19.
-Mhm, zostawił numer - zaśmiał się Mike, gdy w piątek siedzieli w schronisku - Na umowie, Ash, numer jest na umowie. Dopisał uśmiech z noskiem, poza tym - wzruszył ramionami - Do jutra musi przyjechać z pieskiem, żebym zawiózł ją na sterylizację. Będzie jeszcze dużo okazji.
-Ale? - dopytał Ashton.
-Co? - Clifford zmarszczył brwi.
-U ciebie zawsze jest jakieś ,,ale’’ - zaśmiał się.
-Och, no… Tak. Wątpię, że nawiążę z nim jakąś interakcję, bo… Nie widzi mi się kolejne rozczarowanie. - westchnął Mike i wrócił do czesania pieska - I Luke ma to do siebie, że jest ekstrawertykiem, czasami za bardzo - prychnął - Nie podoba mi się to, jest za optymistyczny. Tacy ludzie udają fajnych, cool i inne gówna, a jak przychodzi co do czego, to znajdują piętnaście epitetów w ciągu pół minuty na moją nogę.
-Ty też jesteś ekstrawertykiem, Mike - Ashton uniósł brew - Więc nie rozumiem o czym mówisz.
-Jestem tylko dla tych, których znam - wciągnął pieska na swoje uda - Wiesz nad czym myślałem? - zapytał nagle.
-Nad poderwaniem Hemmingsa? - uśmiechnął się szeroko, patrząc na chłopaka.
-Nad zrobieniem strefy dla kotków w schronisku - wywrócił oczami - U siebie mam już trzy kociaki, one oczywiście są moje, ale… Sam rozumiesz, na ulicach jest pełno kociaków - podrapał psa za uszkiem - I moglibyśmy znaleźć nowego wolontariusza.
Ashton uśmiechnął się szeroko i rozejrzał się po podwórku. Wreszcie wzrok obu powędrował w stronę znajomego samochodu.
-Myślę, że wrócimy do tego później, Mikey. Zaraz Luke będzie próbował ci zaimponować, szykuj się na to - zaśmiał się cicho, widząc zażenowaną minę chłopaka.
Ashton poszedł do bramy i otworzył ją, uśmiechając się szeroko do Luke’a.
-Zdążyłeś się przywiązać do niej? - zaśmiał się cicho, widząc Luke’a tulącego psinkę do siebie po wyciągnięciu z samochodu.
-Jest przeurocza - potrząsnął głową, próbując odgarnąć swoje loki z twarzy - I nazwałem ją Petunia - uśmiechnął się czule - Petunie to kwiatki z rodziny psiankowatych - zachichotał - I są tak różowiutkie jak jej pyszczek! - wytarł trochę jej ślinki z okolic pyszczka.
Ashton otworzył szerzej bramę, zapraszając Hemmingsa do środka z szerokim uśmiechem.
-Hej! - spojrzał na Michaela i postawił psinkę na trawie - Myślałem, że ten uśmiech przy moim numerze w umowie adopcyjnej będzie znakiem, żebyś zadzwonił.
-To było dość nieodpowiedzialne, umowa adopcyjna nie jest zwykłym papierkiem, na którym możesz rysować uśmieszki, Luke.
-Pamiętasz moje imię! - zachwycił się - Tak sobie pomyślałem… - zaczął niepewnie po chwili - Miałbyś ochotę na kawę? - uśmiechnął się szeroko.
-Oczywiście, że miałby - Ashton uprzedził przyjaciela, który chciał zaprzeczyć.
Ashton stanął za Luke’iem i spojrzał na Michaela, kiwając głową na Luke’a.
,,Zgódź się” - poruszał jedynie ustami.
-No dobra - mruknął Michael - Za tydzień? - zapytał, sięgając po swój notesik.
-Myślałem, że… No wiesz, możemy pójść teraz… - Luke kucnął przy Petunii.
-Teraz jestem w pracy - mruknął, spinając się.
-Zostanę tutaj do końca dnia, a wy sobie idźcie - Ashton zaśmiał się cicho - Nie ma problemu, Mike, ty też nieraz zostawałeś za mnie.
-Uduszę cię, jeśli kiedyś przy mnie uśniesz, pizdo - warknął cicho Michael, przechodząc obok przyjaciela, po tym jak zgodził się na spotkanie z Luke’iem.
-Jeszcze dostanę zaproszenie na wasz ślub - machnął ręką - Nie ma za co.
***
Mam nadzieję, że spodobał wam się wątek Muke'a, bo pociągnę ich jeszcze na następny rozdział, który będzie w niedzielę za tydzień x
Miłej nocy!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top