mieszkania. Rozejrzał się po dość sporej powierzchni i od razu skierował się na dział ze słodyczami. Był tak zapatrzony na żelki, po które szedł, że nie zauważył kobiety, która wychodziła zza zakrętu. Wpadł na nią, po czym natychmiast przeprosił, podnosząc kartonik z płatkami, który prawdopodobnie niosła na jedną z półek sklepowych. Kobieta w średnim wieku uśmiechnęła się miło i postawiła płatki na półkę za chłopakiem oraz zapisała coś w notesie.
Calum podszedł do półki z żelkami, zaciekle kalkulując, czy pięć paczek misiowych żelków wystarczy mu do jutra. Pokręcił głową i westchnął pod nosem, po czym wziął jeszcze trzy paczki z innej marki.
Następnie poszedł po mrożoną pizzę do lodówek i wziął dwie paczki. Z dumnym uśmiechem skierował się do kasy, za którą przy alkoholach kucał chłopak. Ustawiał wina na najniższych półkach, lecz gdy usłyszał kroki, odwrócił się z uśmiechem i wstał. Otrzepał spodnie z niewidzialnego kurzu i uśmiechnął się szerzej.
-Dzień dobry - uśmiechnął się lekko Calum i położył pizzę oraz żelki na ladzie.
Chłopak o kręconych, miodowych włosach zaczął kasować wszystkie produkty.
-Pierwszy raz cię tu widzę, jesteś przejazdem? - zapytał chłopak, szukając kodu kreskowego na pizzy.
Calum zmarszczył brwi i skrępował się nieco.
-Myślę, że to nie jest coś o co powinien pan pytać swoich klientów - przyjrzał się jego twarzy, wiedząc, że to pierwszy i raczej ostatni raz, kiedy przyszedł tu, by zrobić zakupy.
-Czysta ciekawość - westchnął cicho i spakował mu zakupy, po czym podał sumę, jaką chłopak miał mu zapłacić - Lubisz żelki, huh? - zaśmiał się cicho, biorąc banknot od Caluma.
-T-to dla… siostrzenicy - wymyślił szybko - Nie dla mnie.
Blondyn wzruszył ramionami z lekkim uśmiechem i wydał mu resztę. Dopiero wtedy Calum zauważył plakietkę z imieniem chłopaka, przyczepioną do jego bluzki.
Ashton uniósł brew, patrząc na Caluma, który po prostu stał, wpatrując się w plakietkę z imieniem. Odchrząknął po chwili i przyglądał się chłopcu, którego policzki przybrały czerwonego koloru. Warknął ciche “do widzenia” na odchodne, a już po chwili szedł w stronę domu szybkim krokiem, próbując nie spalić się ze wstydu.
***
Zmieniamy częstotliwość, rozdziały będą we wtorki i w soboty!
Mam nadzieję, że to was usatysfakcjonuje
Miłego dnia!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top